Wirusolog podkreśliła, że aktualnie kraje Bliskiego Wschodu walczą jednocześnie z epidemią SARS-CoV-2 i MERS-CoV. Jak wyjaśniła, należą one do tej samej rodziny koronawirusów. - Co więcej, obydwa wirusy atakują dokładnie te same komórki i wykorzystują te same mechanizmy w ich wnętrzu do powielania swojego materiału genetycznego – powiedziała prof. Szuster-Ciesielska.
Zaznaczyła, że jeśli dojdzie do koinfekcji, czyli jednoczesnego zakażenia obydwoma wirusami, to w przypadku, gdy znajdą się one w tej samej komórce istnieje prawdopodobieństwo, że pomiędzy wirusami dojdzie do tzw. rekombinacji, czyli wymiany fragmentów materiału genetycznego.
- Tego, jak do tej pory nie stwierdzono "w terenie", ale przynajmniej teoretycznie jest to możliwe – podkreśliła ekspertka.
Koinfekcje różnymi wirusami oddechowymi
Jako przykład podała koinfekcję różnymi wirusami oddechowymi. - Ostatnio czytałam doniesienia ze Stanów Zjednoczonych o tym, że mała dziewczynka hospitalizowana jest na intensywnej terapii ze względu na zakażenie trzema wirusami: grypy, SARS-CoV-2 i RSV – dodała profesor.
Podkreśliła, że nie chodzi o to, aby straszyć społeczeństwo. - Po prostu przytaczam naukowe doniesienia na temat możliwości, którymi dysponuje natura i które dzięki przypadkowi mogą się zdarzyć – stwierdziła wirusolog.
Wyjaśniła, że trudno teraz powiedzieć, jaka byłaby konsekwencja koinfekcji SARS-CoV-2 i MERS-CoV, bo wymiana materiału genetycznego jest zupełnie przypadkowa. Jednak MERS-CoV w stosunku do SARS-CoV-2 jest znacznie groźniejszy, gdyż u 62 proc. zakażonych osób pojawia się zapalenie płuc prowadzące do ostrej niewydolności oddechowej. - Dlatego zespół MERS, w porównaniu do COVID-19, jest chorobą o wysokiej śmiertelności - umiera około 40 proc. zakażonyc" – uzupełniła.
Podkreśliła, że MERS-CoV jest wirusem endemicznym i występuje w krajach Bliskiego Wschodu, głównie w Arabii Saudyjskiej. Rozprzestrzenia się drogą oddechową, ale nie jest tak skuteczny w transmisji jak SARS-CoV-2. Powstają zatem ogniska zakażeń rodzinnych albo szpitalnych. Rezerwuarem pierwotnym wirusa są nietoperze, zaś wtórnym - dromadery. - Chorują głównie mężczyźni ze względu na to, że to oni opiekują się wielbłądami. Zakażenie następuje przez kontakt bezpośredni ze zwierzęciem lub jego moczem albo mlekiem – sprecyzowała prof. Szuster-Ciesielska.
Nawiązując jeszcze do możliwości mutacji wirusów zaznaczyła, że udokumentowane są już rekombinacje pomiędzy różnymi szczepami, a nawet wariantami wirusa SARS-CoV-2. - Przykładem jest rekombinant XBB, który ma wymieszany materiał genetyczny z dwóch form rodzicielskich tj. BA.2.10.1 i BA.2.75. Wzrost zakażeń tym szczepem widoczny jest w Indiach – wskazała wirusolog.
Oceniła, że jest bardzo mała szansa, aby szczep XBB pojawił się i zaczął panować w Europie. Poinformowała, że obecnie w Europie dominują dwie nowe mutacje Omikronu - subwarianty BQ.1 i BQ 1.1. W Anglii stanowią około 50 proc., we Francji – 70 proc., w Niemczech – 30 proc. odsetka zakażeń koronawirusem. - Lada chwila spodziewamy się, że te wirusy dotrą także do Polski i będą dominowały w naszym kraju – powiedziała profesor.
Zapytana, co wiemy do tej pory o tych subwariantach koronawirusa wskazała, że przede wszystkim znakomicie uciekają przed odpornością poszczepienną i poinfekcyjną. - Co więcej, komercyjnie stosowane przeciwciała monoklonalne w leczeniu ciężkich przypadków COVID-19 w stosunku do subwariantu BQ.1.1. są w ogóle nieskuteczne. To może być problemem, np. dla hematologów w leczeniu zakażonych koronawirusem osób, których układ odpornościowy już bazowo jest osłabiony – podkreśliła prof. Szuster-Ciesielska.
Przekazała, że w przypadku zakażenia subwariantem BQ.1 częściej pojawiają się inne objawy, niż przy dotychczasowych infekcjach. - Raczej nie obserwuje się objawów ze strony dolnych dróg oddechowych. Osoby zakażone tym szczepem zwykle zgłaszają objawy przeziębienia: ból gardła, katar, bóle mięśni, kaszel i bóle głowy. Ale częściej pojawiać się będą objawy gastryczne - biegunka, wymioty, bóle brzucha – uzupełniła.