O tym, gdzie i jak można się narazić na zakażenie wścieklizną, mówili w eksperci podczas czwartkowej konferencji "Wścieklizna - nadal groźna". W ramach kampanii Lek Bezpieczny zorganizował ją Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych (URPL), Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.

Reklama

Wścieklizna (po łacinie: rabies) jest niebezpieczną wirusową chorobą zakaźną zwierząt, mogącą się przenieść na człowieka – mówił rzecznik URPL, dr Wojciech Łuszczyna. Choć w Polsce udało się ją niemal wyeliminować, polscy turyści coraz częściej odwiedzają kraje, w których pozostaje ona istotnym problemem.

Pierwszy dokładny opis choroby u psów pozostawił Arystoteles, natomiast u ludzi – Hipokrates. Każdego roku na świecie na wściekliznę umiera około 60 tys. ludzi, z czego niemal połowa to mieszkańcy Indii, gdzie wiele jest bezpańskich, nieszczepionych psów. 40 proc. ofiar śmiertelnych stanowią dzieci. Zagrożonych jest około 3,3 miliarda ludzi. Są też obszary uważane za wolne od wścieklizny – chociażby Nowa Zelandia, Australia, Grenlandia czy Islandia.

Do dzisiaj nie ma leku na chorobę, która się już rozwinęła, i której towarzyszą objawy zapalenia mózgu: wodowstręt, drgawki, omamy, zaburzenia świadomości. Około dziesięciu dni od wystąpienia pierwszych objawów dochodzi do śpiączki kończącej się śmiercią. Jeśli objawy jeszcze nie wystąpiły, podejmuje się próbę uodpornienia bierno-czynnego, podając anatoksynę.

Pierwszą szczepionkę ratującą życie osobom pokąsanym przez wściekłe zwierzęta opracował w XIX wieku Ludwik Pasteur.

Światowa Organizacja Zdrowia wymienia wściekliznę jako jedną z najbardziej niebezpiecznych chorób – jej śmiertelność wynosi około 99,9 proc. - Dotychczas zgłoszono tylko kilkanaście przypadków wyleczenia człowieka z wścieklizny – mówiła dr Małgorzata Sadkowska-Todys, kierownik Pracowni chorób odzwierzęcych i nowopojawiających się Państwowego Zakładu Higieny Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego w Warszawie. Dla porównania, przypadków samoistnego ustąpienia zaawansowanego nowotworu, odnotowano kilkaset.

- W zwalczaniu wścieklizny istotną role odgrywa profilaktyka – obowiązkowe szczepienia psów, masowe szczepienia lisów, szczepienia szczególnie narażonych na kontakt z chorobą ludzi - podkreśliła Agata Andrzejewska, wiceprezes ds. produktów leczniczych weterynaryjnych Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Obecnie na terenie Rzeczpospolitej Polskiej dopuszczonych do obrotu jest 19 szczepionek dla zwierząt (w tym 9 dla psów, 6 dla lisów i jenotów) oraz trzy dla ludzi.

Reklama

- Jeśli planujesz dłuższe wakacje w kraju bądź regionie, gdzie endemicznie występuje wścieklizna, rozważ wcześniejsze szczepienie profilaktyczne przeciwko tej chorobie – ostrzegła dr Sadkowska-Todys.

Według WHO ludzie najczęściej zakażają się wścieklizną od psów, jednak notuje się także przypadki pokąsania przez wściekłe koty, mangusty, szakale, lisy i inne zwierzęta drapieżne. Również wściekłe konie i osły stają się agresywne i mogą pogryźć człowieka. Natomiast pokąsanie przez wściekłe szczury czy małpy należy do rzadkości.

Jak wyjaśnił prof. Tadeusz Frymus, kierownik Zakładu Chorób Zakaźnych SGGW w Warszawie, wprowadzony po wojnie obowiązek szczepienia zwierząt domowych bardzo ograniczył problem wścieklizny. Obecnie roznoszona jest w Polsce głównie przez wolno żyjące lisy. Dzięki akcjom szczepienia lisów udało się znacznie ograniczyć liczbę zachorowań (odnotowywane są pojedyncze przypadki). Niestety, zakażone lisy nadal przedostają się przez granice ze wschodu.

Pozostaje problem wściekłych nietoperzy, których zaszczepić się nie daje – na 10 odnotowanych w roku 2017 przypadków wścieklizny aż 8 dotyczyło tych latających ssaków. Na szczęście wystarczy unikać z nimi kontaktu. Mało prawdopodobne wydaje się zakażenie drogą oddechową podczas przebywania w zamieszkałej przez nietoperze jaskini, chociaż część umieszczonych eksperymentalnie przez dłuższy czas w dobrze zabezpieczonych klatkach królików uległa zakażeniu podczas takiego przebywania w jaskini.

- W przypadku kontaktu z nietoperzem koniecznie udaj się na konsultację lekarską w celu rozważenia ewentualnego podjęcia szczepień po ekspozycyjnych przeciwko wściekliźnie. Także bezpośredni kontakt ze szczepionką przeciwko wściekliźnie stosowaną dla zwierząt dzikich wskazana jest konsultacja lekarska i ewentualne szczepienie ekspozycyjne - mówiła dr Małgorzata Sadkowska-Todys.

Pytany o wściekliznę u bydła (około 6 proc. odnotowywanych przypadków) prof. Frymus wyjaśnił, że choroba pojawia się u krów pokąsanych przez lisy. Taka krowa nie jest agresywna wobec ludzi, ale nie je i bardzo się ślini – czyli ma objawy zbliżone do udławienia się pokarmem, np. burakiem. W takim wypadku weterynarz często wkłada krowie rękę do pyska, próbując usunąć domniemaną przeszkodę - i poniewczasie orientuje się, z jaką choroba ma do czynienia. Jest wtedy narażony na kontakt z zawierającą wirusa śliną. Mięso wściekłej krowy byłoby teoretycznie nieszkodliwe po obróbce cieplnej. Krowy podejrzane o zakażenie (na przykład pokąsane przez lisy na pastwisku) są izolowane przez pół roku.

Jak przyznał prof. Frymus, dzikie zwierzęta prawdopodobnie radzą sobie ze wścieklizna lepiej od ludzi i mogą niekiedy przeżywać zakażenie. Na przykład u lwów, które niekiedy zjadają stojące niżej w łańcuch u pokarmowym szakale czy hieny, obserwowano odporność na te chorobę, nabytą pomimo braku szczepienia. Badania przeprowadzone w Indiach wykazały, że żywiące się bezpańskimi psami lamparty mogą istotnie zmniejszać niebezpieczeństwo zakażenia wścieklizną ludzi.