Matthew Green już wkrótce będzie mógł wrócić do swojej rodziny, siedzieć z żoną na ławce, a nawet – jeśli lekarze mu nie zabronią – kopnąć kilka razy piłkę z synem. Mężczyzna musi słuchać zaleceń lekarzy, jeśli chce dożyć transplantacji. Zresztą nie mógłby biegać po boisku, bo cały czas ma przy sobie torbę ze sterownikiem sztucznego serca, które przetacza krew w jego piersi.

Reklama

Gdyby nie ta plastikowa pompa, Matthew Green nie mógłby żyć. Jego własne serce było zbyt słabe. Dlatego chirurdzy musieli mu je usunąć. Teraz Brytyjczyk może w domu czekać na dawcę zdrowego organu. Zresztą jak się okazuje, nie będzie siedział w domu cały czas.

Mężczyzna jest pierwszym pacjentem w Wielkiej Brytanii, który wyjdzie ze szpitala z pompą zamiast serca. Sterownik, który nią zawiaduje, jest zminiaturyzowany do tego stopnia, że pozwala mu na normalne funkcjonowanie. „Normalne” sztuczne serca unieruchamiają pacjentów w szpitalnym łóżku. Jednostki kontrolujące pracę pompy i sam jej układ są bowiem dość duże. Dlatego Matthew Green już może mówić o wielkim szczęściu.

„To zrewolucjonizowało moje życie. Wcześniej nie mogłem nigdzie pójść. Z trudem wspinałem się na schody” - wspomina w rozmowie z BBC News. Teraz już trenuje spacery, lekarze sprawdzają, jak sobie radzi. - „W ostatni weekend poszedłem do pubu na lunch. To było fantastyczne uczucie, być wśród ludzi” - cieszy się.

Urządzenie, które podtrzymuje krążenie w ciele pacjenta, choć jest bardzo skomplikowane, nie powinno zastępować serca przez zbyt długi czas. Dlatego lekarze usilnie szukają dawcy dla swojego pacjenta.