Chińscy uczeni ogłosili na łamach pisma "The International Journal of Cardiology" wyniki badań, które powinny dać do myślenia każdemu, kogo dopada chroniczne chrapanie i bezdech nocny. Czyli około trzem milionom ludzi na całym świecie.

Reklama

Zdaniem naukowców z uniwersytetu Shangdong, lekceważone przez wiele osób chrapanie, wynikające po prostu z rozluźnienia w czasie snu mięśni w gardle, może skończyć się źle. Jak piszą w cytowanym przez "Daily Mail" opracowaniu, chrapiących dotyka dwukrotnie wyższe ryzyko zapadnięcia na udar mózgu niż osób, które śpią spokojnie. Przy czym - jak podkreślają - w przypadku tych ostatnich ryzyko udaru wynikające z chrapania jest minimalne.

Skąd ta zależność? Uczeni przebadali 25 tys. osób i tłumaczą to następująco: kiedy wskutek chrapania pojawia się bezdech i na chwilę przestajemy oddychać, mózg musi poderwać mięśnie do skurczu, człowiek po chwili ciszy wydaje z siebie głośniejszy niż zwykle hałas, po czym na jakiś czas oddech wraca do normy. Tak wygląda to na zewnątrz, z pozycji osoby, która nie może zasnąć przez chrapiącego współtowarzysza.

Tymczasem w organizmie zmagającym się z chrapaniem zachodzą o wiele groźniejsze procesy. Serce zamiast pracować na nocnym, jałowym biegu bije nieregularnie, pobudzane przez czuwający nad utrzymaniem oddechu mózg, a przez to przepływ krwi do mózgu zostaje zakłócony. Układ krwionośny "dławi się", wypada z rytmu - i tak do rana, noc w noc.

Utrudniony przepływ krwi do mózgu, nieregularna praca serca, a jeśli dodamy do tego jeszcze otyłość to mamy idealny zestaw czynników podnoszących ryzyko wystąpienia udaru lub zawału serca - ostrzegają chińscy naukowcy na łamach "The International Journal of Cardiology".

Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>

Trwa ładowanie wpisu