Zespół ds. COVID-19 przy prezesie PAN, złożony z reprezentantów różnych dziedzin naukowych, opublikował w piątek, 8 kwietnia, 31. stanowisko.
Napisano w nim, że "1 kwietnia 2022 r. ogłoszono w Polsce praktycznie koniec pandemii."
Tego dnia, choć realnie epidemia nadal trwa, rząd zniósł właściwie wszystkie obostrzenia, w tym obowiązkową izolację chorych, a Narodowy Fundusz Zdrowia – dodatkowe finansowanie świadczeń związane z COVID-19, m.in. finansowanie testowania i finansowanie szpitali tymczasowych. Decyzja rządu spotkała się z zadowoleniem środowisk negujących pandemię lub wręcz zaprzeczających istnieniu wirusa SARS-CoV-2. Z kolei środowiska od dwóch lat zaangażowane w walkę z pandemią raczej uważają, że jest to decyzja groźna i przedwczesna – czytamy w komunikacie.
Dodano, że naturą nie kierują politycy ani naukowcy, a wirus SARS-CoV-2 może nas jeszcze zaskoczyć.
Warto uczciwie komunikować ewentualne zagrożenia tak, abyśmy jako społeczeństwo mogli podejmować mądre decyzje, kierując się faktami, a nie kalkulacją polityczną – podkreślono.
Jednocześnie dodano, że dzisiaj pandemia jako zjawisko paraliżujące nasz świat wydaje się odchodzić do przeszłości, ale od nas będzie zależało, czy tam pozostanie.
Koronawirus nadal niebezpieczny
Wirus w dalszym ciągu jest potencjalnie niebezpieczny, szczególnie dla osób starszych lub obciążonych innymi chorobami. Jeśli pojawią się nowe rekomendacje dotyczące prewencji COVID-19 – stosujmy się do nich. W przypadku zaleceń szczepienia koniecznie zaszczepmy się – zaapelowano.
Naukowcy przypomnieli, że w Polsce około 60 proc. społeczeństwa przyjęło dwie, a 30 proc. trzy dawki szczepionki przeciwko COVID-19. Z kolei pozostali w dużym odsetku już przechorowali COVID-19 przynajmniej jednokrotnie. Dodano, że odporność nabyta w związku z zaszczepieniem lub przechorowaniem dość szybko zanika.
Niestety, brak zdecydowanej promocji akcji szczepień w Polsce, a co za tym idzie powolne ich tempo, zaowocowały ponad 200 tys. nadmiarowych zgonów – zaznaczono.
Naukowcy zwrócili uwagę, że obecnie infekcja wirusem SARS-CoV-2 skutkuje szybszym i bardziej efektywnym uruchomieniem obrony immunologicznej niż na początku pandemii i w efekcie ryzyko ciężkiej choroby i śmierci jest teraz niższe.
Nie oznacza to jednak, że omikron jest całkowicie niegroźny ani że nie powinniśmy mieć się na baczności. Omikron może ciągle wywołać ciężką i śmiertelną chorobę u osób bardziej wrażliwych oraz tych, którzy nie mieli jeszcze kontaktu z wirusem lub mieli ten kontakt dawno. A takich osób w Polsce jest dużo – czytamy w stanowisku.
Naukowcy stwierdzili, że dostępność w Polsce skutecznych leków przeciw COVID-19 będzie ograniczona.
Ale, co najważniejsze, brak monitoringu jest jak odłączenie czujników pożaru – może spowodować, że przy kolejnej fali zakażeń będziemy poruszać się ponownie po omacku, a dopiero pełne oddziały intensywnej terapii powiedzą nam, że zareagowaliśmy zbyt późno. Warto byłoby pomyśleć o strategiach, które pozwolą temu zaradzić – napisano.
Naukowcy podkreślili, że potrzebna jest spójna strategia monitoringu nie tylko częstości nowych zachorowań, ale też śledzenia ewentualnego pojawiania się nowych wariantów wirusa, szczególnie takich, które mogą powodować cięższy przebieg COVID-19.
Do przeprowadzania takiego monitoringu konieczne jest pozyskiwanie zintegrowanych danych genetycznych, klinicznych i epidemiologicznych – wyliczono.
Przewodniczącym interdyscyplinarnego zespołu doradczego ds. COVID-19 jest prezes PAN prof. Jerzy Duszyński, a jego zastępcą prof. Krzysztof Pyrć (Uniwersytet Jagielloński). Funkcję sekretarza pełni dr Anna Plater-Zyberk (Polska Akademia Nauk).