Międzynarodowa grupa naukowców przenalizowała ponad 170 obserwacyjnych badań sprawdzających różne metody ochrony przed SARS-CoV-2, SARS i MERS. To pierwsze tego typu opracowanie. Powstało dla Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), aby agencja mogła wydać odpowiednie zalecenia.

Reklama

Utrzymanie co najmniej metrowej odległości między ludźmi, noszenie masek i środków ochrony oczu zarówno w ośrodkach medycznych, jak i poza nimi, to według uzyskanych wyników, najlepsze sposoby ochrony. Mimo to, metody te, nawet gdy są właściwie stosowane, nie dają całkowitej ochrony. Według opublikowanych danych zachowanie odległości jednego metra od zakażonej osoby może zmniejszyć ryzyko infekcji z 13 do 3 proc. Co więcej, według matematycznych modeli, każdy dodatkowy metr (aż do 3 metrów) redukuje zagrożenie o połowę. Ochrona oczu - przyłbice, gogle, okulary zmniejszają zagrożenie z 16 proc. do 6 proc. Maski obniżają natomiast ryzyko z 17 do 3 proc.

Niestety - jak podają naukowcy - dane zgromadzone w wykorzystanych badaniach są niskiej lub średniej jakości. Naukowcy wymieniają ich ograniczenia. Niewiele dotyczyło warunków panujących poza ośrodkami medycznymi i większość dotyczyła SARS oraz MERS. Nie sprawdzano też wpływu czasu ekspozycji na zakażenia. Według autorów opracowania, ma jednak ono kluczowe znaczenie dla opanowania epidemii. Różne kraje wydały bowiem sprzeczne zalecenia dotyczące stosowania środków ostrożności, opierając się na ograniczonych informacjach. Odmienne poglądy na temat środków ostrożności panują także w świadomości ludzi.

- Nasze wyniki po raz pierwszy podsumowują bezpośrednie informacje na temat COVID-19, SARS i MERS i dostarczają obecnie najlepszych dostępnych dowodów na temat optymalnego użycia powszechnych i prostych interwencji. Dzięki nim można spłaszczyć krzywą (zachorowań) i stworzyć odpowiednią odpowiedź w społeczeństwie - przekonuje prof. Holger Schünemann z McMaster University, jeden z autorów publikacji opublikowanej przez „The Lancet”.

Jeżeli chodzi o pracowników służby zdrowia, to maski typu N95 i inne podobne mogą dawać większą ochronę niż maseczki chirurgiczne. Naukowcy obawiają się przy tym, że powszechne użycie masek może sprawić, że zacznie ich brakować dla pracowników służby zdrowia. Ważne jest więc zapewnienie dostępu odpowiedniej ochrony wszystkim - podkreślają naukowcy.

- Przy brakach masek typu N95, masek chirurgicznych i środków ochrony oczu oraz przy potrzebach personelu medycznego działającego na pierwszej linii przy leczeniu chorych z COVID-19, do zażegnania kryzysu pilnie potrzebne jest zwiększenie i odpowiednie przestawienie produkcji - mówi prof. Derek Chu, także z McMaster University.

- Wierzymy także, że potrzebne są rozwiązania, które zapewnią dostęp do maseczek ogólnej populacji. Jednakże ludzie muszą wiedzieć, że ich noszenie nie zastąpi społecznego dystansu, ochrony oczu czy podstawowych środków ostrożności, takich jak higiena - dodaje badacz.

Reklama

Uwzględnione badania, z udziałem ponad 50 tys. osób pokazały przy tym, że dla większości ludzi wymienione strategie ochrony były akceptowalne, łatwe do wprowadzenia i dawały poczucie ochrony. Pojawiały się jednak trudności, np. w postaci podrażnień skóry przez maskę czy utrudnienie mowy.

W komentarzu do opracowania, prof. Raina MacIntyre, która nie uczestniczyła w przygotowaniu analizy, określiła wyniki jako „milowy krok”.

- Autorzy donieśli także, iż m.in. wielowarstwowe maski dają lepszą ochronę niż maseczki jednowarstwowe. To odkrycie jest kluczowe z punktu widzenia powszechności wykonanych w domu materiałowych maseczek, z których wiele ma jedną warstwę. Dobrze zaprojektowana maseczka powinna być wykonana z wodoodpornej tkaniny, mieć wiele warstw i dobrze pasować do twarzy. Powszechne użycie maseczek może pozwolić na bezpieczne zniesienie restrykcji w społecznościach chcących powrócić do normalnych aktywności i może chronić ludzi w zatłoczonych miejscach publicznych, a także w domach - dodaje ekspertka.