- Nowe stenty bioresorbowalne jednej z firm zastosowano na całym świecie u 125 tys. pacjentów, a w naszym kraju u kilkuset chorych. W przyszłości powinno je otrzymywać coraz więcej osób wymagających udrożnienia naczyń z powodu choroby wieńcowej – powiedział dr hab. Marcin Grabowski z I katedry i kliniki kardiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Według specjalisty, stenty nowej generacji są tymczasowym rusztowaniem wstawianym do wewnątrz naczyniowa wieńcowego, które zostało udrożnione podczas zabiegu kardiologii interwencyjnej (nazywanego balonikowaniem – przyp. PAP). - Zbudowane są z polimerów, które po założeniu do wewnątrz naczynia ulegają rozpuszczeniu najpóźniej w ciągu 36 miesięcy – wyjaśniał dr hab. Grabowski.
Prof. Janina Stępińska z Instytut Kardiologii w Warszawie uważa, że ulegające biodegradacji stenty mogą być kolejnym przełomem w kardiologii. Kiedy spełnią swoje zadanie i się rozpuszczą, leczony fragment naczynia może odzyskać motorykę i zostaje przywrócony stan sprzed choroby.
Ponieważ nowe stenty zachowują się jak lek, nazywane są również „tabletkami donaczyniowymi”.
- Liczymy na to, że po pewnym czasie może dojść do spowolnienia procesów miażdżycowych w okolicach tego miejsca, gdzie tego typu stent został wszczepiony podczas mało inwazyjnego zabiegu kardiologicznego – dodała prof. Stępińska. Wymaga to jednak potwierdzenia w dłuższym okresie obserwacji.
W połowie marca 2016 r. za dopuszczeniem do użycia w USA bioserbowalnych stentów opowiedział się panel doradczy amerykańskiej Agencji Żywności i leków (FDA). Zanim ulegną rozpuszczeniu dodatkowo uwalniają one lek o nazwie ewerolimus, hamujący namnażanie się komórek ściany naczyń krwionośnych. - W Europie stenty tego rodzaju zaczęto wcześniej stosować i są już powszechnie dostępne – powiedział dr hab. Marcin Grabowski.
W Polsce stenty nowej generacji wszczepia się jedynie podczas 5 proc. zabiegów angioplastyki. - Spowodowane jest to tym, że są one dwukrotnie droższe od stentów tradycyjnych, a ich refundacja jak na razie jest taka sama – podkreślił dr hab. Grabowski. Na spotkaniu z dziennikarzami poinformowano, że wycena nowych stentów jest opiniowana przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
Według Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, stenty różnego typu wykorzystuje się w 80 proc. zabiegów kardiologii interwencyjnej. Najczęściej są to metalowe rurki o strukturze cienkiej siateczki wstawianej do wnętrza zaatakowanego miażdżycą naczynia.
Kardiolodzy podczas „balonikowania” rozpychają złogi miażdżycowe, żeby udrożnić naczynie i poprawić w nim przepływ krwi do mięśnia sercowego. W to miejsce zakładają stent, który może jednocześnie uwalniać lek zapobiegający powstaniu zakrzepicy oraz ponownemu zwężeniu naczynia. Oprócz tego pacjenci po zabiegu przez co najmniej kilka miesięcy muszą zażywać dwa różne leki przeciwpłytkowe.
- W Polsce jest ponad 160 pracowni hemodynamicznych, w których wykonywane są zabiegi angioplastyki, m.in. z użyciem stentów. Są one w całym kraju, we wszystkich województwach, jednak nie są równolegle rozlokowane. Przykładowo, w woj. mazowieckim w 2014 r. były 23 takie placówki, w woj. zachodnio-pomorskim tylko 5, a w woj. lubuskim zaledwie 4 – powiedziała dziennikarzom prof. Stępińska.
Pracownie hemodynamiczne czynne są całą dobę, co oznacza, że w każdej chwili są w stanie przyjąć pacjenta wymagającego natychmiastowego zabiegu udrożnienia tętnic wieńcowych z powodu ostrego zawału serca. - W ten ratujący życie sposób leczymy niemal wszystkich wymagających tego chorych, co jest ogromnym sukcesem polskiej kardiologii – powiedziała prof. Stępińska.