Od soboty w Polsce ponownie obowiązuje nakaz zakrywania ust i nosa w przestrzeni publicznej, np. w sklepie, autobusie, ale także na ulicy czy w parku. Za nieprzestrzeganie tego obowiązku może grozić nawet 500-złotowy mandat. Nadal zalecane jest także utrzymywanie dystansu społecznego oraz częste mycie i dezynfekcja rąk.
U niektórych – potwierdza psycholog – nakazy i obostrzenia mogą rodzić agresję. - W ostatnim czasie ludzie często robią się agresywni. Najprawdopodobniej jest to związane z ograniczeniami. Może to mieć związek z ograniczeniem potrzeb – chcielibyśmy być wolni, musimy się dostosować, a przecież nie każdy potrafi się dostosować, co może wynikać z cech naszej osobowości. Stajemy się coraz bardziej agresywni i mniej empatyczni dla drugiego człowieka - wyjaśnia Justyna Soroka.
Kolejnym powodem może być niska tzw. prężność, będąca predyktorem zdrowia psychicznego. Chodzi o posiadanie kompetencji osobistych do radzenia sobie i mobilizacji w sytuacji doświadczania – i konieczności zaakceptowania - silnych negatywnych emocji.
- Prężność łączy się z większą odpornością na sytuacje stresowe. Taka osoba potrafi szybciej dojść do siebie po sytuacjach kryzysowych i przystosować się do nowych warunków. Ludzie w takich sytuacjach muszą się zdyscyplinować, jednak nie każdy takie wartości wynosi – tłumaczy psycholog z gliwickiego szpitala.
Jej zdaniem, obecna sytuacja wymusza na nas bycie razem i zauważenie, że – jako część większej wspólnoty - jesteśmy od siebie współzależni. Tymczasem osoby sprzeciwiające się wprowadzonym ograniczeniom często powołują się na osobistą wolność i autonomię, uznając, że jest ona naruszana; tym samym tłumaczą fakt, że nie dostosowują się do obostrzeń. W ocenie psycholog, to niewłaściwa interpretacja wolności.
- Wolność przecież nie oznacza tylko samowoli - to współodpowiedzialność za siebie nawzajem i za przyjęty system wartości. Często skupiamy się na sobie i swoich potrzebach, a niestety zapominamy o swoich najbliższych oraz o społeczeństwie – powiedziała Justyna Soroka.
Jak tłumaczyła, np. jadąc autobusem nie wiemy, z jakimi schorzeniami boryka się nasz współpasażer, dla którego możemy być realnym zagrożeniem. - Pomimo że nam nic nie dolega, nie mamy pewności, że kogoś nie zarazimy, mamy przecież różne systemy odpornościowe. Dlatego dbajmy o siebie nawzajem i przestrzegajmy obostrzeń – podsumowała psycholog.
Z przytoczonych przez ekspertkę wyników amerykańskich badań wynika, że w społeczeństwie istnieje wiele różnic w postrzeganiu ryzyka zakażenia COVID-19. Z reguły osoby o większej wiedzy na temat koronawirusa uważają wprowadzone zabezpieczenia za istotne i warte przestrzegania, inni postrzegają ryzyko jako mniejsze i nie stosują się do obostrzeń.
Szpital Miejski nr 4 w Gliwicach, gdzie pracuje psycholog Justyna Soroka, do 25 września pełnił rolę jednoimiennego szpitala zakaźnego; obecnie jest to szpital II poziomu. Przebywa tu blisko 70 zakażonych pacjentów i nie ma już miejsca dla kolejnych.