Jak przypomniał krajowy konsultant ds. hematologii prof. Wiesław Jędrzejczak, 25 kwietnia 2012 r. ukazało się obwieszczenie ministra zdrowia, w wyniku którego z katalogu leków refundowanych w ramach chemioterapii zniknęło wiele preparatów standardowo stosowanych w hematologii. Ekspert wymienił aż 15 substancji leczniczych.

Reklama

Wystąpiłem w tej sprawie do ministerstwa zdrowia 30 kwietnia 2012 r. i otrzymałem odpowiedź, że leki te będą finansowane w ramach programu chemioterapii niestandardowej, ze względu na brak pozwoleń na dopuszczenie ich do obrotu na terenie Rzeczpospolitej Polskiej - powiedział prof. Jędrzejczak.

Trwa ładowanie wpisu

Jak wyjaśnił w rozmowie z PAP, dotychczas sprowadzano je na zasadach tzw. importu docelowego i tak będzie również obecnie. Nowością jest jednak to, że leki stosowane standardowo w chemioterapii nowotworów hematologicznych będą teraz finansowane jako chemioterapia niestandardowa. Procedura ta jest złożona i czasochłonna i może opóźnić dostępność leku dla pacjenta. Tymczasem u chorych na nowotwory leczenia nie powinno się odwlekać.

Reklama

Finansowanie w ramach chemioterapii niestandardowej wymaga indywidualnej zgody dyrektora oddziału wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ) po rozpatrzeniu wielostronicowego wniosku podpisanego przez lekarza, jego ordynatora, dyrektora szpitala i konsultanta wojewódzkiego. Co więcej, procedura ta musi być powtarzana co 2-3 miesiące - tłumaczył prof. Jędrzejczak.

Według specjalisty, chorych, dla których będzie ona konieczna, jest w Polsce kilka tysięcy. Wniosku na import docelowy oraz na chemioterapię niestandardową będzie bowiem wymagał każdy cykl leczenia indukcyjnego (tj. mającego doprowadzić do wycofania objawów choroby - PAP) białaczki ostrej, leczenie starszych pacjentów z przewlekłą białaczką limfocytową, a praktycznie każdy cykl leczenia szpiczaka wymaga jednego lub dwóch takich wniosków. Jest to tylko część problemu, bo są jeszcze pacjenci chorzy na chłoniaki - zaznaczył Jędrzejczak.

Jak ocenił dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologi, takie sytuacje są w dużym stopniu wynikiem braku komunikacji między decydentami a specjalistami. Nie rozumiem, dlaczego nie docenia się w Polsce roli konsultantów krajowych i wojewódzkich, i dlaczego nie pyta się ich o zdanie przy opracowywaniu ustawy zdrowotnej, choć pozwoliłoby to uniknąć wielu późniejszych problemów z leczeniem - powiedział.

Reklama

Eksperci zwrócili też uwagę na znacznie gorszy dostęp polskich pacjentów do nowych skutecznych, ale drogich leków stosowanych w hematoonkologii.

Dr Artur Jurczyszyn z Kliniki Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie dał za przykład leczenie chorych na szpiczaka mnogiego. Na całym świecie leczenie tych pacjentów rozpoczyna się z użyciem bardzo skutecznego leku o nazwie bortezomib. Tymczasem w Polsce jest on podawany w tzw. drugim rzucie, gdy pierwsza terapia nie pomoże. Co więcej kryteria, zgodnie z którymi kwalifikuje się pacjentów do leczenia bortezomibem, wykluczają chorych z niewydolnością nerek, choć wiadomo, że szczególnie ta grupa powinna otrzymać lek na początku terapii.

Chorzy i lekarze od kilku lat nie mogą się też doczekać na program, w ramach którego można by stosować inny nowoczesny lek na szpiczaka - lenalidomid. W 2010 r. ówczesny wiceminister zdrowia Marek Twardowski obiecywał, że program wejdzie w życie we wrześniu 2010 r., ale dotychczas obietnica nie została spełniona.

Z kolei prof. Jan Walewski z Centrum Onkologii w Warszawie przypomniał, że od 6 lat próbuje bezskutecznie zracjonalizować program terapeutyczny leczenia chłoniaków.

Eksperci obecni na seminarium podkreślali, że koszty opieki zdrowotnej będą rosły i dlatego konieczne są nowe źródła finansowania nowoczesnych terapii, np. poprzez zwiększenie składki zdrowotnej, a także wprowadzenie dobrowolnych ubezpieczeń zdrowotnych.

Wtorkowe seminarium zorganizowała Fundacja Watch Health Care.