Zmiany dotyczące e-recept na pewno nie dotkną leków stosowanych w ginekologii – mówi DGP Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. Równocześnie nie jest planowane zwiększenie dostępności antykoncepcji awaryjnej. Polska – oprócz Węgier – jest jedynym krajem w UE, który wymaga recepty na tego typu preparaty.
Sprawdziliśmy, jak wygląda ich rynek. Z danych Pex PharmaSequence wynika, że – pomimo ograniczeń (nie tylko w postaci recepty, lecz także ceny, która jest relatywnie wysoka na tle innych państw UE) – od pewnego czasu sprzedaż tabletek "dzień po" rośnie. W tym roku może paść rekord: w dwóch pierwszych miesiącach sprzedano już ponad 52 tys. opakowań.
Dla porównania w styczniu i lutym 2019 r. było to o ponad dwa razy mniej. Jeżeli trend się utrzyma, liczba sprzedanych opakowań pigułek "dzień po" przekroczy 300 tys. rocznie. Kiedy Ministerstwo Zdrowia w 2017 r. wprowadzało receptę, sprzedaż kształtowała się na poziomie 280 tys. Po jej wprowadzeniu, w 2018 – spadła do 154 tys., by teraz znów radykalnie wzrosnąć.
Analiza danych pokazuje, że sprzedaż skoczyła po wejściu w życie wyroku Trybunału Konstytucyjnego ograniczającego aborcję.
W 2019 r. średnia miesięczna sprzedaż wynosiła ok. 13 tys. Do jesieni 2020 r. plasowała się na poziomie ok. 14 tys. Po wyroku widać nagły wzrost: już od grudnia 2020 r. do końca 2021 r. średnia miesięczna sprzedaż to 18,6 tys. opakowań. W kolejnym była jeszcze wyższa.
Zapowiadane zmiany w dostępie do recept wydawanych przez internet wywołały pytania, czy nie obejmą obszaru antykoncepcji. Resort zdrowia zapewnia, że nie było takich rozmów. – Zmiany mają dotyczyć jedynie leków uzależniających, jak opioidy czy narkotyczne. Regulacja nie dotknie preparatów stosowanych w ginekologii – deklaruje Wojciech Andrusiewicz, rzecznik MZ.
CZYTAJ WIĘCEJ W DZISIEJSZYM WYDANIU "DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ">>>