Transplantologia jest dziedziną szczególnie wrażliwą społecznie, bo opartą na altruistycznych odruchach - chęci pomocy innym. Takie odruchy łatwo zniszczyć - uważa prof. Zbigniew Włodarczyk, transplantolog z Bydgoszczy.
Śmierć pnia mózgu nie istnieje - ogłosił znany z wybudzania chorych ze śpiączki profesor Jan Talar, wywołując skandal na naukowym sympozjum. Jak stwierdził profesor, lekarze pobierają organy od żywych ludzi. Zarzucił im też, że nie ratują pacjentów tak intensywnie jak powinni.
Smutne, żeby nie powiedzieć żałosne, jest to, że lekarz może mieszać pojęcie śmierci mózgu z zespołem apallicznym, zamknięcia. Jeżeli czyni to świadomie, to karygodna manipulacja - twierdzi Włodarczyk.
Wykład profesora Talara wywołał oburzenie wśród obecnych na sympozjum i w cały medycznym świecie. Według lekarzy, do których mówił, nie przedstawił żadnych dowodów na poparcie swoich tez.
Część lekarzy poczuła się dotknięta, a część wprost przyznała, że jego stwierdzenia wyrządzają więcej szkody niż pożytku. - Jego wypowiedzi, półprawdy na temat naszej pracy, robią dużo krzywdy naszej specjalizacji - ocenił, cytowany przez TVN24 dr Piotr Kowalski, konsultant ds. anestezjologii i intensywnej terapii w województwie kujawsko-pomorskim.
Jednak ta kontrowersyjna teza ma, jak się okazuje swoich zwolenników. - Nie można niszczyć cywilizacji, żeby dogodzić paru ciężko chorym. Trudno - mówi w wywiadzie dla "Super Expressu" prof. Bogusław Wolniewicz, filozof i logik.
Od dawna uważam, że tzw. transplantacje, czyli przeszczepy, są w istocie nową postacią ludożerstwa - uważa Wolniewicz. - Transplantologia to ślepa uliczka w medycynie. Jeśli chodzi i przedłużanie życia, to wraz z głębszym rozpoznawaniem praw rządzących organizmem ludzkim pojawią się inne metody. I ta będzie uznawana za metodę prymitywną. To jest żerowanie na trupach i dla tego faktu nie ma usprawiedliwienia - dodał profesor.
Komentarze(14)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszepZmiętajmy,że za przeszczepami kryja się ogromne pieniądze.ogromne.i pamiętajmy też,że są często jejdyną możliwością przedłużenia życia-bo przeciez nie wyleczenia..
Wg Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), co roku 10 000 organów zmienia swojego właściciela. Światowy handel jest zdominowany przez mafię. Reporterzy telewizji niemieckiej ZDF, wykryli w roku 2010, że logistyka nielegalnych przeszczepów znajduje się w Izraelu. W Internecie handlarz z USA za zaliczką, oferuje serce za 180 000 Euro. Nielegalne centrum transplantacji w Kosowie przeszczepia rosyjskie nerki za 80 000 Euro. Płuco od chińskiego więźnia kosztuje tam 130 000 Euro.
Okazuje się, że propagowana przez niektórych piszących po polsku autorów czystość i brak korupcji niemieckiej medycyny to następna bajka propagandowa w języku polskim przeznaczona dla głupich.
Moje zainteresowanie przeszczepami zaczęło się w grudniu 1990. Zmarł wtedy, po założeniu bypassów na sercu i po dwóch przeszczepach nowych serc książę Johannes von Thurn und Taxis. Ten Książę z międzynarodowego jet setu, o niewyobrażalnym bogactwie, szacowanym na 2,5 miliardów dolarów, dostał po nieudanych operacjach serca natychmiast nowe serce. Jeszcze dzisiaj przypominam sobie moje zdziwienie i zainteresowanie, gdy usłyszałem o przeszczepie drugiego serca.
W roku 1990 w Niemczech czekało się na nowe serce przynajmniej rok czasu. Gdy okazało się, po 2 tygodniach, że organizm księcia odrzucił przeszczep, dziwnym przypadkiem znalazło się w ciągu 2 dni nowe serce, tym razem młodej kobiety, które mu natychmiast przeszczepiono. Jego lekarz w klinice Großhadern w Monachium, profesor Bruno Reichart mówił o szczęśliwym przypadku, że się dla księcia tak szybko znalazło drugie serce. Ja mu wtedy spontanicznie, słysząc wywiad w radiu, nie uwierzyłem, tylko sobie pomyślałem, że zwykły człowiek by drugiego serca nie dostał.
Tak było w roku 1990. W 2004 wstrząsnął Niemcami przypadek 24 letniej Niemki, bez rodziny, która wróciła w październiku z podróży po Indiach i zmarła w grudniu 2004 roku na zawał serca w klinice uniwersyteckiej miasta Mainz. Pomimo ciężkich symptomów infekcji, wg zeznań leczącego ją lekarza, zmarłej- bez jej zgody - gdyż jakoby cały czas była nieprzytomna, pobrano: płuca, nerki, trzustkę, wątrobę i rogówki.
Jej organy dostało 6 pacjentów. Dopiero, gdy ich 3 zmarło, to zaczęli badać, dlaczego i okazało się, że dawczyni była chora na wściekliznę. W radiu usłyszałem opinię eksperta, że młodzi lekarze nie potrafią rozpoznawać symptomów wścieklizny, gdyż w Niemczech zdarza się ona tak rzadko, że nie mieli okazji się o tym zarażeniu nauczyć! Drugim argumentem, który zapamiętałem z licznych dyskusji w radiu i telewizji, był czas do przeszczepów.
Zawsze POpieramy wszystkie POdejrzane ynteresy.
To smutne, jak to się pnie w górę: od "człowieka w momencie poczęcia", czyli dzielących się komórek po "nową postać ludożerstwa", jaką mają być przeszczepy a przez "morderstwach na dzieciach(sic!) niechcianych", czyli aborcje po stwierdzeniu głębokich upośledzeń zygot i "bruzdę dotykową", którą są dotknięci, zapłodnieni in vitro (tu już jednak bezpośrednio kościół) - paranoja goni paranoję...
I ciekawi mnie tylko, kiedy kościół zrobi z tego pakiet, zażąda od sejmu ustawy grożąc ekskomuniką tym, którzy mu się sprzeciwią...
Kraj się stacza w ciemność a ci, którzy go w tę ciemność spychają, firmują to - bądź co bądź znanymi - swoimi nazwiskami...
Żeby było śmieszniej, to jest paniusia, która płacze (oficjalnie!), że boi się wyjąć z kieszeni różaniec na ulicy, żeby go odmówić... - na ulicy
1.Pan młody Wałęsa np...teoretycznie powinien byc ,,dawcą".Przezył ..jaki(dosłownie )kosztem.To samo dotyczy syna znanego dziennikarza motoryzacyjnego Wojciecha.Ktos inny byłby juz dawno dawcą,tu zadziałały układy i pieniądze .Chłopak zyje .I dobrze,tylko co z szarymi ludzmi???
gratuluje prof.odwagi.Moze kiedys dołączę..pozdrawiam
Ofiara handlarzy narządów po dwóch latach przerwała milczenie. 20-latka z Łodzi została uprowadzona. Chciano wyciąć jej nerkę, na szczęście w dzieciństwie przeszła bardzo ciężką chorobę. To uratowało jej życie
Historię 20-letniej studentki z Łodzi przytacza "Dziennik Łódzki". Kobieta tak jak zwykle wracała do domu ze szkoły. Było już ciemno, a ona przechodziła właśnie wąską uliczką.
Nagle zatrzymał się przy niej samochód, z którego wyszedł mężczyzna i zapytał o godzinę. Dziewczyna spojrzała na zegarek i w tym samym momencie otrzymała cios w głowę. Straciła przytomność. Obudziła się na wpół naga, leżała na łóżku.
- Bluzkę miałam zdjętą, wszystko widziałam jak przez mgłę - słowa dziewczyny przytacza "Dziennik Łódzki" - Wokół brzucha i nerek zaznaczono jakieś czarne kreski. Na rękach były ślady po zastrzykach. Podano mi coś i znów straciłam przytomność.
Gdy znowu miała lekkie prześwity świadomości pamięta, że w pokoju oprócz niej była też inna dziewczyna. Z rozmów mężczyzn, którzy wokół nich chodzili zorientowała się, że jej współtowarzyszce wycięto nerkę. Mężczyźni dyskutowali o wynikach krwi ofiar.
Kolejny raz przytomność odzyskała dopiero w parku naprzeciwko łódzkiej Manufaktury. Tam doczołgała się do przystanku i poprosiła o pomoc przechodniów. Na szczęście była cała.
- Może uratowało mnie to, że jako dziecko poważnie chorowałam na zapalenie nerek. Być może dlatego też mnie wypuścili - mówi dziennikarzom lokalnej gazety.
Ciszej nad ta trumna kanibale...
Chcialbym widziec, jak byscie skomlali i ile byscie zaplacili, gyby chodzilo o zycie Waszego dziecka???
tak w rzeczywistości będę tylko w śpiączce...
Nie należy się dziwić, bo liczba biorców organów z wypasionymi kopertami jest duża, a to że jesteśmy w Unii proces pogłębiło. Pamiętam te radosne uśmiech pielęgniarek zgłaszających zgon pacjenta do zaprzyjaźnionej kostnicy, albo lekarzy opóźniających podanie środka obniżającego krzepliwość krwi zawałowcom . Dobrze że środowisko lekarskie zauważyło , że zawody lekarza i pielęgniarki zeszły w Polsce na psy .