Cukrzycę można uznać za jedno z większych wyzwań zdrowotnych naszych czasów. Czy powinna być traktowana priorytetowo na równi z onkologią i kardiologią?

Oczywiście, że tak, i to z co najmniej dwóch powodów. Dziś już około 8–9 proc. populacji europejskiej, w tym polskiej, dotknięte jest cukrzycą. W około 90 proc. przypadków mamy do czynienia z cukrzycą typu 2. Z każdym rokiem odsetek chorych rośnie. Drugim powodem jest to, że pociąga ona za sobą istotne konsekwencje zdrowotne. Chorzy na cukrzycę odchodzą wcześniej o kilka lat niż ich niecierpiący na nią rówieśnicy. Do tego daje powikłania narządu wzroku, nerek, prowadzi do udarów czy zawałów. Bywa tak, że chorzy z powodu inwalidztwa muszą przejść na rentę, bo nie są w stanie pracować zawodowo. Cukrzyca konsumuje dziś znaczącą część budżetu opieki zdrowotnej oraz pociąga za sobą także inne konsekwencje ekonomiczne. Mimo tego chorzy na nią nie są traktowani jak osoby walczące o życie, a jako takich postrzega się przecież np. pacjentów onkologicznych. Warto pamiętać, że zaawansowana stopa cukrzycowa daje równie złe rokowania jak rozsiana choroba nowotworowa. Uważam więc, że czas na zmiany.

Jak pan ocenia jakość i skuteczność leczenia cukrzycy w Polsce? Mówi się, że mamy do czynienia z cukrzycą dwóch prędkości (typ 1 i typ 2).

Rzeczywiście panuje taki pogląd, jeśli chodzi o opiekę zdrowotną i nie dzieje się to bez powodu. Chorzy z cukrzycę typu 1 mają bowiem dostęp w Polsce do świadczeń zdrowotnych i nowoczesnych terapii na europejskim poziomie. Oczywiście sytuacja nie jest idealna, bo wiele refundacji kończy się lub ulega znaczącemu ograniczeniu po uzyskaniu przez pacjenta 26. roku życia. Nie mamy jednak powodu do tego, by alarmować z powodu złej opieki nad pacjentami z tym typem cukrzycy. Co innego, jeśli chodzi o leczenie cukrzycy typu 2. Pacjenci na nią chorujący nie mają już dostępu do żadnej nowoczesnej terapii, czyli takiej, która pojawiła się po 2000 r. Co więcej, jesteśmy jedynym krajem w UE, który nie refunduje pacjentom nowoczesnych preparatów do jej leczenia. Jeśli więc pacjent chce z nich skorzystać, to musi za nie zapłacić z własnej kieszeni. Wiąże się to z dodatkowym wydatkiem rzędu od prawie 100 do kilkuset złotych w skali miesiąca. Dodam, że to terapie bardzo ważne z punktu widzenia zdrowia pacjenta. Nie tylko bowiem redukują poziom cukru we krwi, lecz także przedłużają życie, zmniejszając ryzyko zawału i udaru.

Jak polskie standardy leczenia pacjentów z cukrzycą wypadają na tle standardów europejskich?

Jeśli mamy na myśli rekomendacje, czyli zalecenia środowiska eksperckiego, to poziom opieki, do którego dążymy, nie odbiega od tego w krajach zachodniej Europy. Problem stanowi realizacja tych przyjętych standardów leczenia. Jest to niezwykle trudne ze względu na ograniczony dostęp do nowoczesnych terapii, a także brak infrastruktury. Myślę np. o gabinetach stopy cukrzycowej. Dzięki finansowaniu uruchomionemu przez Ministerstwo Zdrowia powstała namiastka takiej sieci, około 30 gabinetów na terenie całego kraju. Możliwości finansowe pozwalały na stworzenie większej ich sieci. Problem jednak w tym, że lekarze bali się je otwierać, gdyż jednocześnie nie stworzono procedury finansowania leczenia w nich. A nikt nie chce realizować inwestycji, która z góry jest skazana na przynoszenie długów.

Jest jednak szansa na naprawę tej sytuacji. Blisko rok temu złożyliśmy jako środowisko projekt w tej sprawie do Agencji Oceny Technologii Medycznych. Czekamy na decyzję. Trzeba jednak powiedzieć, że decyzje zapadają za wolno.

Czy nowoczesne leki, które mają udowodnioną skuteczność w redukcji powikłań sercowo-naczyniowych, rzeczywiście wprowadzają nową jakość w leczeniu pacjentów z cukrzycą?

Zdecydowanie tak. Dzięki nim możemy mówić o podwójnym efekcie, który dają. Nie tylko redukują poziom cukru we krwi, lecz także zmniejszają ryzyko sercowo-naczyniowe. Nie stwarzają przy tym ryzyka wystąpień niedocukrzeń ani nie predysponują do narastania masy ciała. Gwarantują zatem działanie, którego nie oferują leki wcześniejszej generacji poza metforminą.

Dziś już natomiast wiemy, że na wczesnym etapie cukrzycy typu 2., która jest groźna, bo często postępuje bez objawów, niezwykle ważne jest zastosowanie terapii, która zapewni pacjentowi coś więcej niż tylko redukcję cukru we krwi. Zmniejszy też zagrożenia powikłaniami sercowo-naczyniowymi, a w konsekwencji – także śmiertelność.

Czy nie ma na rynku obecnie leków starszej generacji, których skuteczność jest porównywalna z nowszymi?

Są. Zaczynamy z reguły leczenie pacjentów od podania metforminy. To preparat starszej generacji, ale dający korzystne działanie na układ sercowo-naczyniowy. Kuracja nim jednak nie wystarczy do skutecznego leczenia cukrzycy u większości chorych. Trzeba włączyć drugi, czasem trzeci lek. W grupie tych opracowanych przed 2000 rokiem nie ma takich, które miałyby podobne właściwości jak leki nowej generacji. Poza tym trzeba wyraźnie powiedzieć, że obniżenie poziomu cukru we krwi przez starsze leki i ten nowy nie jest tym samym. Te ostatnie, jak już wspomniałem, niosą przy tym wartość dodaną dla organizmu pacjenta.

Jaką rolę pełnią nowe leki u otyłych pacjentów z cukrzycą?
Obecnie na rynku dostępne są dwie klasy leków nowej generacji na cukrzycę. To agoniści receptora GLP-1 u oraz flozyny. Po ich podaniu uzyskuje się redukcję hemoglobiny glikowanej, wagi, ryzyka hipoglikemii, ciśnienia tętniczego. Leki te mają też działanie kardioprotekcyjne, czyli obniżają ryzyko powstania powikłań sercowo-naczyniowych.


Którzy pacjenci odnieśliby największą korzyść kliniczną z wprowadzenia nowych leków kardioprotekcyjnych?

Możemy mówić o grupach pacjentów. Zyskaliby na pewno chorzy, u których już wystąpiły schorzenia lub doszłoby do wystąpienia incydentów kardiologicznych. Wśród beneficjentów byliby też pacjenci, u których zdiagnozowano chorobę nerek, bo nowe leki zmniejszają postęp uszkodzenia tego organu.

Partnerem materiału jest Novo Nordisk