Rezygnację ze zmiany czasu na letni i zimowy zakłada projekt ustawy autorstwa PSL, jednogłośnie poparty w środę przez sejmową komisję administracji i spraw wewnętrznych. Ustawodawca proponuje w nim, by od 1 października 2018 roku w naszym kraju przez cały rok obowiązywał czas letni.

Reklama

O tym, jak reagujemy na zmiany czasu – i czy mogą być one obciążeniem dla ludzkiego organizmu – mówią eksperci, biolog i psychiatra.

Według profesor Elżbiety Pyzy z Instytutu Zoologii i Badań Biomedycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego lepiej by było, gdybyśmy nie musieli na wiosnę i zimą przestawiać zegarków, tylko przez cały czas funkcjonować w zgodności ze wskazaniami zegara wewnętrznego, zsynchronizowanego z dobowymi zmianami warunków, które panują środowisku zewnętrznym.

– Najbardziej właściwą strefą czasową dla naszego organizmu jest ta, która wynika z naszego położenia geograficznego. Najgorsza jest sytuacja, w której te zmiany się często powtarzają: gdy ktoś często lata samolotami lub pracuje na trzy zmiany przez długi okres czasu. Te sytuacje są niebezpieczne dlatego, że zegar wewnętrzny nie ma czasu na to, by zsynchronizować się z tymi nowymi warunkami zewnętrznymi – powiedziała.

Reklama

Jak zauważa profesor Pyza, podstawową funkcją tego mechanizmu jest przestawianie działania naszego organizmu z trybu nocnego na tryb dzienny. – Nasz zegar wewnętrzny funkcjonuje po to, aby zanim jeszcze wstaniemy i zanim zobaczymy światło dzienne, nasz organizm już był przystosowany do działania – mówi.

– Osobiście uważam, że wprowadzenie jednolitego czasu letniego przez cały rok byłoby dobre, z uwagi na to, że dłuższy dzień jest korzystny. Ktoś wcześnie wstający mógłby jednak woleć, aby jasno było wcześniej – to są kwestie indywidualne – zaznacza.

– To, w jakim stopniu co pół roku odczuwamy konsekwencje zmiany czasu, wynika przede wszystkim ze stopnia naszej wrażliwości na takie zmiany – stwierdza profesor Pyza. – Jedni ludzie odczuwają to jako dużą dolegliwość, inni jako mniejszą. Teoretycznie jeden dzień powinien wystarczyć, żeby zegar wewnętrzny mógł się przystosować do jednogodzinnej zmiany czasu. Ale nie wszyscy reagują w ten sposób; niektórzy do nowych warunków przyzwyczajają się nie przez jedną dobę, ale na przykład przez cały tydzień.

– Mechanizm zegara okołodobowego reguluje rytm organizmu niezależnie, ale musi się też dostosować do warunków zewnętrznych – wyjaśnia profesor Pyza. Dlatego zmiany w tym trybie mają swoje konsekwencje – prowadzą do desynchronizacji pomiędzy tym, co się dzieje na zewnątrz a wskazaniami zegara wewnętrznego.

Najbardziej drastycznie objawia się to w podróżach międzykontynentalnych, znanych jako tak zwany jet lag. – Gdy szybko zmieniamy wiele stref czasowych, nasz zegar biologiczny usiłuje zsynchronizować się z nowymi warunkami środowiska, ale nie odbywa się to zaraz po przylocie tylko trwa kilka dni, w zależności różnicy czasowej pomiędzy miejscem pobytu a miejscem docelowym. Właśnie wtedy pojawiają się takie dolegliwości, jak kłopoty z zasypianiem, zmęczenie w ciągu dnia, ból mięśni i stawów czy problemy trawienne – wylicza profesor Pyza.

Reklama

Zmiana czasu o jedną godzinę nie powoduje aż tak drastycznych konsekwencji – zaznacza ekspertka. Zazwyczaj dają one o sobie znać jako problemy ze snem. – Ponieważ nie czujemy się senni o zwykłej porze, to zwykle później też kładziemy się spać. To z kolei powoduje, że ze wstawaniem rano może być różnie – mówi.

– Zmiana czasu najbardziej dotyka ludzi, którzy mają problemy ze snem lub mają zaburzony rytm okołodobowy – potwierdza doktor Michał Skalski z Poradni Leczenia Zaburzeń Snu przy Klinice Psychiatrycznej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Jak zaznacza, u ludzi w pełni zdrowych godzina różnicy pomiędzy czasem letnim a zimowym nie powinna odgrywać większej różnicy. – Problemy z samopoczuciem przy zmianie czasu nie wynikają z tego, że człowiek śpi krócej czy dłużej. U pacjentów, którzy mają problemy z rytmem okołodobowym, każda zmiana czasu, nawet niewielka, powoduje rozregulowanie; jest to symptom znacznie poważniejszego problemu – wyjaśnia.

– Główne zagrożenie związane z zaburzeniami snu nie wynika tylko z tego, że zasypiam godzinę wcześniej czy godzinę później. Chodzi o to, że kiedy źle śpię w nocy, to rośnie mi ciśnienie, tętno, cukru – czyli zwiększa się ryzyko innych dolegliwości – tłumaczy doktor Skalski.

Choć sama zmiana czasu nie jest główną przyczyną problemów zdrowotnych u niektórych osób, to rezygnacja z niej może oznaczać pozytywne konsekwencje – stwierdza ekspert. – Podział na czas letni i zimowy to jeden z wielu czynników zewnętrznych wpływających na jakość ludzkiego życia – mówi doktor Skalski. – Jeśli więc podział ten nie ma już uzasadnienia ekonomicznego, to jego zniesienie wyeliminuje z naszego życia jeden z nieprawidłowych, stresogennych czynników.

Rozróżnienie na czas zimowy i letni stosuje się w blisko 70 krajach na całym świecie. Obowiązuje we wszystkich krajach europejskich z wyjątkiem Islandii i Białorusi. W 2014 roku na stałe na czas zimowy przeszła Rosja.

W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-1949 i 1957-1964. Obecnie obowiązuje nieprzerwanie od 1977 roku.