Choroba X - to ona wywoła kolejną pandemię

Światowi eksperci ds. zdrowia i organizacje zajmujące się zdrowiem od kilku lat rozmawiają na temat zagrożenia ze strony kolejnej hipotetycznej pandemii wywołanej "Chorobą X". Zagadnienie pojawiło się jeszcze przed erą koronawirusa. Covid-19, co zrozumiałe, sprawił, że potencjale zagrożenie i możliwości ochrony przez nim stały się jeszcze bardziej palącym problemem.

"Choroba X" to nazwa umowna. Dotyczy zagrożenia ze strony patogenu, o którym istnieniu jeszcze nie wiemy lub takiego, co do którego naukowcy nie są pewni, czy może zagrażać ludziom. Nowe potencjalne zagrożenie od 2018 r. znajduje się na liście WHO obejmującej najgroźniejsze patogeny, także odzwierzęce.

Reklama

Niebawem podczas Europejskiego Towarzystwa Mikrobiologii Klinicznej i Chorób Zakaźnych (ESCMID) mają zostać opublikowane wyniki badania przeprowadzonego wśród 187 specjalistów zajmujących się zdrowiem, którzy m.in. odpowiadali na pytania, jaki patogen może być przyczyną kolejnej globalnej epidemii zagrażającej zdrowiu publicznemu.

Reklama

To grypy powinniśmy się bać najbardziej

Jak informuje brytyjski "Guardian", 57 proc. ekspertów zaznaczyło w ankiecie, że światowym zagrożeniem okaże się grypa.

Przekonanie, że grypa jest największym zagrożeniem pandemicznym na świecie, opiera się na długoterminowych badaniach wykazujących, że grypa stale ewoluuje i mutuje – powiedział Jon Salmanton-García z Uniwersytetu w Kolonii, który przeprowadził badanie. – Grypa pojawia się każdej zimy. Można opisać te epidemie jako małe pandemie. Są mniej lub bardziej kontrolowane, ponieważ szczepy, które je powodują, nie są wystarczająco zjadliwe. Ale niekoniecznie będzie tak zawsze – wyjaśnił.

21 proc. ankietowanych ekspertów zaznaczyło, że kolejną najbardziej prawdopodobną przyczyną pandemii będzie wirus, który jeszcze jest nieznany. Ich zdaniem zagrożenie pojawi się ze strony mikroorganizmu, który pojawi się niespodziewanie, tak jak było w przypadku wirusa SARS-CoV-2, który doprowadził do ponad 7 mln zgonów na świecie z powodu choroby Covid-19.

Koronawirus wciąż groźny

Wspomniany koronawirus wciąż postrzegany jest poważne zagrożenie. 15 proc. specjalistów uważa, że jeszcze raz może doprowadzić do globalnej pandemii.

Patogeny powodujące tropikalne gorączki - jak wirusy Lassa, Nipah, Ebola i Zika – zostały uznane za poważne globalne zagrożenie jedynie przez 1–2 proc. respondentów.

– W oczach przeważającej większości światowych naukowców grypa pozostała – w bardzo dużym stopniu – zagrożeniem numer jeden pod względem potencjału pandemicznego – podkreślił Salmanton-García.

Ptasia grypa coraz groźniejsza

W zeszłym tygodniu Światowa Organizacja Zdrowia wyraziła zaniepokojenie w związku z rozprzestrzenianiem się szczepu grypy H5N1, który jest przyczyną milionów przypadków ptasiej grypy na całym świecie. Trwająca od 2020 r. epidemia spowodowała śmierć dziesiątek milionów sztuk ptactwa domowego, oraz milionów dzikich ptaków.

Ostatnio wirus rozprzestrzenił się na kolejne gatunki ssaków, jak krowy w kilkunastu stanach USA. To sprawia, że rośnie zagrożenie dla człowieka. Im więcej gatunków ssaków zakaża wirus, tym ma więcej możliwości przekształcenia się w szczep niebezpieczny dla ludzi – mówił w zeszłym tygodniu dziennikowi "Nature" Daniel Goldhill z Royal Veterinary College w Hatfield.

Wirus ptasiej grypy pojawiał się u świń, ale jego obecność wśród bydła jest dla naukowców zaskoczeniem. – Oznacza to, że ryzyko przedostania się wirusa do coraz większej liczby zwierząt hodowlanych, a następnie ze zwierząt hodowlanych na ludzi, staje się coraz większe. Im bardziej wirus się rozprzestrzenia, tym wzrasta ryzyko jego mutacji i przedostania się na ludzi – ostrzegał wirusolog Ed Hutchinson z Uniwersytetu w Glasgow.

Wróciliśmy do złych nawyków

Do tej pory nie było przypadków, aby wirus H5N1 rozprzestrzeniał się między ludźmi. Jednak w sytuacji, gdy dochodziło do zakażenia człowieka od zwierzęcia, konsekwencje było bardzo poważne. Wśród ludzi wykryto do tej pory kilka szczepów ptasiej grypy - m.in. H5N1, H5N6 i H7N9. Najgroźniejszy okazał się ten pierwszy. Od stycznia 2003 r. do lutego obecnego roku udokumentowano 887 infekcji, z których 462 zakończyło się zgonem. To oznacza śmiertelność wirusa na poziomie 52 proc.

– Śmiertelność jest niezwykle wysoka, ponieważ ludzie nie mają naturalnej odporności na tego wirusa – wyjaśnia Jeremy Farrar z WHO.

Salmanton-García zaznacza natomiast, że już zapomnieliśmy o nawykach pielęgnowanych podczas pandemii koronawirusa.– Znów zaczęliśmy kaszleć w dłonie, a następnie podawać je innym osobom. Zniknęło noszenie masek. Wracamy do starych, złych nawyków. Możemy tego pożałować - podkreśla.