Rząd zakłada, że w pierwszej fali zaszczepi się ok. 16 mln Polaków. Jak wynika z informacji DGP, szczepionka ma być bezpłatna, choć wcześniej rozważano różne warianty współpłacenia. Strategia szczepień jest w tej chwili dopracowywana. Szczegóły mamy poznać w najbliższych dniach.

Reklama

Wstępnie rząd przewiduje, że szczepienia ruszą w styczniu. Preparaty są w tej chwili w procedurze rejestracyjnej w EMA – Europejskiej Agencji Leków. – Mamy nadzieję, że na koniec grudnia jedna lub dwie szczepionki zostaną zatwierdzone przez EMA – mówi osoba z rządu.

W każdej gminie ma być co najmniej jeden punkt szczepień. Dlatego w zeszłym tygodniu rząd sondował lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej na temat możliwości szczepień w ich gabinetach.

Reklama

Zakup szczepionki na COVID-19 oraz jej dystrybucja w kraju ma kosztować co najmniej 5 mld zł. Pod koniec grudnia, a najpóźniej do połowy stycznia ma do nas trafić ok. 2 mln sztuk produktów koncernów Pfizer i Astra-Zeneca. W dalszej kolejności miałyby dotrzeć dostawy od Johnson & Johnson. Być może ta szczepionka będzie wymagała tylko jednej dawki, co znacznie uprościłoby logistykę. Osoby chętne do zaszczepienia nie będą miały wpływu na to, którą szczepionkę otrzymają.

Zakładamy podobną skuteczność wszystkich preparatów, priorytetem jest to, by szybko zaszczepić jak najwięcej obywateli. dlatego nie chcemy nic komplikować – twierdzi nasz rozmówca z rządu.

Szczepienia mają być dobrowolne. Rząd liczy, że do połowy 2021 r. uda się zaszczepić połowę społeczeństwa. Jednym z rozważanych wariantów jest szczepienie według roczników, zaczynając od najstarszych. Przy takiej formie "kolejkowania” chętnych dałoby się wykorzystać system PESEL, a osoby skierowane na szczepienie mogłyby otrzymywać stosowne powiadomienia, np. sms-em. Bez względu na wariant pierwszeństwo będzie miał personel medyczny.

Reklama

Strategia szczepień na finiszu

Przygotowanie strategii wzięła na siebie kancelaria premiera. Tam docierają się ostateczne ustalenia. Wiadomo już, że szczepienia na COVID-19 nie będą obowiązkowe. Jeszcze niedawno w rządzie słychać było rozważania na temat możliwej odpłatności. Ostatecznie jednak uznano, że koszty weźmie na siebie budżet.

Jeśli chcemy w pierwszej kolejności zaszczepić osoby starsze, to nie można chcieć od nich pieniędzy. Zresztą odpłatność powodowałaby niepotrzebne komplikacje natury formalnej – mówi nam osoba z rządu. Chodzi też o to, by jak największa liczba ludzi chciała się w ogóle zaszczepić. Zdaniem naszych rozmówców zachęcenie Polaków do szczepień może być trudniejsze niż zorganizowanie "szczepionkowej logistyki".

We wrześniu Ipsos opublikował badania przeprowadzone na zlecenie Światowego Forum Ekonomicznego, z którego wynikało, że w Rosji, Polsce, na Węgrzech i we Francji jest najwięcej osób nieufnych wobec ewentualnej szczepionki na COVID-19.

Ludzie obawiają się skutków ubocznych i nie wierzą w skuteczność szczepionki – podaje Ipsos. Sondaże, jakie wykonał dla DGP i RMF United Surveys, pokazują, że chęć zaszczepienia na koronawirusa deklaruje 43 proc., a nie zamierza się szczepić połowa Polaków. Takie wyniki pokazują, że rząd będzie musiał przygotować kampanię informacyjną i społeczną pokazującą pozytywne efekty szczepień dla całego społeczeństwa, a zwłaszcza seniorów, którzy są w grupie ryzyka.

Czekamy na EMA

Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika, że rząd przygotował przynajmniej pięć scenariuszy co do sposobu przeprowadzenia szczepień. Założenie jest takie, by był co najmniej jeden punkt na gminę. Wcześniej pojawiły się sygnały, że wykorzystane mogą być punkty drive-thru, apteki czy nawet gabinety dentystyczne. – Tego rodzaju punkty nie zapewniają właściwych warunków – przekonuje jednak nasz rozmówca z rządu.

Stąd ankieta przeprowadzona w zeszłym tygodniu wśród lekarzy POZ. – Tam i tak są gabinety dla szczepień obowiązkowych dla dzieci, pytanie tylko, czy mogłoby działać w nich więcej zespołów, np. dwa w każdej placówce – mówi nasz rozmówca z rządu.

W trakcie omawiania szczegółów operacji pojawił się pomysł, by przez co najmniej pół godziny po zabiegu pacjenci pozostawali pod kontrolą lekarza. – To by wymagało przygotowania szczepień w budynkach, w których można pomieścić wiele osób – podkreśla nasz rozmówca.

Strzykawki i igły, łącznie ok. 100 mln sztuk, ma zapewnić Agencja Rezerw Materiałowych.

Na dziś wiadomo, że trafią do nas szczepionki od co najmniej trzech producentów: Johnson & Johnson, Pfizera i AstraZeneca (niewykluczone, że dojdzie jeszcze CureVac lub Moderna). Kluczowa jest szybka decyzja EMA – Europejskiej Agencji Leków o dopuszczeniu preparatów do użycia na terenie UE. W tej chwili w EMA trwa tzw. przegląd kroczący szczepionek firm Pfizer, AstraZeneca i Moderna. "EMA nie może przewidzieć ogólnego harmonogramu oceny tych szczepionek, ale oczekuje, że proces ten będzie krótszy niż proces regularnej oceny" – można przeczytać na stronie Agencji. Decyzja oczekiwana jest w grudniu, choć pewności co do terminu nie ma.

Mniej zachorowań

Rząd liczy się z tym, że tempo dostaw szczepionek będzie większe niż możliwości ich dystrybucji. Dlatego w grę wchodzi pomoc ze strony samorządów.

W niektórych modelach poważnie bierzemy pod uwagę współpracę z samorządami, które mogłyby wskazywać miejsca do szczepień. Po logistyce wyborczej widać, że dobrze im to wychodzi, mają dobrze rozeznane warunki lokalowe na swoim terenie. Często są to ogólnodostępne sale, nieraz z pomieszczeniami socjalnymi, a więc potencjalnie bardzo dobre miejsca dla szczepień – wskazuje osoba z rządu.

Bez współpracy z nami nie da się tego dobrze zrobić. Możemy zagwarantować masowość i niższe koszty całej operacji, np. zapewnić dostęp do lokali, informować mieszkańców naszymi kanałami, chociażby przez szkoły – mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. – Dopominamy się o taką współpracę. Nie chcemy być znów zaskakiwani i być zmuszani do wykonywania nawet mało przemyślanych rozkazów – dodaje.

Na dziś rano zostało zaplanowane spotkanie online samorządowców z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim i prezesem NFZ Filipem Nowakiem. Będzie dotyczyć m.in. szczepionek na COVID-19.

Wczoraj resort zdrowia poinformował o niemal 11,5 tys. nowych przypadków i 283 zgonach wywołanych przez COVID-19 lub związanych z koronawirusem. Dane weekendowe na ogół są znacząco niższe od tych z dni roboczych, ale potwierdzają spadek dynamiki zarówno nowych przypadków, jak i zgonów. Mieszczą się w prognozach, z których wynika, że do połowy grudnia dzienna liczba nowych przypadków powinna spaść poniżej 10 tys.