1. Nitkowanie.

Banał? Niestety, większość Polaków o nitkowaniu zapomina, a używanie nici dentystycznej powinno być takim samym nawykiem, jak szczotkowanie zębów. Organizacja American Dental Association zaleca nitkowanie zębów raz dziennie. Dlaczego to takie ważne?

- Niewłaściwe nawyki higienizacyjne są główną przyczyną schorzeń dziąseł. Z kolei nawet najlepsza szczoteczka nie dotrze do szczelin między zębami, gdzie gromadzą się resztki pożywienia i dochodzi do powstania płytki nazębnej, czyli lepkiego i bezbarwnego biofilmu zawierającego bakterie. Mikroby żerując na cukrach uwalniają kwasy, które demineralizują szkliwo zębów czyniąc je podatnymi na ubytki. Dodatkowo, nieusuwana płytka z czasem przekształca się w kamień nazębny, który osadzając się wzdłuż linii dziąseł może prowadzić do stanów zapalnych, odsłonięcia szyjek zębowych oraz paradontozy. Nitkowanie redukuje odkładanie się płytki, a co za tym idzie zmniejsza ryzyko rozwoju próchnicy oraz chorób dziąseł - mówi lek. stom. Monika Stachowicz z Centrum Leczenia i Profilaktyki Paradontozy Periodent w Warszawie.

Jeśli nie wiemy, jak poprawnie nitkować, poprośmy o instruktaż stomatologa lub higienistkę stomatologiczną podczas najbliższej wizyty.

Reklama

2. Skaling i piaskowanie.

Problem utwardzonej płytki nazębnej, czyli kamienia nazębnego można rozwiązać jedynie za pomocą profesjonalnej higienizacji w gabinecie dentystycznym. Składa się ona głównie z zabiegu skalingu oraz piaskowania.

- W przypadku skalingu warto zdecydować się na bardziej nowoczesne metody - za pomocą lasera lub ultradźwięków. Skaler ultradźwiękowy emituje niesłyszalne dla ludzkiego ucha bardzo wysokie częstotliwości dźwięków, co po przyłożeniu do zęba powoduje odpryskiwanie osadu. Dzięki niemu możemy więc usunąć nagromadzony przy linii dziąseł kamień nazębny, wszelkie naloty, także te z pożywienia, kawy, herbaty. Kolejno piaskarka kieruje na zęby pod dużym ciśnieniem strumień wody z dodatkiem drobin czyszczących. To również pozwala pozbyć się zanieczyszczeń. Następnie zęby polerujemy, by uzyskać pożądaną gładkość. Na gładkich zębach odkładanie się nalotów jest utrudnione i trwa dłużej - wyjaśnia ekspert.

Reklama

Ostatnim etapem higienizacji może być fluoryzacja, podczas której stomatolog pokrywa cienką warstwą fluoru zęby, dzięki czemu są bardziej odporne na wpływ kwasów i bakterii. Zabiegi te nie są na ogół bolesne, warto poddawać się im profilaktycznie raz na 0,5-1 rok, choć jest to kwestia indywidualna. U niektórych osób kamień odkłada się bardzo szybko – np. osoby cierpiące na paradontozę, palacze, chorujący na cukrzycę - i wymaga usuwania nawet co 4-6 miesięcy.

3. Kiretaż.

Gdy schorzenie dziąseł u pacjenta jest bardziej złożone i występują tzw. kieszonki przyzębne, periodontolog może zdecydować się na wykonanie kiretażu, który stosuje się w profilaktyce i leczeniu paradontozy. Kieszonki przyzębne to inaczej szczeliny między zębem a dziąsłem, które mogą powodować pogłębienie problemu, w tym stany zapalne dziąseł i paradontozę. Dzieje się tak, ponieważ bakterie penetrują w głąb kieszenie, działając destrukcyjnie na korzenie zębów i okoliczne tkanki. W przypadku braku leczenia zęby tracą swoje podparcie, stają się ruchome i wypadają. Jednym z zabiegów, które mogą przed tym uchronić jest właśnie kiretaż poddziąsłowy, który wykonywany jest w znieczuleniu miejscowym.

- Kiretaż dzielimy na otwarty lub zamknięty, czyli przy chirurgicznym nacięciu dziąsła lub bez w zależności od głębokości kieszonek przyzębnych. Ma on na celu oczyszczenie tych przestrzeni, gdzie gromadzą się bakterie i resztki pokarmowe, dzięki czemu można zredukować stan zapalny dziąseł i uniknąć destrukcji kości – mówi dr Stachowicz.

4. System Vector.

Nie każdy zabieg periodontologiczny jest inwazyjny. Przykładem jest tutaj system Vector, czyli innowacyjne urządzenie, stosowane w niechirurgicznym leczeniu chorób przyzębia. Jego działanie bazuje na wykorzystaniu ultradźwięków oraz drobnych cząsteczek hydroxyapatytu, substancji, która pomaga usunąć problematyczne złogi i warstwę bakterii, a jednocześnie poleruje powierzchnie korzeni zębów. W 90% przypadków pozwala on uniknąć metod chirurgicznych np. kiretażu.

Urządzenie może być wykorzystywane jako rodzaj skalingu poddziąsłowego, głównie w terapii chorób przyzębia, ponieważ pozwala wniknąć do trudnodostępnych szczelin i zakamarków. Jego główne funkcje to dezynfekcja i sterylizacja tkanek oraz usunięcie złogów poniżej linii dziąseł, a więc pozwala oczyścić kieszonki dziąsłowe i złagodzić stany zapalne, uniemożliwiając progres choroby – wyjaśnia periodontolog.

5. Sonda PA-ON.

Aktualnie stomatolodzy wykorzystują na tyle zaawansowane technologie w diagnostyce i terapii chorób dziąseł, że można leczyć schorzenie na każdym jego etapie. Jednym z narzędzi, które służy do rozpoznania oraz monitorowania rozwoju zapalenia przyzębia jest cyfrowa sonda periodontologiczna PA-ON. Badanie za jej pomocą pozwala na wczesne rozpoznanie chorób dziąseł i już wtedy wdrożenie leczenia, a gdy choroba się rozwija - kontrolę przebiegu na każdym etapie terapii.

Informacje zebrane przez sondę przedstawione są graficznie, pacjent może sam zaobserwować, jak zmienia się stan przyzębia podczas kolejnych wizyt, często również efekt swoich złych nawyków i zaniedbań. Niebagatelizowanie objawów przez pacjenta i diagnostyka jest tym bardziej istotna, ponieważ ze wszystkich osób badanych przez nas za pomocą sondy aż 80 proc. wymaga leczenia periodontologicznego – ostrzega ekspert.

6. Sterowana regeneracja tkanek.

Choć w przypadku schorzeń dziąseł, reagować należy od razu, to zdarzają się przypadki pacjentów, którzy do gabinetu trafiają zbyt późno. Zaawansowana, nieleczona paradontoza prowadzi do osłabienia struktur otaczających zęba, w efekcie do ich rozchwiania czy nawet utraty. Często na utracie zębów się to nie kończy, ponieważ dochodzi do atrofii, czyli zaniku kości szczęki oraz żuchwy. Brak zęba lub zębów sprawia, że kość nie jest odpowiednio obciążona, nie bierze udziału w takich czynnościach jak żucie, gryzienie, miażdżenie pokarmów, a więc nieużywana – stopniowo zanika.

Ma to szereg konsekwencji m.in. zmiana kształtu szczęki i żuchwy, a co za tym idzie zmiana rysów twarzy, zwiotczenie skóry twarzy, powstanie bruzd i zmarszczek, ale także zaburzenia pokarmowe, zaburzenia mowy oraz schorzenia stawu skroniowo-żuchwowego. Zanik kości może również uniemożliwić wszczepienie implantów stomatologicznych. W tej sytuacji także jest ratunek polegający na odbudowie i przywróceniu funkcji zniszczonym przez paradontozę tkankom.

- Stomatolog może pobudzić tkankę kostną do wzrostu i zrekonstruować utracone na skutek choroby tkanki, zarówno kości, jak i tkanki miękkie. W tym celu stosuje się technologie najnowszej generacji np. sterowaną regenerację tkanek, w tym preparaty stymulujące wzrost kości Emdogain oraz granulat naturalnej kości Bio-Oss®. Dobre efekty uzyskuje się również przy zastosowaniu masy płytkowej A-PRF, uzyskanej z osocza krwi pacjenta. Tego typu leczenie od lat wykorzystywane jest w przypadku zaawansowanych chorób przyzębia, gdzie uszkodzeniu uległy m.in. ozębna, cement korzeniowy czy struktury kostne. Choć wyznajemy zasadę, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, to w przypadku pacjentów, którzy utracili zęby, metody te pozwolą przywrócić funkcjonalność narządowi żucia – podsumowuje stomatolog.