Reforma psychiatrii, która zaczęła się przed pandemią, miała zmienić model opieki i zmniejszyć obłożenie szpitali. Udzielanie świadczeń zdrowotnych przeniesiono bliżej miejsca zamieszkania pacjentów, czyli m.in. do poradni czy centrów zdrowia psychicznego. Zaproponowano też leczenie w trybie otwartym. I choć liczba ośrodków niższego stopnia referencyjności rośnie, to w ślad za tym nie poszło radykalne odciążenie szpitali, do których mają trafiać pacjenci w przypadkach nagłych, którym nie udało się pomóc na wcześniejszych etapach leczenia.

Reklama

Pół roku oczekiwania

Dramatycznie wzrosła liczba dzieci i młodzieży z myślami samobójczymi, zaburzeniami odżywiania, adaptacyjnymi wynikającymi z rozpadu rodziny czy cyberprzemocy – wylicza prof. Hanna Karakuły-Juchnowicz, kierownik Kliniki Psychiatrii, Psychoterapii i Wczesnej Interwencji SPSK nr 1 w Lublinie, gdzie czas oczekiwania na przyjęcie na całodobowy oddział młodzieżowy wynosi od pięciu do sześciu miesięcy. Do tego, na bieżąco, na oddziałach jest o 10 proc. więcej pacjentów niż zakontraktowanych z NFZ łóżek.

CZYTAJ WIĘCEJ W CZWARTKOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>

Reklama