W opublikowanym na stronach resortu oświadczeniu wydanym przy okazji dotarcia do Chin zespołu Światowej Organizacji Zdrowia mającego zbadać genezę pandemii, Pompeo wezwał WHO, by w swoim dochodzeniu uwzględniła m.in. "nieujawnione wcześniej informacje" na temat serii zachorowań badaczy Wuhańskiego Instytutu Wirusologii (WIV).

Reklama

- Rząd USA ma powody, by twierdzić, że kilku badaczy wewnątrz WIV zachorowało jesienią 2019, przed pierwszym zidentyfikowanym przypadkiem epidemii, mając objawy zbieżne zarówno z Covid-19, jak i innymi powszechnymi chorobami sezonowymi - stwierdził Pompeo. Jak dodał, informacje te podają w wątpliwość zapewnienia przedstawicielki WIV Shi Zhengli o tym, że żaden z badaczy SARS-CoV-2 i innych koronawirusów z ośrodka nie został zakażony. Szef amerykańskiej dyplomacji podkreślił również, że wypadki w chińskich laboratoriach zdarzyły się już wcześniej, podając jako przykład wydostanie się wirusa SARS z pekińskiego laboratorium w 2004 r.

ZOBACZ AKTUALNĄ MAPĘ ZAKAŻEŃ>>>

Pompeo wezwał badaczy WHO, by zwrócili również uwagę na to, że w laboratorium w Wuhanie trwały badania nad podobnymi do SARS-CoV-2 koronawirusami pochodzącymi od nietoperzy. Dyplomata zarzucił też chińskiemu ośrodkowi tajną współpracę na rzecz sił zbrojnych.

- Te rewelacje to jedynie mały ułamek tego, co nadal pozostaje ukryte na temat pochodzenia Covid-19 w Chinach. Jakiekolwiek wiarygodne śledztwo w sprawie genezy Covid-19 wymaga kompletnego, transparentnego dostępu do laboratoriów w Wuhan, w tym do budynków, próbek, personelu i dokumentów - oznajmił Pompeo.

Zespół naukowców z WHO dotarł do Chin w czwartek, 14 stycznia, gdzie ma spędzić miesiąc na badaniach nad genezą epidemii SARS-CoV-2. Pierwotnie miał udać się do Chin na początku stycznia, by przeanalizować pierwsze wykryte przypadki zakażeń koronawirusem. Wizyta opóźniła się jednak z powodu braku zezwolenia władz w Pekinie, co chińskie MSZ określiło jako nieporozumienie.

USA wielokrotnie krytykowały Pekin za utrudnianie badań w tej sprawie i ukrywanie informacji. Jednak dotychczas nie sugerowały w tak bezpośredni sposób, że koronawirus mógł "uciec" z chińskiego laboratorium.