Nieoficjalnie wiadomo, że
projekt ustawy nakazujący stworzenie specjalnej strategii działań antynowotworowych powstał już w Kancelarii Prezydenta i wkrótce ma trafić do Sejmu. Na jego podstawie będą mogły zacząć się konkretne prace związane z budową owej strategii. Za jej stworzenie byłoby odpowiedzialne
Ministerstwo Zdrowia we współpracy ze środowiskiem medycznym. Obecnie nie istnieje jednolity dokument strategiczny dotyczący
onkologii.
Skoordynować chaos
W ramach nowej organizacji miałaby działać sieć ośrodków referencyjnych z Narodowym Centrum Onkologii na czele (najprawdopodobniej tę funkcję pełniłby istniejący Instytut Onkologii w Warszawie). Zgodnie z koncepcją forsowaną przez środowisko specjalistów w tej dziedzinie, narodowe centrum miałoby pełnić funkcję ośrodka, który koordynowałby procesy leczenia (np. zbierałby wiedzę o prowadzonych badaniach klinicznych, a także o dostępności różnych rodzajów terapii), jak również monitorowałby skuteczność leczenia, wypracowywałby standardy oraz zajmował się opracowaniem programów profilaktycznych.
Zdaniem lekarzy specjalistów skupionych w Ogólnopolskim Zrzeszeniu Publicznych Centrów i Instytutów Onkologicznych (OZPCiIO) na poziomie wojewódzkim koordynacją leczenia nowotworów miałyby zajmować się wskazane ośrodki. Wcześniej musiałyby wykazać, że posiadają odpowiedni sprzęt i wyspecjalizowaną kadrę do przyjmowania pacjentów z nowotworami, ale także, że wykonują odpowiednią liczbę zabiegów rocznie.
Propozycja sieci szpitali onkologicznych zakłada też, że w każdym województwie miałby powstać jeden referencyjny ośrodek, który współpracowałby z innymi placówkami onkologicznymi w regionie. To tu spływałyby dane dotyczące całej ścieżki leczenia pacjenta, a także jego losów po wyjściu ze szpitala – tak aby można było śledzić, jakie są efekty leczenia.
Koncepcja jest oparta na doświadczeniach innych krajów i znana w środowisku onkologicznym od wielu lat. Ma też oficjalne poparcie Krajowej Rady ds. Onkologii oraz Polskiego Towarzystwa Onkologicznego.
W referencyjnych ośrodkach powinna być dostępna kompleksowa opieka, zarówno pod kątem diagnostyki, jak i leczenia oraz rehabilitacji. W dodatku z całym wachlarzem możliwości:
leczeniem chirurgicznym, radioterapią i chemioterapią. To tu miałyby być prowadzone
badania kliniczne oraz podawane najnowocześniejsze leki.
Premier jest na tak
Zmiana miałaby rozwiązać największe bolączki polskiej onkologii. Obecnie, jak wynika z analizy OZPCiIO, problemem jest brak wyraźnej poprawy wyników wykrywalności raka we wczesnym stadium, brak poprawy wyleczalności nowotworów i brak stosowania aktualnych międzynarodowych standardów. W niektórych placówkach nie ma dostępu do nowoczesnych technologii, przez co nie jest możliwe prowadzenie optymalnej i kompleksowej terapii. Co ciekawe: jest zbyt wiele ośrodków, które zajmują się leczeniem onkologicznym. –
Ale są rozproszone i zamiast współpracować konkurują ze sobą ze szkodą dla jakości i efektywności leczenia. Jest dużo małych placówek, głównie w powiatach, które leczą wycinkowo, bez konsultacji z doświadczonym ośrodkiem. Sieć onkologiczna ma za zadanie zapanować nad tym organizacyjnym chaosem – mówi dr hab. Adam Maciejczyk, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Onkologii we Wrocławiu oraz
prezes OZPCiIO, który współpracował przy tworzeniu koncepcji.
2456 ośrodków ma podpisane kontrakty z
NFZ na realizację pakietu onkologicznego, z czego 17 placówek (mniej niż 1 proc.) wykonuje 50 proc. całego pakietu. Tymczasem chodzi o to, żeby wszyscy chorzy mieli zapewnioną skoordynowaną opiekę na odpowiednio wysokim poziomie. Nie ma też prawidłowego monitorowania, co się dzieje z pacjentem i czy jego leczenie jest skuteczne, nie premiuje się jakości leczenia, a także nie ma nadzoru nad przestrzeganiem standardów, które mogą być różne w różnych szpitalach.
Konsultacje na ten temat odbywały się również (obok rozmów z ministerstwami
zdrowia oraz rozwoju) z Mateuszem Morawieckim, który wówczas pełnił funkcję ministra finansów. – Był bardzo dobrze zorientowany i zainteresowany tematem poprawy organizacji w onkologii – mówi dr hab. Adam Maciejczyk.
Brak nowoczesnej terapii
Również p.o. prezes NFZ Andrzej Jacyna wielokrotnie wspominał o konieczności wprowadzenia referencyjności w szpitalach onkologicznych, która byłaby uzależniona od liczby wykonanych zabiegów.
Wojciech Wiśniewski z Fundacji Alivia reprezentującej stanowisko pacjentów podkreśla, że dobrym znakiem jest to, że temat onkologii znalazł się w exposé premiera, i dodaje, że istotne będą szczegóły wprowadzanych zmian. Część środowiska boi się jednak, że dojdzie do zbytniej centralizacji.
Wszyscy są jednak zgodni, że chociaż chodzi głównie o zmiany organizacyjne, będą potrzebne dodatkowe pieniądze. Lekarze podkreślają przy tym, że zmiana organizacyjna to jedno, ale jednym z poważnych problemów jest również brak dostępu do nowoczesnego leczenia. Doktor Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii, podczas czwartkowej konferencji podsumowującej stan polskiej onkologii podkreślał, że owszem, w tym roku wprowadzono rozwiązania z zakresu nowoczesnej terapii ukierunkowanej na cele molekularne, a także immunologii, ale tylko połowa pacjentów ma dostęp do nowoczesnego leczenia.
Wymyślili, jak poprawić służbę zdrowia
Krótsze kolejki do lepszego leczenia, edukacja zdrowotna, domowa opieka medyczna, kształcenie kadr, nowe zawody medyczne, informatyzacja systemu oraz lepszy dostęp do innowacyjnego leczenia – to rekomendacje zespołu w Ministerstwie Zdrowia powołanego po strajku lekarzy.
Z informacji DGP wynika, że zespół, który w piątek zakończył prace, analizował, na co powinny być przeznaczone dodatkowe pieniądze z budżetu (docelowo równowartość 6 proc. PKB do 2025 r.). Miał też zbadać możliwości zwiększania wynagrodzeń pracowników ochrony zdrowia (m.in. lekarzy rezydentów).
Zespół proponuje, aby dosypać pieniędzy tam, gdzie pacjenci najdłużej stoją w kolejkach, ale zaleca też wprowadzenie programów pilotażowych, które pokażą, czy taka metoda się sprawdza.
Kolejnym usprawnieniem miałoby być stawianie na kompleksową opiekę nad chorymi. Zdaniem zespołu w programach kształcenia personelu medycznego – zarówno przed-, jak i podyplomowego – powinno się większy nacisk kłaść na rozwój kompetencji miękkich, tj. poprawę efektywności komunikacji pracowników medycznych z pacjentem i w zespole terapeutycznym. A także kształtowanie wiedzy i umiejętności dotyczących praw pacjenta.
Lekarstwem na niedobór personelu i jego przepracowanie miałyby być zwiększenie puli miejsc na studiach medycznych i wypuszczenie na rynek większej liczby kadr medycznych. A także powołanie nowych zawodów, np. edukator zdrowotny, koordynator pacjenta, sekretarz/asystent medyczny, którzy zdjęliby część obowiązków z lekarzy.
Aby system działał w pełni sprawnie, trzeba wdrożyć skuteczne rozwiązania informatyczne. Ministerstwo zdrowia jeszcze się nie ustosunkowało do propozycji.