Eksperci mówili o tym podczas debaty, zorganizowanej z okazji XVIII edycji ogólnopolskiej kampanii profilaktyczno-edukacyjnej „Servier dla Serca”. Podkreślili, że społeczeństwo czekają nowe wyzwania zdrowotne. Poza chorobą COVID-19 i jej odległymi powikłaniami groźny dla zdrowia jest też niekorzystny u wielu osób styl życia, co będzie jeszcze długo pokutowało.

Reklama

- Mam wątpliwości, czy zamknięci w czterech ścianach dobrze dbaliśmy o zdrowie. Za dużo jedliśmy, na dodatek głównie słodycze, często po to by się uspokoić i pocieszyć. Efekt jest taki, że całe społeczeństwa przytyły (średnio w przeliczeniu na osobę - PAP) o 2 kg. Źle też śpimy, sen jest rwany i płytki, a to sprzyja chorobom serca – powiedziała prof. Anna Tomaszuk-Kazberuk z Kliniki Kardiologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Potwierdziła to dr hab. Hanna Mojska z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH w Warszawie. - Pierwsze w pandemii badania wskazują na większe spożycie żywności i wzrost masy ciała - stwierdziła. Specjalistka powołała się na badania przeprowadzone metodą wywiadu pod koniec 2020 r. w 10 krajach Europy, w tym również w Polsce. - Większość respondentów przyznało, że zwiększyło spożycie żywności, szczególnie produktów mięsnych i słodyczy, w tym wyrobów czekoladowych. Mniejsze było jedynie spożycia dań gotowych, ale to dlatego, że więcej przebywaliśmy w domu - zaznaczyła.

Specjalistka zwróciła jednak uwagę, że dieta ludzi niekorzystnie się zmieniała już przed pandemią. - Z danych GUS wynika, że w latach 2010-2018 r. o 130 proc. wzrosło spożycie wędlin. O 40 proc. zmniejszyło się natomiast spożycia ryb, które w Polsce było i tak bardzo małe - zaakcentowała.

Poważnym problemem jest zaniedbanie badań diagnostycznych, które powinno się wykonywać regularnie. - Domowe metody, jak notowanie pomiarów ciśnienia tętniczego są bardzo dobre, ale na ogół pacjenci zaniedbali je w czasie pandemii. Część porzuciła wykonywanie pomiarów glukozy we krwi czy cholesterolu. Inni natomiast nie wykupili nawet leków – podkreśliła prof. Anna Tomaszuk-Kazberuk.

Dodała, że ważne jest utrzymanie dobrej formy fizycznej - najlepszej obrony przed koronawirusem SARS-CoV-2 i chorobą COVID-19. - To jedyna linia obrony, ale wiele osób przestało ćwiczyć. Co czwarty Włoch przestał uprawiać sport – zaznaczyła.

Według rzecznika Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego prof. Marcina Grabowskiego największe zagrożenia zdrowotne są wśród osób po 50. roku życia. - Największy skok ciśnienia tętniczego jest wśród osób w wieku 50-75 lat i w tej grupie można uzyskać największe efekty zdrowotne – zaznaczył.

Reklama

- Kłopot polega na tym, że nadciśnienie nie boli, dopóki nie ma powikłań, takich jak udar mózgu. Tymczasem po leczeniu obniżającym ciśnienie może pojawić się ospałość, pacjent nie ma napędu zawodowego. W takiej sytuacji może on zaprzestać leczenia. To trudny okres i trzeba go przebrnąć – tłumaczył prof. Grabowski, specjalista Oddziału Elektrokardiologii Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

- Choroby przewlekłe, szczególnie w początkowym okresie, nie powodują dramatycznych objawów – przyznał prof. Leszek Czupryniak kierownik Kliniki Diabetologii i Chorób Wewnętrznych WUM. Zwrócił jednak uwagę, że w pandemii był ograniczony kontakt z lekarzami, a teleporady były nadużywane.

- Widzimy pacjentów ze zbyt późno wykrytymi chorobami nowotworowymi. I tych pacjentów będzie coraz więcej, ale są to warunki wojenne. Długo jeszcze potrwa zanim się pozbieramy, szczególnie w diabetologii. Tym bardziej, że cukrzyca to wciąż wstydliwa choroba – powiedział diabetolog.

Eksperci przyznali, że niektórzy pacjenci wolą teleporady, bo nie mają czasu na wizytę osobistą. Zdalne konsultacje są wystarczające, by skontrolować jak po przepisaniu leków lub zmianie terapii się zmieniło ciśnienia tętnicze. Podobnie można skontrolować poziom lipidów (cholesterolu i trójglicerydów) oraz wyniki innych badań laboratoryjnych, np. poziomu glukozy. Tym bardziej, że często trzeba powtórzyć badania, np. po ośmiu tygodniach od podania leków. Również chorzy wypisani ze szpitala w stanie stabilnym mogą być monitorowani za pośrednictwem teleporady.

- W niektórych krajach epidemia nie wpłynęła u diabetyków na pogorszenie wyrównania cukrzyca, parametry nawet się poprawiły. Tak jest na przykład w Australii, pacjenci byli w domu i bardziej mogli kontrolować poziom glukozy. Ale u nas ja takich chorych nie widzę – powiedział prof. Leszek Czupryniak.

Jego zdaniem dobrze sprawdzają się wideoporady, podczas których lekarz widzi pacjenta. jednak są chorzy, którzy potrzebują osobistego kontaktu z lekarzem. - Ważna jest dla nich bezpośrednia relacja z lekarzem, są wtedy spokojniejsi - dodał.

Według prof. Anny Tomaszuk-Kazberuk teleporada ograniczyła zakażenia, jednak wiele osób nie zaakceptowało zdalnej konsultacji i potrzebuje bezpośredniego kontaktu z lekarzem. - Teraz taki właśnie kontakt wielu chorych preferuje – dodała.