Strategią wyjścia z kryzysu związanego z pandemią COVID-19 stosowaną obecnie przez większość krajów jest przeczekanie do czasu uzyskania skutecznej szczepionki - ocenia biolog chorób zakaźnych, dr Rafał Mostowy z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i Stowarzyszenia Rzecznicy Nauki.

Reklama

- Do niedawna szczepionka wydawała się odległą wizją, ponieważ tworzenie nowych szczepionek jest procesem czasochłonnym i nie zawsze zwieńczonym sukcesem. Okazało się jednak, że niespełna rok od wybuchu pandemii mamy nie jedną, a przynajmniej trzy szczepionki, które zapowiadają się na skuteczne (ostateczne wyniki nie są jeszcze opublikowane w periodykach naukowych). Kiedy w takim razie możemy spodziewać się powrotu do normalności? Odpowiedź brzmi: wtedy, kiedy dzięki szczepionce osiągniemy odporność zbiorowiskową - zauważa dr Mostowy.

Wiąże się z tym jednak kilka niewiadomych. - Po pierwsze - wylicza badacz - żeby osiągnąć odporność zbiorowiskową, szczepionka musi chronić przed zakażeniami, a nie tylko przed objawami choroby – inaczej wirus może wciąż zarażać innych i potencjalnie ewoluować. Po drugie, nie wiadomo, jaka w praktyce będzie skuteczność szczepionki. Skuteczność na poziomie mniejszym niż 100 proc. oznacza, że trzeba będzie zaszczepić odpowiednio więcej osób. Po trzecie, bezprecedensowe tempo, w jakim wyprodukowano szczepionkę, budzi wątpliwości u wielu osób, nawet u tych, które popierają szczepienia. Trzeba będzie więc poczekać na więcej danych, żeby przekonać ich, że szczepionka jest bezpieczna - zauważa biolog.

Zwraca też uwagę, że logistyka szczepienia populacji całego kraju pozostaje ogromnym wyzwaniem, a dostęp do powszechnych szczepień trzeba będzie zapewnić i zorganizować jak najszybciej.

Kiedy więc jego zdaniem czeka nas powrót do normalności? - Przeprowadźmy pewien eksperyment myślowy. Załóżmy najbardziej optymistyczny wariant, mianowicie że szczepionka chroni przed zakażeniem, jest w pełni bezpieczna, skuteczna w 95 proc., będzie powszechnie dostępna od 1 stycznia i każdy się chętnie zaszczepi. Załóżmy też optymistycznie, że już 20 proc. Polaków ma wykrywalne przeciwciała na SARS-CoV-2, których poziom utrzymuje się długoterminowo. To oznacza, że aby osiągnąć poziom odporności zbiorowiskowej do końca września, musimy przez 270 dni zaszczepić ponad 19 mln Polaków, czyli ponad 70 tys. osób dziennie - opisuje. - Jest to niebagatelne wyzwanie logistyczne - ocenia.

Reklama

Podkreśla też, że przedstawione założenia są bardzo optymistyczne i jest wysoce prawdopodobne, że osób trzeba będzie zaszczepić więcej (np. gdy w praktyce szczepionka będzie mieć mniejszą skuteczność niż zapowiadana) lub dziennie wykonywanych będzie mniej szczepień, niż się spodziewamy, np. z uwagi na dostępność szczepionek na rynku. - Dlatego osiągnięcie poziomu odporności zbiorowiskowej przed jesienią 2021 wydaje się mało prawdopodobne - zaznacza.

ZOBACZ AKTUALNĄ MAPĘ ZAKAŻEŃ>>>

Reklama

Pomimo tych wszystkich niewiadomych - w ocenie biologa - strategia dystansowania społecznego i noszenia maseczek w trakcie oczekiwania na szczepionkę wydaje się być najmniejszym złem w porównaniu do pozostałych opcji: lockdownu czy nabywania odporności zbiorowiskowej w wyniku przebytej choroby, co z kolei wiąże się z ogromną śmiertelnością i zapaścią służby zdrowia.

- Tym niemniej ochrona wielu osób z grupy najwyższego ryzyka powinna pomóc odciążyć służbę zdrowia i przywrócić chociaż część normalności w drugiej połowie przyszłego roku. Ale warto mieć realistyczne oczekiwania do jej pełnego powrotu – zapewne nie przed 2022 rokiem, a być może nawet dłużej - podsumowuje.

W ubiegłym tygodniu minister zdrowia Adam Niedzielski ocenił, że w optymistycznym scenariuszu, jeżeli proces szczepień przeciwko koronawirusowi rozpocznie się w styczniu lub w lutym, to wyszczepienie całej populacji jest bardziej kwestią kwartału niż miesiąca". "Populacyjna odporność pojawi się pewnie dopiero na koniec wiosny czy na początku lata – mówił Niedzielski.

Zdaniem dr. Mostowego, żeby zaszczepić całą populację Polski w trzy miesiące musielibyśmy szczepić kilkaset tysięcy osób dziennie. - Jestem bardzo sceptyczny, czy nasza wycieńczona i niedofinansowana służba zdrowia jest w stanie tego dokonać. Poza tym pan minister powinien sobie uświadomić, że według ostatnich badań opinii publicznej co druga osoba w Polsce nie chce się szczepić na COVID-19. Jeżeli czegoś nas ta pandemia nauczyła to tego, że do walki z zarazkami same szczepionki nie wystarczą - potrzebna jest też mądra polityka docierania do ludzi z rzetelną i wiarygodną informacją - ocenił biolog.