To kluczowe założenie projektu ustawy o biegłych, nad którym pracuje Ministerstwo Sprawiedliwości. DGP zapoznał się z jego treścią.

Reklama

Najważniejsze jest to, by opinie biegłych, które są kluczowe w postępowaniach sądowych, były rzetelne. Nie ma nic gorszego niż analiza wprowadzająca sąd w błąd – wyjaśnia Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości.

Teraz sytuacja jest fatalna. W wielu dziedzinach biegłymi są emeryci, którzy nie mają związków z zawodem od kilkudziesięciu lat. Niedawno sprawę o błąd medyczny opiniowała ponad 90-letnia profesor. Sęk w tym, że kluczowa w niej była ocena badania ultrasonograficznego. Tymczasem biegła ultrasonograf znała co najwyżej z książek. Ponadto biegłym można zostać także po kilkutygodniowym kursie. Niedawno modne były krótkie szkolenia grafologiczne, po których można było analizować na potrzeby sądu autentyczność podpisów.

Po wejściu w życie nowej ustawy takie sytuacje będą niemożliwe. W resorcie słyszymy, że nie chodzi o dyskryminację seniorów. Ale skoro przyjmujemy pewien cenzus wieku dla sędziów czy wykładowców akademickich, dlaczego nie mielibyśmy dla biegłych.

Projekt ustawy przewiduje też centralizację systemu biegłych. Dziś wpisywani są oni na listy przez prezesów sądów okręgowych. Zdaniem resortu rozwiązanie to się nie sprawdza. Dlatego o tym, kto biegłym zostanie, a kto nie, zdecyduje dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych. Powoła go minister sprawiedliwości. Część ekspertów nazywa to upolitycznieniem systemu.

Nie wiem, czy minister będzie wywierał naciski na dyrektora, by dobrego eksperta odrzucić. Nie wiem też, czy będą wywierane naciski na biegłych. Ale sam fakt, że takie pytania można stawiać, powoduje, że to rozwiązanie złe. Wyroki wydawane przez polskie sądy będą choćby z tego powodu kwestionowane na arenie europejskiej – wskazuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Marcin Warchoł ripostuje, że przecież dziś za najlepszych biegłych uchodzą profesorowie państwowych uczelni, a najlepszymi instytutami są również te państwowe. Formalnie więc taka pośrednia zależność istnieje już dziś. A zarazem nikt zarzutu upolitycznienia nie stawia. Otwarte pozostaje pytanie, na które w projekcie ustawy odpowiedzi nie ma: skąd brać biegłych. Już teraz na opinie trzeba czekać nawet kilkanaście miesięcy, bo fachowców brakuje. Po zaostrzeniu kryteriów lepiej nie będzie.

Reklama

Biegły nie całkiem niezależny

Czy jednostka zależna od władzy politycznej będzie dobrze zarządzała systemem ekspertyz? Jedni mówią, że gorzej niż teraz nie będzie. Inni, że to ryzyko dla uznawania polskich wyroków za granicą.

Projekt ustawy o biegłych przewiduje, że aby zostać fachowcem wystawiającym opinię dla sądów, trzeba będzie uzyskać specjalny certyfikat i zostać wpisanym na listę biegłych. Przyznanie certyfikatu będzie odbywało się na wniosek złożony za pośrednictwem systemu teleinformatycznego udostępnionego przez Ministerstwo Sprawiedliwości.
Dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych (w praktyce będzie to zreorganizowany krakowski instytut im. Jana Sehna) będzie przyznawał certyfikat lub odmawiał jego przyznania. Od decyzji kandydatowi będzie przysługiwało odwołanie do przewodniczącego rady naukowej instytutu.
Decyzja tego ostatniego będzie ostateczna. Odrzucony kandydat będzie mógł aplikować ponownie, jednak dopiero po upływie roku od daty wydania ostatecznej decyzji.
Dyrektor IES będzie miał także prawo zawieszać uprawnienia biegłych. Zrobi tak m.in. wówczas, gdy uzna, że któraś z opinii została opracowana wadliwie lub nierzetelnie.
Dyrektora IES powoływać ma na czteroletnią kadencję minister sprawiedliwości. Zrobi to po zasięgnięciu opinii rady naukowej. Ta będzie się składała z 12 osób. Pięć wybiorą sami pracownicy instytutu. Kolejnych siedem – minister sprawiedliwości. W praktyce więc nie ma przesady w stwierdzeniu, że obsada kierownictwa instytutu będzie zależała wyłącznie od woli polityka.

Zależność od ministra

Pytanie: czy to źle?
– Fatalnie. Wyroki są wydawane na podstawie opinii biegłych. Jeśli więc pojawiają się jakiekolwiek wątpliwości co do niezależności biegłych, automatycznie pojawiają się też zarzuty co do niezależności wydawanych przez sądy wyroków – uważa Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Szef jednej z katedr kryminalistyki, który zapoznał się z projektem, nie ma obaw o zależność biegłych od ministra. Jego zdaniem nie jest to na tyle intratna posada, by uznani specjaliści kładli na szali swoje dobre imię.
– Zarazem jednak mam obawy o ekspertów nieprzychylnych władzy. Przykładowo, czy wybitny prawnik, który negatywnie oceniał tzw. reformę wymiaru sprawiedliwości i stał ze świeczką pod Sądem Najwyższym, mógłby zostać biegłym? – zastanawia się ekspert.
Radca prawny dr Radosław Tymiński, autor bloga PrawaLekarza.pl, groźby upolitycznienia systemu nie dostrzega.
– Nie widzę problemu w tym, że o zostaniu biegłym będzie decydował dyrektor instytutu, którego wybierze minister. Nie uważam, by w jakimkolwiek stopniu podważało to niezależność biegłych – wskazuje. Ale – jak podkreśla – od samego mieszania herbata nie robi się słodsza.

Większe potrzeby

– Korekty dokonywane przez ministerstwo, choć w większości właściwe, są właśnie jedynie korektami. A my potrzebujemy gruntownej reformy i przebudowania systemu ekspertyz sądowych – podkreśla dr Radosław Tymiński. I wymienia: trzeba się zająć wyceną opinii (projekt ustawy tego nie dotyczy). Warto pomyśleć również nad adekwatnością, czyli dopasowywaniem biegłych do ocenianych przez nich stanów faktycznych.
– Nie może być też tak – a proszę mi wierzyć, że tak jest – że prawidłowość postępowania lekarza z małego szpitala powiatowego ocenia profesor z wielkiej kliniki – wskazuje Tymiński. Chodzi o to, by nie dochodziło do sytuacji, gdy czołowy polski ekspert w ciągu kilkunastu godzin ocenia zachowanie lokalnego medyka, który na reakcję miał raptem kilka minut. Wówczas taka opinia, choć formalnie doskonała, ma się nijak do rzeczywistości.
Niedopuszczalne jest również – a nowa ustawa z tym nie skończy – by np. pulmonologa oceniał chirurg.
– Biegłych pulmonologów brakuje. Sądy więc powołują kardiochirurgów, uznając najwyraźniej, że od płuc do serca niedaleko – opowiada szef katedry kryminalistyki. I dopowiada, że generalnie projekt ustawy ocenia pozytywnie. Uważa jednak, że po wejściu w życie nowych rozwiązań niewiele by się zmieniło w praktyce. A to dlatego, że największym kłopotem jest niewystarczająca liczba ekspertów.
– Rozwiązanie jest proste: trzeba im więcej płacić. Lekarz, który może w prywatnym gabinecie zarobić 300 zł za godzinę, nie chce dostawać za godzinę 40 zł. Jakkolwiek by nie zaklinać rzeczywistości, bez wyższych stawek sytuacji nie uda się poprawić – zgadza się Cezary Kaźmierczak.
Wysokość wynagrodzenia biegłych zostanie ustalona dopiero po uchwaleniu ustawy. Stawki znajdują się bowiem w rozporządzeniu. Resort sprawiedliwości nie ukrywa, że chciałby płacić więcej, ale – rzecz jasna – wiele zależy od możliwości finansowych państwa. Zarazem w przekonaniu ministerstwa sytuacja po uchwaleniu ustawy o biegłych powinna się poprawić ze względu na lepszą kontrolę nad opiniami. Dziś jest bowiem tak, że do ogromu sporządzonych opinii trzeba przygotowywać analizy uzupełniające. To i wydłuża postępowanie, i zwiększa koszty. Gdyby więc udało się osiągnąć stan, w którym raz złożona opinia jest akceptowana przez sąd, udałoby się choć połowicznie osiągnąć pożądany efekt.

Opinia (Marcin Warchoł wiceminister sprawiedliwości)

To jeden z kluczowych projektów Ministerstwa Sprawiedliwości w 2019 r.

System, ku któremu zmierzamy, to wzorzec niemiecki. U naszych zachodnich sąsiadów świetnie się sprawdza. Jego zaletą jest weryfikacja jakości biegłych, a to przecież ma ogromny wpływ na sprawiedliwe rozstrzygnięcia sądowe. Chodzi przecież o to, żeby opinia była rzetelna i nie trzeba było na nią czekać latami. Obecny model oparty na prezesach sądów okręgowych się nie sprawdził, co niemal wszyscy widzą i przyznają.

Projekt ustawy został wysłany do wszystkich katedr kryminalistyki w Polsce. Niebawem zorganizujemy konferencję naukowców i praktyków na temat zaproponowanych przez nas rozwiązań. Jesteśmy otwarci na uwagi. Chcemy, by ustawa o biegłych – bez wątpienia jeden z kluczowych projektów Ministerstwa Sprawiedliwości w 2019 r. – była możliwie najlepsza i zyskała możliwie najszersze poparcie wszystkich tych, których będzie ona dotyczyła. Oraz, rzecz jasna, by służyła obywatelom.

Nie zgadzam się z zarzutami chęci upolitycznienia systemu powoływania biegłych. Certyfikacja ma służyć poprawie jakości, a nie wyborom politycznym. Zresztą, przecież dziś za najlepszych biegłych uchodzą profesorowie państwowych uczelni, a najlepszymi instytutami są te państwowe. Formalnie więc taka pośrednia zależność istnieje już dziś. A zarazem nikt zarzutu upolitycznienia nie stawia.





Certyfikat biegłego będzie mogła uzyskać osoba fizyczna, która m.in.:

■ nie ukończyła 70 lat;
■ nie była karana za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe;
■ nie jest prowadzone przeciwko niej postępowanie o przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub przestępstwo skarbowe;
■ posiada uprawnienia do wykonywania zawodu w dziedzinie, w której zamierza wykonywać czynności biegłego, o ile są wymagane;
■ posiada teoretyczne wiadomości specjalne oraz co najmniej pięcioletnie doświadczenie w dziedzinie, w której zamierza wykonywać czynności biegłego;
■ posiada wiedzę w zakresie procedury postępowania prowadzonego na podstawie ustawy, niezbędną do występowania w sprawach, w których może wykonywać czynności biegłego, w szczególności w zakresie praw, obowiązków i odpowiedzialności prawnej biegłego.






Etap legislacyjny: Prace wewnątrzresortowe