Kamień tworzy się na zębach u każdego. Wszystko zaczyna się niepozornie – od śliny. Pokrywa ona powierzchnię zębów, stanowiąc swego rodzaju bazę dla rozwoju kamienia. Zawiera glikoproteiny, lipidy, enzymy i białka, które formują tzw. osłonkę nabytą. Rolą tej osłonki jest ochrona zębów przed kwasami, ale też remineralizacja szkliwa. Z drugiej strony, z czasem zaczynają przylegać do niej bakterie tworzące kolonie i budujące biofilm. Całość tego osadu to płytka nazębna, która może składać się nawet w 70 proc. z bakterii. Na tym jednak nie koniec.
– Początkowo zbierający się na zębach osad jest miękki i stosunkowo łatwo usuniemy go podczas mycia zębów. Niestety, zwykle nie robimy tego dokładnie i osad z czasem się nawarstwia, a co więcej – mineralizuje przez zawarte w ślinie sole mineralne. Tak tworzy się twardy i trudny do usunięcia kamień nazębny – mówi dyplomowana higienistka stomatologiczna Ewa Buczkowska z Medicover Stomatologia Wilanów.
Osłonka nabyta jest ważna, bo chroni zęby przed kwasami i remineralizuje szkliwo. Natomiast powstająca płytka nazębna gromadzi szkodliwe bakterie. Formuje się na koronie zęba, ale też poddziąsłowo. W jamie ustnej bytują setki gatunków drobnoustrojów, a każde z nich preferują konkretne środowisko. W ciemnej, wilgotnej i pozbawionej tlenu przestrzeni kieszonki zadomowi się gram-ujemna pałeczka P. gingivalis, niszcząca przyczep dziąsłowy. Z kolei na powierzchni zębów, z dostępem do powietrza i cukru, dobrze trzyma się gram-dodatnia bakteria S. mutans, której kwasy niszczą szkliwo, powodując próchnicę. Czy trzeba podawać więcej powodów, by się ich pozbyć?
Nie tylko szczoteczka
Podstawowym narzędziem jest oczywiście szczoteczka i pasta do zębów. Nie każdy jednak używa ich prawidłowo.
– Myjąc zęby w pośpiechu, często nie docieramy do wszystkich zakamarków, w których gromadzi się płytka, co skutkuje narastaniem kamienia. Nie tylko dzieci, ale i dorośli, mogą wypróbować tabletki barwiące szkliwo. Są do kupienia w większości aptek, można je dostać u dentysty. Rozgryzamy jedną, rozprowadzamy po zębach i możemy zobaczyć, gdzie nie domyliśmy zębów. Jeśli mimo to mamy problem z dokładnym czyszczeniem, higienistka na wizycie doradzi inne, bardziej skuteczne techniki, dobierze pastę i szczoteczkę – wyjaśnia ekspertka.
Nie ma konkretnych predyspozycji, które sprzyjają tworzeniu się kamienia: u jednych tworzy się szybciej, u innych wolniej, ale powstaje zawsze. To, co wpływa na ilość i szybkość jego odkładania to zasadowy odczyn śliny, jej niewystarczająca ilość, palenie papierosów, a także picie dużej ilości herbaty i kawy. Ogromne znaczenie ma prawidłowo przeprowadzone czyszczenie zębów przez pacjenta w domu.
Higienistka ostrzega: – Jeśli już zauważymy kamień na zębach, to nie próbujmy go usuwać na własną rękę ostrymi narzędziami. Nie tylko nam się to nie uda, ale w dodatku poranimy dziąsła, a nawet uszkodzimy szkliwo. Najlepiej poradzą sobie z nim ultradźwięki i piasek stomatologiczny.
Na kamień - higienizacja
Co właściwie kryje się pod pojęciem „higienizacja”? To zestaw zabiegów, które wykonuje dentysta lub higienistka w gabinecie. Ich celem jest usunięcie kamienia, osadu oraz płytki nazębnej ze wszystkich zakamarków, a w efekcie zapobieganie próchnicy i chorób przyzębia. Czyszczone są powierzchnie zęba i kieszonki dziąsłowe. Na higienizację składają się najczęściej: skaling, piaskowanie, polerowanie, a ich dopełnieniem jest fluoryzacja.
– Kluczem do skuteczności tych procedur jest pozbycie się złogów kamienia bez uszkadzania szkliwa. Wykorzystujemy w tym celu ultradźwięki, by za pomocą skalera usunąć kamień z powierzchni przy dziąsłach i między zębami. Szybko drgająca końcówka urządzenia rozbija stwardniałe osady i umożliwia ich wypłukanie. Nie jest to bolesne dla pacjenta, chyba że ma odsłonięte szyjki zębowe lub stan zapalny dziąseł. W takich przypadkach podajemy znieczulenie miejscowe – opisuje higienistka Ewa Buczkowska.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że odkładający się kamień nazębny jest nie tylko siedliskiem szkodliwych mikroorganizmów, ale też fizycznie powoduje obniżanie się dziąsła, czyli jego recesję. Efekt? Nadwrażliwość. Wpływa również na powstawanie próchnicy i chorób przyzębia, które mogą doprowadzić do utraty zębów.
Drugim zabiegiem, który uzupełnia skaling, jest piaskowanie. Zabieg ten polega na usunięciu osadu specjalnym piaskiem stomatologicznym. Dostępne są różne rodzaje, które dobiera się w zależności od potrzeb pacjenta.
–W zabiegu piaskowania wykorzystuje się wiele rodzajów piasku: są takie, które mają właściwości bardziej abrazyjne, czyli ścierające np. krzemionka, a są łagodniejsze dla zębów i dziąseł, jak tetraloza czy erytrytol. Ziarenka mogą być o kształcie nieregularnym lub kulistym. Wielkość cząsteczki też ma znaczenie. Im są mniejsze, tym łagodniej oczyszczają zęby. Zwykle jest to rząd wielkości kilkudziesięciu mikronów. Kwestią do decyzji pacjenta jest ich smak: od gumy balonowej po owocowe – tłumaczy ekspertka Medicover Stomatologia.
Na koniec zęby pacjenta są polerowane dedykowanymi do tego szczoteczkami i gumkami. Higienistka może użyć też specjalnej pasty do polerowania. Efekt widoczny jest natychmiast.
Jednym z ważniejszych elementów higienizacji jest fluoryzacja. To właśnie fluor sprawia, że szkliwo jest bardziej odporne na działanie kwasów, a tym samym nie tak łatwo podaje się próchnicy. W gabinecie stosuje się do tego piankę lub żel nakładany do szyn na łuki zębowe. W tym czasie preparat uwalnia jony fluorkowe, które wbudowują się w szkliwo. Całość zajmuje kilka minut.
–Istotne dla pacjenta jest to, że po higienizacji zęby mogą być nawet o kilka tonów bielsze. Pozbywając się złogów kamienia i osadów, pozbywamy się też powierzchniowych przebarwień z papierosów, kawy, herbaty czy wina. Zęby będą mieć jaśniejszy odcień, ale też stają bardziej odporne. Oddalimy dzięki temu widmo paradontozy – podsumowuje higienistka.
Higienizacja dla wymagających
W ostatnim czasie niektóre gabinety stosują też bardziej zaawansowaną formę higienizacji, która nazywa się „protokołem GBT”. Składa się na nią szereg czynności i procedur, których celem jest nie tylko usunięcie osadów, ale też edukacja i podniesienie świadomości pacjenta, tak by sam mógł jeszcze lepiej dbać o higienę.
Nazwa jest akronimem od Guided Biofilm Therapy, a cały protokół to aż 8 etapów, czyli niemal dwa razy więcej niż przy „tradycyjnej” higienizacji.
Pierwszy etap to diagnostyka, podczas której określa się potrzeby pacjenta, ale też sprawdza zęby, dziąsła i tkanki jamy ustnej pod kątem m.in. stanów zapalnych błony śluzowej czy tkanek przyzębia.
Następnie przechodzi się do wybarwiania osadów, by pokazać pacjentowi, co powinien poprawić. Zebrane wnioski higienistka omawia, proponuje zmianę techniki, dobór szczoteczki czy dodatkowych przyborów, jak irygator.
– Kolejny krok to już właściwe zabiegi, tu w formie tzw. Airflow, czyli z wykorzystaniem bardzo drobnego 14-mikronowego piasku, który usuwa biofilm naddziąsłowy i poddziąsłowy do 4 mm głębokości, a także przebarwienia oraz wierzchnią warstwę zmineralizowanej płytki. Uwzględniamy nawet język czy podniebienie. Krok dalej to „Perioflow”, czyli głębokie oczyszczanie kieszonek do 9 mm. Na tym jednak nie koniec: zostało nam usuwanie stwardniałego kamienia precyzyjną końcówką ultradźwiękową – wyjaśnia szczegóły higienistka Ewa Buczkowska.
Na zakończenie przeprowadza się kontrolę, czy wszystko przebiegło prawidłowo, a cały osad został dokładnie usunięty i proponuje się plan kolejnych wizyt. Kto powinien zdecydować się na taką wieloetapową higienizację?
– Jest ona bardzo ważna dla osób, które zmagają się z przewlekłym stanem zapalnym dziąseł, pacjentów periodontologicznych i tych po zabiegach wszczepienia implantów. Taka kompleksowa higienizacja jest właściwie dla każdego. To kompleksowe podejście do zdrowia zębów i w dodatku nastawione na gruntowną i szeroko pojętą profilaktykę – podkreśla ekspertka.