Chodzi o bisfenol A, wykorzystywany między innymi do produkcji plastiku, z którego powstają przedmioty codziennego użytku, na przykład butelki czy sprzęt AGD. Długotrwałe narażanie się na wpływ bisfenolu podnosi ryzyko zachorowania między innymi na cukrzycę, astmę czy wystąpienia niektórych schorzeń serca. Substancja ta zaburza działanie systemu endokrynologicznego, więc ma również wpływa na gospodarkę hormonalną organizmu.
Zagrożenia nie ma, dopóki mamy do czynienia z bisfenolem w niskim stężeniu. Ale jak wynika z badań opublikowanych w najnowszym numerze magazynu naukowego „Enviromental Science & Technology”, coraz większe dawki tej substancji można znaleźć na banknotach.
W raporcie opisano analizę chemiczną 156 banknotów z 21 krajów. Wszystkie zawierały pewne, różniące się od siebie ilości bisfenolu. Skąd się tam wziął? Naukowcy są pewni, że wszystko przez paragony nagminnie wkładane do portfeli wraz z resztą po zakupach. Do produkcji papieru termicznego używa się właśnie bisfenolu. A ten przenika z paragonów na banknoty, a potem zostaje na dłoniach.
Choć w badaniach nie uwzględniono banknotów polskich (najwięcej bisfenolu zawierała waluta Brazylii, Czech i Australii), warto pamiętać, by po przyjściu z zakupów dokładnie myć ręce. To na pewno jest również argument za trzymaniem paragonów z dala od portfela i – być może – za częstszym korzystaniem z kart płatniczych.