Do liczącej kilkadziesiąt stron analizy projektu ustawy, jaka została przesłana w poniedziałek 3 sierpnia br. do Ministerstwa Zdrowia, stowarzyszenie eSmoking Association załączyło aktualne wyniki ponad 50 badań naukowych, jakie na całym świecie poświęcono papierosom elektronicznym i problematyce wpływu nikotynowego aerozolu na zdrowie. Stowarzyszenie zarzuca autorom projektu ustawy, że wiele jej założeń dyskryminuje branżę i jest sprzecznych z uregulowaniami zwartymi w dyrektywie tytoniowej.
- Dyrektywa jednoznacznie wskazuje, że uregulowania przyjęte przez państwa członkowskie w zakresie papierosów elektronicznych „nie powinny prowadzić do propagowania spożywania tytoniu lub powodowania mylnego utożsamiania ich z wyrobami tytoniowymi.” Tymczasem polski ustawodawca, wbrew założeniom dyrektywy, całkowicie niemal zrównuje papierosy i wyroby tytoniowe z papierosami elektronicznymi. Zacierając różnice między papierosami tradycyjnymi a papierosami elektronicznymi ustawodawca nie tylko ignoruje aktualne wyniki bezstronnych i rzetelnych badań naukowych, ale przede wszystkim niweczy zasadniczy cel dyrektywy, jakim jest zdrowie publiczne” – mówi adwokat Łukasz Gładki z kancelarii MyLo, ekspert prawny eSmoking Association.
DEFINICJA „PALENIE E-PAPIEROSÓW”
Przedstawiciele branży e-papierosowej reprezentowani przez eSmoking Association domagają się bezwzględnego wykreślenia z ustawy wprowadzonej definicji „palenia papierosów elektronicznych”. - Zastosowanie takiej definicji byłoby jednoznaczne ze stwierdzeniem, że papierosy elektroniczne mogą wytwarzać dym tytoniowy lub inne produkty spalania, co jest sprzeczne z faktami naukowymi, zasadą papierosów elektronicznych – mówi Jerzy Jurczyński public affairs stowarzyszenia. Dodaje, że taka definicja jest nie tylko sprzeczna z dyrektywą, ale również z terminologią stosowaną przez WHO, która w odniesieniu do papierosów elektronicznych stosuje wyłącznie określenia „używanie" lub, „inhalowanie" - nigdy „palenie”. Również zdaniem ekspertów prawnych stowarzyszenia, wprowadzenie definicji „palenie papierosów elektronicznych”, doprowadzi do zrównania ich z papierosami i stygmatyzacji produktów tego typu. - Co znamienne, w stosunku do pozostałych produktów tytoniowych ta sama ustawa stosuje konsekwentnie czasownik „używanie”, i to – co szczególnie warte podkreślenia – także w stosunku do tych produktów, których konsumpcja wiąże się ze spalaniem tytoniu, jak np. tytoń fajkowy, cygaretki, cygara – podkreśla adwokat Łukasz Gładki. eSmoking Association proponuje usunięcie z ustawy kontrowersyjnej definicji. Ostrzega równocześnie, że konsekwencją uznania, iż papierosy elektroniczne podlegają „paleniu”, będzie legitymizacja zaproponowanego przez Ministerstwo Zdrowia obowiązku „palenia” e-papierosów w… „palarniach”, które dotychczas były miejscami zarezerwowanymi wyłącznie dla palaczy tytoniu.
PALARNIA
Przedstawiciele branży e-papierosowej bardzo ostro krytykują propozycję zmuszania użytkowników papierosów elektronicznych, które nie stanowią zagrożenia biernym paleniem, do przebywania w palarniach, czyli w pomieszczeniach o ekstremalnym stężeniu szkodliwego dymu tytoniowego. – To czysty absurd! W nauce w ogóle nie stosuje się pojęcia choćby analogicznego do pojęcia „bierne palenie” w odniesieniu do sytuacji przebywania w otoczeniu osób palących papierosy elektroniczne. Brak jest jakichkolwiek przesłanek naukowych, by izolować osoby używające papierosy elektroniczne, nie mówiąc już o zamykaniu ich w palarniach, gdzie będą narażone na potężne stężenia blisko 100 substancji kancerogennych, jakie znajdują się w dymie tytoniowym – mówi Jerzy Jurczyński. Obowiązek używania papierosów elektronicznych w palarniach budzi też bardzo poważne wątpliwości prawne. - Takie działanie nie tylko nie wynika z dyrektywy tytoniowej, ale prowadzi wprost do naruszenia konstytucyjnego prawa użytkowników papierosów elektronicznych do ochrony ich zdrowia, mającego swe oparcie w art. 68 ust. 1 Konstytucji. – ocenia adwokat Łukasz Gładki.
ZAKAZ UŻYWANIA E-PAPIEROSÓW W MIEJSCACH PUBLICZNYCH
Projekt nowej ustawy przewiduje również zakaz używania papierosów elektronicznych w miejscach publicznych w takim samym zakresie, jaki dotyczy obecnie tylko wyrobów tytoniowych. Zdaniem autorów opinii, jaka trafiła do resortu zdrowia, taki projekt nie znajduje żadnego oparcia w dyrektywie i jest „wyrazem całkowitej dowolności polskiego ustawodawcy”. – Tak szeroki zakaz oznaczałaby, że ustawodawca powinien również uregulować kwestię stosowania perfum i aplikatorów zapachowych powszechnie stosowanych we wnętrzach obiektów handlowych, czy środkach transportu, jako stanowiących zagrożenie dla osób uczulonych na substancje zawarte w ich składzie. Powinien też wprowadzić bezwzględny zakaz używania w skupiskach ludzkich telefonów komórkowych ze względu na fakt, że promieniowanie mikrofalowe z kilku aparatów stojących blisko osób nakłada się i stanowi potencjalne zagrożenie zdrowotne. Pole elektromagnetyczne wytwarzane przez telefony komórkowe jest przecież zakwalifikowane przez WHO, jako potencjalny czynnik zachorowań na choroby nowotworowe… – wylicza Jerzy Jurczyński i dodaje, że ustawodawca nie wprowadza jednak tego typu regulacji wobec promieniowania mikrofalowego, czy środków zapachowych, gdyż byłyby one nieproporcjonalną ingerencją w prawa obywatelskie. Dlaczego więc stosuje taką nieproporcjonalność w odniesieniu do papierosów elektronicznych? – W świetle badań naukowych, które przekazaliśmy ministerstwu wraz z naszym stanowiskiem, jedynym bodźcem, przed którym ustawodawca chce chronić społeczeństwo wprowadzając zakaz używania papierosów elektronicznych w miejscach publicznych, jest zapach. Ograniczenie wolności i praw obywatelskich z uwagi na tak subiektywne odczucie jak zapach, budzi jednak uzasadnione wątpliwości w świetle zasady proporcjonalnego doboru środków legislacyjnych koniecznych i odpowiednich dla realizacji danego celu – zaznacza adwokat Łukasz Gładki, współautor opinii. Stowarzyszenie powołuje się również na badania przeprowadzone w lipcu 2014 przez eSmoking Institute, z których wynika, że w przypadku wprowadzenia tak szerokiego zakazu używania papierosów w przestrzeni publicznej aż 30% ich dotychczasowych użytkowników całkowicie zaprzestanie ich używania, a 30% znacznie ograniczy ich używania na rzecz papierosów tradycyjnych i wyrobów tytoniowych. – Pamiętajmy, że konsumentami papierosów elektronicznych są osoby uzależnione od nikotyny, które wcześniej paliły papierosy tradycyjne (ponad 95%) i żadna decyzja administracyjna nie spowoduje ich nagłej abstynencji. Rezygnując z używania papierosów elektronicznych, w większości przypadków powrócą do używek tytoniowych – alarmuje eSmoking Association. Stowarzyszenie przedstawia również wyniki badań opinii Polaków (N=2000) , z których wynika, że 54% Polaków, którzy spotkali w swoim otoczeniu osoby używające papierosy elektroniczne stwierdza, że obecność osób używających e-papierosy w najbliższym otoczeniu jest im „obojętna, nie przeszkadza”. - Nawet pobieżna analiza proponowanej regulacji doprowadzić musi do konkluzji, że nie tylko nie jest ona niezbędna dla ochrony interesu publicznego, z którym jest powiązana (zdrowie publiczne), ale też w żadnej mierze nie może ona doprowadzić do zamierzonych przez nią skutków, skoro w istocie pozbawia konsumentów motywacji do porzucenia palenia wyrobów tytoniowych na rzecz daleko mniej szkodliwej alternatywy. A to oznacza nie tylko działanie niekonstytucyjne, ale też niweczące zasadniczy cel Dyrektywy, co przesądza jej nieprawidłową implementację - ocenia adwokat Łukasz Gładki. Stowarzyszenie zgłosiło wniosek o uchylenia zakazu lub przynajmniej jego częściowe ograniczenie do obiektów, w których są udzielane świadczenia zdrowotne, obiektów sportowych i miejsc przeznaczonych do zabaw dzieci.
INFORMACJA W PUNKCIE SPRZEDAŻY
Podobnie jak branża tytoniowa, profesjonaliści i przedstawiciele firm e-papierosowych reprezentowanych przez eSmoking Association ostro skrytykowali, nie wynikający z przepisów dyrektywy, zakaz umieszczania informacji o produktach i markach w punktach sprzedaży. Jego wprowadzenie oznaczałoby, że z szyldów wszystkich sklepów e-papierosowych będą musiały zniknąć logotypy firm je prowadzących, a we wnętrzu konsument nie znajdzie żadnych materiałów informujących, co to jest e-papieros i do czego służy… Opinia sporządzona przez ekspertów stowarzyszenia stwierdza, że taki przepis będzie naruszał prawa konsumentów i prawa konkurencji. Zdaniem organizacji, problem jest znacznie poważniejszy: to poważne naruszenie fundamentalnych zasad gospodarki wolnorynkowej i prawidłowego funkcjonowania jednolitego rynku wewnętrznego Unii Europejskiej. Może też stanowić wsparcie dla koncernów tytoniowych, które od kilku lat tracą na skutek rozwoju firm e-papierosowych. - Marki papierosów istnieją w niektórych przypadkach nawet od początku XX wieku. Marki papierosów elektronicznych od kilku lat i nie można ich uznać za marki powszechnie znane, które same w sobie przywoływałyby konsumentowi jakiekolwiek skojarzenia. Takie uregulowanie prowadzi więc do zniekształcenia zachowań konsumentów oraz poważnego zaburzenia reguł konkurencji, i to promującego wybór przez konsumenta produktu znacznie bardziej szkodliwego dla zdrowia, jakim są wyroby tytoniowe. Trzeba pamiętać, że zapewnienie prawidłowych reguł konkurencji, które tutaj zostały złamane, jest wartością szczególnie chronioną w Unii Europejskiej. O tym, iż „uczciwość w konkurencji” jest jedną z naczelnych zasad Unii niech świadczy fakt, iż powołanie się na nią następuje już w 4 motywie preambuły do Traktatu o Funkcjonowaniu Unii Europejskiej - ocenia ekspert prawny stowarzyszenia adwokat Łukasz Gładki. Domagając się poszanowania prawa firm e-papierosowych i konsumentów do informacji w punktach sprzedaży, przedstawiciele branży proponują jednocześnie obowiązkowe umieszczanie na informacjach ostrzeżeń zdrowotnych, zajmujących 30% powierzchni tego typu materiałów.
ZAKAZ REKLAMY
Stowarzyszenie negatywnie również odniosło się do projektu zrównania papierosów elektronicznych i wyrobów tytoniowych w zakresie zakazu reklamy. Przypomina, że w świetle aktualnej wiedzy naukowej osoby przechodzące z papierosów konwencjonalnych na e-papierosy są zdecydowane mniej narażone na ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe. Dlatego, zdaniem eSmoking Association, tworząc przepisy, których celem jest ochrony zdrowia przed negatywnymi skutkami wywoływanymi przez wyroby tytoniowe, Ministerstwo Zdrowia powinno tworzyć warunki zachęcające konsumentów do sięgania po produkty mniej szkodliwe, nie powodujące chorób odtytoniowych. Jako przykład, eksperci branży e-papierosowej wskazują rozwiązania stosowane w odniesieniu do ochrony zdrowia przed alkoholem, który według WHO zaliczany jest, podobnie jak tytoń, do listy najbardziej groźnych czynników ryzyka dla zdrowia populacji. Tam Ministerstwo Zdrowia postawiło na „zmiany struktury spożycia na rzecz napojów o niskiej zawartości procentowej alkoholu. W ustawie o wychowaniu w trzeźwości nie wprowadzono więc zakazu reklamy i promocji piwa, a jedynie pewne ograniczenia w tym zakresie. Dlaczego więc wobec osób uzależnionych od nikotyny i zagrożonych uzależnieniem od nikotyny Ministerstwo Zdrowia nie chce zastosować tej samej strategii? – pytają eksperci eSmoking Association i proponują zastosowanie wobec papierosów elektronicznych identycznych ograniczeń reklamy, jakie dotyczą piwa.
- Zależności reklamy i popytu są naturalne i oczywiste. W przypadku nowych produktów, jakimi na rynku są e-papierosy, nie ma reklamy – nie ma sprzedaży. Kto jak kto, ale eksperci Ministerstwa Zdrowia powinni zdać sobie sprawę, że papierosy elektroniczne i wyroby tytoniowe są produktami substytucyjnymi. Produkty substytucyjne to produkty o podobnych właściwościach i podobnym przeznaczeniu, które mogą się wzajemnie zastępować – papieros elektroniczny zastępuje osobie uzależnionej od nikotyny papierosy tradycyjne. Używając papierosa elektronicznego nie można równocześnie używać papierosa tradycyjnego; zaspokojenie głodu nikotynowego za pomocą papierosa elektronicznego niweluje potrzebę konsumpcji wyrobów tytoniowych. Dlatego zakaz reklamy papierosów elektronicznych, a co za tym idzie spadek ich popularności będzie wielkim triumfem koncernów tytoniowych… - wylicza Jerzy Jurczyński z eSmoking Association. Dodaje, że wierzy w poważną merytoryczną analizę postulatów stowarzyszenia i debatę podczas konsultacji projektu ustawy, która wprowadzi do regulacji odpowiednie proporcje.