Zaprezentowali na nim raport pt. „Tętnicze nadciśnienie płucne – różne aspekty życia pacjentów i ich opiekunów”, który potwierdza znaczenie wczesnej diagnozy i skutecznej terapii dla poprawy jakości życia chorych oraz ich bliskich. Ambasadorką projektu edukacyjnego „Życie bez tchu”, mającego na celu zwiększenie świadomości na temat tej choroby w społeczeństwie, została himalaistka Kinga Baranowska, zdobywczyni dziewięciu ośmiotysięczników.

Reklama

„Gdy zobaczyłam, jak chorzy na tętnicze nadciśnienie płucne funkcjonują, pomyślałam, że to są właśnie takie trudności, jakich ja doświadczam powyżej 7-8 tys. metrów w górach. Tam dosłownie po czterech krokach trzeba się zatrzymać, żeby złapać oddech, bo jest się już bardzo, ale to bardzo zmęczonym. Mogę sobie tylko próbować wyobrazić, jak tym pacjentom jest ciężko, bo ja mam tak tylko podczas moich nielicznych wypraw, a oni doświadczają tego na co dzień” – tłumaczyła Baranowska.

Prof. Marcin Kurzyna z Kliniki Krążenia Płucnego, Chorób Zakrzepowo-Zatorowych i Kardiologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku podkreślił, że tętnicze nadciśnienie płucne (TNP) jest często mylone z nadciśnieniem tętniczym, bardzo częstą chorobą układu krążenia. Tymczasem TNP jest chorobą znacznie rzadszą, ale niezmiernie ciężką. Połowa pacjentów umiera w ciągu pięciu lat od rozpoznania.

W tętniczym nadciśnieniu płucnym dochodzi do zwężenia tętniczek płucnych i ograniczenia przepływu przez nie krwi. W rezultacie serce pompuje krew do płuc pod większym ciśnieniem. Z czasem prowadzi to do powiększenia prawej komory serca i prawego przedsionka, a ostatecznie do niewydolności serca, niewydolności oddechowej i „życia bez tchu”, tłumaczył prof. Kurzyna. TNP jest najbardziej złośliwym podtypem nadciśnienia płucnego. W wielu przypadkach jego przyczyny nie są znane.

Prof. Grzegorz Kopeć, przewodniczący Sekcji Krążenia Płucnego Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego przypomniał, że zgodnie z szacunkami na TNP w Polsce cierpi ok. 1100 osób (podczas gdy na nadciśnienie tętnicze - 10,5 mln osób). Zachorować może osoba w każdym wieku – dzieci, dorośli, osoby starsze. Jednak najczęściej jest ono diagnozowane u osób między 45. a 50. rokiem życia. Kobiety cierpią na nie dwa razy częściej niż mężczyźni.

Reklama

Dr Magdalena Janus z Kliniki Kardiologii Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu podkreśliła, że objawy TNP są bardzo mało charakterystyczne. Zalicza się do nich: duszność, zmęczenie i ogólne osłabienie, zasłabnięcie (lub omdlenie) podczas wysiłku fizycznego, a także nieco rzadziej suchy kaszel i chrypkę. Aż w 99 proc. przypadków pierwszym objawem choroby jest duszność, przede wszystkim podczas wysiłku fizycznego. Z czasem brak tchu zaczyna towarzyszyć nawet podstawowym codziennym aktywnościom. Jednak w TNP bardzo zaawansowanym (IV klasa w tzw. klasyfikacji NYHA), duszność i zmęczenie mogą występować nawet w spoczynku.

- Zdrowy człowiek nie powinien mieć problemów z przejściem 200-500 metrów, czy wejściem na drugie piętro, a jeżeli taki wysiłek sprawia nam problem, powinniśmy się zgłosić do lekarza - powiedziała dr Janus. Osoby młodsze i bardziej aktywne powinny zwracać uwagę na to, czy nadążają za rówieśnikami w trakcie spaceru lub innej aktywności fizycznej, czy nie muszą przystawać, by złapać tchu. - Innym niepokojącym objawem jest sinica - jeżeli sinieją nam wargi, twarz w trakcie wysiłku - wymieniała specjalistka.

Prof. Kopeć zaznaczył, że okres od wystąpienia objawów TNP do momentu postawienia diagnozy może trwać nawet 2-4 lata. Z raportu zaprezentowanego na spotkaniu wynika, że wśród pacjentów objętych badaniem ankietowym wyniósł on ok. 7 miesięcy. Jedna trzecia pacjentów trafiła do odpowiedniego ośrodka leczącego TNP po upływie co najmniej roku.

- Pacjenci trafiają do nas z reguły, gdy mają już naprawdę duże trudności z wykonywaniem codziennych czynności, jak mycie się czy parzenie herbaty - powiedziała dr Janus. Jest to tzw. II klasa TNP w klasyfikacji wg NYHA.

Zdaniem prof. Kopcia konieczne jest skrócenie okresu diagnostyki, ponieważ choroba postępuje, a gdy pacjent późno trafia do ośrodka leczącego TNP, to jego rokowanie jest dużo gorsze, a leczenie mniej skuteczne.

Opóźnienia w diagnostyce mogą wynikać z tego, że pacjenci i ich otoczenie bagatelizują objawy, tłumaczą je wiekiem, brakiem kondycji, tym że przytyli, wymieniał ekspert. Z drugiej strony, lekarz do którego trafia pacjent TNP często nie myśli w pierwszym momencie o tak rzadkiej chorobie, ale o znacznie częstszych schorzeniach, jak choroba wieńcowa serca, niewydolność serca, astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc (POChP). - To powoduje, że - jak podają opracowania naukowe - pacjent zanim będzie miał postawioną diagnozę i trafi do referencyjnego ośrodka leczenia TNP odwiedza około pięć razy lekarza rodzinnego i ok. trzy razy lekarza specjalistę. Są to różni specjaliści: kardiolodzy, pulmonolodzy, reumatolodzy - mówił prof. Kopeć.

Z raportu wynika, że 40 proc. ankietowanych chorych na TNP zgłosiło się z pierwszymi objawami choroby do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej (lekarza rodzinnego lub internisty), 42 proc. do kardiologa, a 15 proc. do pulmonologa.

Zdaniem prof. Kurzyny rola lekarza rodzinnego w diagnozowaniu TNP jest bardzo ważna i bardzo trudna jednocześnie, bo ma on małe szanse na spotkanie pacjenta z tym schorzeniem. Dlatego lekarze rodzinni na początku powinni szukać częstszych chorób, jak astma, POChP, niedokrwistość, ale jeśli okaże się, że to jest błędny kierunek, powinni pomyśleć o rzadkich chorobach, a wśród nich o TNP. Specjalistka zaznaczył, że w diagnostyce tętniczego nadciśnienia płucnego ogromną rolę odgrywa konsultacja kardiologiczna i badanie echokardiograficzne, czyli USG serca.

Prof. Kopeć ocenił, że w Polsce pacjenci z TNP mają się gdzie leczyć. - Mamy 23 ośrodki, w których pracują lekarze doświadczeni w prowadzeniu pacjentów z tą chorobą. Jest też dziewięć ośrodków pediatrycznych - wymieniał. Dodał, że większość leków na TNP jest finansowanych w Polsce w ramach programu lekowego.

- Problemem jest natomiast to, że nie możemy łączyć różnych leków ze sobą - podsumował specjalista.