Podkreśla, że to zadanie i dla pacjentek i dla lekarzy.

O zabezpieczaniu płodności prof. Knapp, który kieruje działającym w szpitalu USK Uniwersyteckim Centrum Onkologii, mówił we wtorek, 24 października, na briefingu prasowym wspólnie z pacjentką panią Martą, która dzięki temu, że mogła skorzystać z tych procedur (zabezpieczono jej komórki jajowe w procesie stymulacji jajnika), gdy wyzdrowiała, niedawno urodziła dziecko.

Reklama

Pani Marta zachorowała na raka przed czterema laty, o czym dowiedziała się z kontrolnych badań ginekologicznych, na które poszła. Miała wtedy 28 lat, a do UCO trafiła już z diagnozą raka trzonu macicy (endometrium). Nie miała dzieci, planowała wyjść za mąż. Prof. Knapp, który działa w Europejskim Towarzystwie Ginekologii Onkologicznej mówił dziennikarzom, że stopień zaawansowania nowotworu, który miała, kwalifikował ją do usunięcia macicy, co oznaczało, że nigdy nie będzie miała swoich dzieci, ale zastosowano niestandardowe działanie.

Zaryzykowaliśmy i zdecydowaliśmy, że (...) usuniemy za pomocą zabiegu histeroskopii dość dużą zmianę nowotworową, wdrożymy postępowanie radykalne hormonalne, no i zobaczymy, bo na usunięcie macicy zawsze będziemy mieli jeszcze czas. Wszystkie badania obrazowe, wszystkie badania diagnostyczne pokazały, że miejscem - tylko i wyłącznie - dużego guza jest sama macica i to dało taki moment optymistyczny - tłumaczył Knapp.

Pacjentkę monitorowano w UCO przez 3 lata i po kolejnych wizytach kontrolnych, które wskazywały, że jest zdrowa, zapadła decyzja, że może ona próbować zajść w ciążę. Zakończyło się to sukcesem, w sierpniu 2023 r. pani Marta urodziła dziecko.

Reklama

Często zapominamy o tym, że dysponujemy potężnym narzędziem (jakim jest) zabezpieczenie płodności i że absolutnie jesteśmy w stanie zabezpieczyć płodność. Oczywiście potem pojawia się pytanie, w którym momencie jesteśmy w stanie wkroczyć z tymi wszystkimi procedurami tak, żeby pacjentka przestała być pacjentką, a stała się mamą - powiedział Knapp. Podkreślał, że należy o tym mówić częściej, a jest to także temat dla lekarzy różnych specjalności.

Knapp ocenił, że procedura zabezpieczenia płodności (oncofertility) jest stosowana coraz częściej, choć konkretnych danych nie podał. Dodał, że jest ona ważna np. w przypadku raka endometrium, a takich nowotworów przybywa.

Mamy w Polsce ok. 6 tys. nowych przypadków, z czego 1,5 tys. pań umrze (...) więc musimy być czujni, musimy cały czas pamiętać o tym, że badania ginekologiczne (trzeba wykonywać) raz do roku, o tym, że mamy procedurę oncofertility, czyli mamy szereg narzędzi, gdzie te młode panie nie są już skazane na to, żeby nie posiadać własnych dzieci - dodał Paweł Knapp.

Knapp pytany o to, jaka część pacjentek z nowotworami ginekologicznymi ma szanse na posiadanie dzieci wskazał, że zależy to od wielu rzeczy, m.in. charakteru i wielkości oraz umiejscowienia guza, zastosowanej hormonoterapii, tego jak organizm odpowie na leczenie. To są pytania, na które tak naprawdę odpowiadamy na bieżąco i dopiero wtedy kwalifikując pacjentkę do danej procedury możemy jednoznacznie stwierdzić: to jest ta droga lub to jest ta droga - dodał. Podkreślił, że rak późno rozpoznany uniemożliwia zastosowanie procedury zabezpieczenia płodności, a pacjentki są wtedy skazane na usunięcie narządów rodnych, bo to ratuje im życie.

W procedurach oncofertility bardzo ważna jest kwalifikacja pacjentki. Nie każdej pani da się zabezpieczyć płodność (...) natomiast w wielu przypadkach tak i o tym należy pamiętać, trąbić o tym, bo często nie pamiętamy, że istnieje taka możliwość - powiedział PAP Knapp. Podkreślił, że wszystko zależy od stopnia zaawansowania nowotworu. Dodał, że obecnie rak nie w każdym przypadku oznacza śmierć, bo są nowe terapie, wiele nowotworów jest traktowanych jako choroby przewlekłe. Mówił, że ma pacjentki po raku szyjki macicy i guzie jajnika, które urodziły dzieci, bo zabezpieczono im płodność.