To prawda, że z każdym rokiem od rzucenia nikotynowego nałogu maleje ryzyko związanych z nim powikłań. Jednak - jak donieśli specjaliści Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health (USA) - nawet po upływie kilkudziesięciu lat byli palacze mają podwyższone ryzyko niewydolności serca.

Reklama

Do takich wniosków naukowcy doszli po przestudiowaniu zdrowia 9,5 tys. ochotników w wieku od 61 do 81 lat, obserwowanych średnio przez 13 lat. Czynni palacze byli zagrożeni chorobą średnio ponad dwa razy bardziej, niż osoby nigdy niepalące. Byli miłośnicy nikotyny mieli natomiast ryzyko średnio ponad 30 proc. wyższe.

Wyraźny wpływ palenia ustępował dopiero po 30 latach od zaprzestania.

Jednocześnie ryzyko zależało od dawki - im więcej ktoś palił, tym zagrożenie było wyższe.

- Rezultaty te podkreślają przede wszystkim wagę zapobiegania paleniu, szczególnie wśród dzieci i młodych dorosłych - mówi dr Kunihiro Matsushita, jeden z głównych autorów publikacji, która ukazała się na łamach "Journal of the American College of Cardiology".

- Mamy nadzieję, że nasze wyniki zachęcą obecnych palaczy do jak najwcześniejszego rzucenia tytoniu, ponieważ powstające szkody mogą się utrzymywać nawet przez trzy dekady - dodaje.

Niewydolność serca to postępujące zaburzenie, w którym serce coraz bardziej traci zdolność do pompowania krwi. Jest to jedna z najczęstszych przyczyn niepełnosprawności i śmierci w rozwiniętych krajach. W Polsce cierpi na nią od 600 do 700 tys. osób.

Reklama

Oprócz palenia, ryzyko tej choroby zwiększa otyłość, nadciśnienie, cukrzyca, choroba wieńcowa i zaawansowany wiek.

Niektóre rodzaje niewydolności serca można leczyć lekami, które poprawiają rokowania. W innych przypadkach możliwości terapeutyczne są mocno ograniczone. To kolejny, ważny powód, aby nie sięgać po papierosy. - Odkryte zależności pokazują, że palenie rzuca długi cień na zdrowie serca - podsumowuje dr Matsushita.