– To było związane z huraganem. Czasowo nie było dostępu do prądu, część lodówek nie działała w tym okresie. Część szczepionek była niechłodzona przez pewien czas – przyznał wczoraj minister zdrowia Łukasz Szumowski, komentując ustalenia DGP.
Jego zdaniem stosowanie szczepionek, które wypadły z tzw. zimnego łańcucha (czyli warunków przechowywania tego rodzaju leków, których naczelną zasadą jest zapewnienie określonej temperatury, najczęściej od +2 do +8 stopni Celsjusza), powinno być wykluczone.
Wczoraj rano konferencję zwołał także wiceminister zdrowia Marcin Czech. On również przyznał, że doszło do nieprawidłowości w przechowywaniu leków. Zapewnił jednak, że sytuacja, w której środki przeznaczone do utylizacji podano dzieciom, nie była dla małych pacjentów niebezpieczna.
– Szczepionki, nawet przechowywane w niewłaściwych warunkach, są całkowicie bezpieczne – stwierdził podczas konferencji prasowej wiceminister Czech. I dodał, że obowiązujące w Polsce procedury to po prostu dmuchanie na zimne. Dlatego ich złamanie nie jest groźne dla życia i zdrowia pacjentów.
Zdaniem wiceministra odpowiedzialnego za politykę lekową służby zareagowały prawidłowo. Zarówno Główny Inspektorat Farmaceutyczny, jak i Główny Inspektorat Sanitarny zajęły się sprawą; wydano kilkadziesiąt decyzji o konieczności utylizacji preparatów. A Ministerstwo Zdrowia – jak twierdzi wiceminister – nie jest w stanie pilnować każdej lodówki znajdującej się w polskich przychodniach.
Rzecz w tym, że samo Ministerstwo Zdrowia na swych stronach internetowych jasno przestrzega lekarzy przed wykorzystywaniem źle przechowywanych substancji.
„Lekarzu, ustali, czy pacjent przechowywał szczepionkę z zachowaniem zasad »zimnego łańcucha«. Jeśli nie masz pewności, że zachowano te zasady lub doszło do ich naruszenia, nie podawaj tej szczepionki” – zaleca resort w komunikacie dotyczącym leków przynoszonych do przychodni przez pacjentów.
Eksperci, z którymi rozmawiamy, uważają obecne tłumaczenia resortu za nieprzekonujące.
– Określone zasady przechowywania leków muszą być przestrzegane przez wszystkich. Nie można ich naginać – twierdzi Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
Możliwe jest wykorzystanie szczepionki, która była przechowywana w niewłaściwych warunkach. Najpierw jednak należy ją przeanalizować. Jeśli się bowiem okaże, że temperatura wpłynęła na jakość preparatu podawanego noworodkom, w praktyce efekt będzie taki, jakby dziecko nie zostało zaszczepione. Tymczasem część ze źle przechowywanych produktów to szczepionki m.in. przeciw pneumokokom, wściekliźnie i wirusowemu zapaleniu wątroby typu B, czyli te najważniejsze. – Przechowywanie poza zalecaną temperaturą może obniżyć efektywność każdej szczepionki lub nawet całkowicie jej pozbawić – potwierdza Marek Ćwiertnia z Instytutu Biotechnologii Surowic i Szczepionek BIOMED SA.
Eksperci zaznaczają jednak, że fakt wystąpienia nieprawidłowości nie może oznaczać generalnego potępienia dla szczepionek.
Marek Tomków przyznaje, że ruchy antyszczepionkowe teraz, niestety, triumfują. Widać to chociażby na przykładzie wielu komentarzy pojawiających się pod naszą publikacją w internecie.
– Prawda jest jednak taka, że szczepionki to jedno z największych odkryć ludzkości. Trzeba je bezpiecznie przechowywać, musimy o to dbać, a tragedią by było, gdyby pacjenci zaczęli generalnie wątpić w ich skuteczność – dodaje Marek Tomków.
Uspokaja także dr Paweł Grzesiowski, sekretarz Pediatrycznego Zespołu Ekspertów do spraw Programu Szczepień Ochronnych. Podkreśla on, że decyzja o podaniu przegrzanych produktów była nieprawidłowa. Ale jednocześnie nie oznacza to wcale, że podano ludziom szkodliwe dla zdrowia substancje.
– Ogólnie dostępny jest raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO – red.) z 2006 r., który wprost podaje, że składniki szczepionek użytych m.in. w województwie lubuskim nie są wrażliwe na temperaturę pokojową, nawet gdy przez tydzień znajdują się poza lodówką – wskazuje dr Paweł Grzesiowski.
– Przypominanie w tym momencie raportu WHO jest nie na miejscu. Jest oczywiste, że szczepionka ma być przechowywana zgodnie z tym, co ustalił producent. W innym przypadku jest jak zepsute jedzenie, które należy wyrzucić – ripostuje dr Maciej Hamankiewicz, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Wpływ zerwania "zimnego łańcucha" na skuteczność szczepionek i ryzyko wystąpienia powikłań poszczepiennych jest trudny do ustalenia. Wiadomo natomiast, że publiczne przychodnie, które stosowały przeznaczone do utylizacji preparaty, w razie chorób narażają na konsekwencje Skarb Państwa. Producenci leków zaznaczają bowiem wyraźnie, że biorą odpowiedzialność za swoje produkty jedynie wówczas, gdy są one przechowywane zgodnie z zaleceniem. To najczęściej pozwala na zaledwie kilkugodzinny brak chłodzenia.
W branży farmaceutycznej od dawna mówiło się o nieprawidłowościach związanych z przechowywaniem i utylizacją szczepionek. Samorząd aptekarski wielokrotnie wskazywał, że lekarze nie powinni odpowiadać za sprzedaż leków. Ustawodawca postanowił jednak inaczej. Wczoraj Naczelna Izba Aptekarska wydała oświadczenie, w którym podkreśliła, że wadliwe szczepionki nie pochodziły z aptek.
Przychodnie nie chcą niszczyć źle przechowywanych produktów z powodu wytycznych Ministerstwa Zdrowia dla Państwowej Inspekcji Sanitarnej z czerwca 2014 r. Wówczas resort poinformował, że jeśli w danej placówce leki zakupione przez państwo będą niewłaściwie przetrzymywane, to kosztem samych szczepionek oraz ich utylizacji zostanie obarczona przychodnia. Część podmiotów woli więc szczepić, mimo że zdaje sobie sprawę z przegrzania medykamentów.