Niedostateczna higiena rąk pracowników służby zdrowia jest jednym z powodów przenoszenia zakażeń na pacjentów. - Nie wystarczy jednak zwykła higiena, podczas przygotowań do operacji ręce trzeba myć przez 5-7 minut specjalną techniką i przestrzegając odpowiednich procedur – podkreślił prof. Andrzej Gładysz, przewodniczący Grupy Ekspertów ds. Zwalczania Zakażeń Związanych z Opieką Zdrowotną (ZZOZ) oraz pełnomocnik Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Reklama

Grupa Ekspertów ds. ZZOZ powstała, żeby zmniejszyć liczbę zakażeń w placówkach medycznych, które uznano za jedno z największych wyzwań polskiej opieki zdrowotnej. Z powodu tych infekcji w Unii Europejskiej co roku umiera 37 tys. pacjentów.

Nie wiadomo jak często zdarza się to w Polsce, ponieważ nie ma odpowiedniego raportowania zakażeń w placówkach medycznych. - Szacuje się jedynie, że co roku ulega im kilkadziesiąt tysięcy pacjentów – przyznał prof. Gładysz. Najczęściej zdarzają się na oddziałach ginekologiczno-położniczych, noworodkowych oraz chirurgicznych.

Część zgonów związanych z zakażeniami w placówkach medycznych nie jest ujmowana w statystykach, ponieważ do dokumentacji zamiast nich wpisuje się jako przyczynę śmierci np. "niewydolność krążeniowo-oddechową".

Prof. Gładysz w rozmowie z PAP zapewnił jednak, że mimo braku odpowiedniej statystyki, jeśli chodzi o zwalczanie tego rodzaju zakażeń - w naszym kraju wiele się zmieniło. - W ostatnich 20 latach dokonaliśmy skoku zarówno w świadomości personelu medycznego, jak i przestrzeganiu niezbędnych procedur – podkreślił.

Dodał, że procedury zapewniające pacjentom bezpieczeństwo muszą być przestrzegane w każdym miejscu i na każdym kroku.

Trzeba przestrzegać higieny sprzętu wykorzystywanego do terapii i diagnostyki, jak również higieny pomieszczeń, w których przyjmowani są chorzy. Żeby zapewnić bezpieczeństwo pacjentom podczas wykonywania zabiegów, w salach operacyjnych musi być rotacyjny przepływ powietrza wydmuchujący na zewnątrz drobnoustroje. Są aparaty filtrujące powietrze wokół pola operacyjnego.

- Najważniejsza jest wiedza o zakażeniach i przekonanie o konieczności przestrzegania odpowiednich procedur zarówno wśród lekarzy, pielęgniarek, jak i dyrektorów i menadżerów placówek medycznych – podkreślił prof. Gładysz.

Reklama

Oto kilka przykładów podanych przez specjalistę. Gumowa rękawiczka jednorazowego użytku powinna być zmieniona, gdy pracownik dotknął nią inny sprzęt, choćby telefon komórkowy. Koreczek od założonego pacjentowi wenflonu musi być położony na gaziku, a nie np. bezpośrednio na szafce, bo można przenieść zakażenie.

Podczas tzw. piaskowania zębów, jak również ich czyszczenia przed założeniem plomby, nie wystarczy, że stomatolog zakłada na twarz maskę ochronną. Podczas tych zabiegów drobnoustroje z jamy ustnej mogą rozprzestrzeniać się w promieniu 2 metrów i osiadać w innych miejscach, np. na narzędziach stomatologicznych.

Więcej zakażeń związanych z opieką zdrowotną to większe obciążenie finansowe dla szpitali. Grupa Ekspertów ds. ZZOZ ocenia, że co roku muszą one przeznaczyć na to od 2 do 3 mln złotych. Jeszcze większe mogą być jednak wypłaty odszkodowań związanych z tymi zakażeniami. - Zresztą, nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze, szczególnie dodatkowych cierpień pacjentów, nie mówiąc już o zgonach – podkreśla prof. Gładysz.

Prezes Polskiej Federacji Szpitali prof. Jarosław J. Fedorowski zwraca uwagę, że polskim placówkom medycznym trudno jest realizować standardy na poziomie krajów najbardziej rozwiniętych. Polski szpital dysponuje przeciętnie od pięciu do ośmiu razy niższym budżetem od podobnej placówki w Europie Zachodniej.

Wielu infekcjom można jednak zapobiec bez wprowadzania kosztownych rozwiązań. Prof. Gładysz uważa, że ważna jest organizacja pracy placówek. Nawet właściwe ustawienie łóżek zmniejsza ryzyko zakażeń. - Poza tym częściej popełniają błędy pracownicy, którzy są zmęczeni z powodu przeciążenia pracą – dodaje specjalista.

Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>