Ula miała siedem miesięcy, gdy trafiła na stół operacyjny w Śląskim Centrum Chorób Serca. Lekarze stwierdzili u niej kardiomiopatię gąbczastą. Przez włókna jej serca przesączała się krew. Robiło się jak gąbka, coraz większe i coraz słabsze. Dziewczynka nie przeżyłaby, gdyby nie znalazł się dawca serca. Na szczęście się znalazł.

Reklama

W krytycznym momencie choroby Ula ważyła zaledwie 4,5 kilograma – pisze „Gazeta Wyborcza”. Dziś mierzy 110 centymetrów, waży 20 kilogramów, a nowe serce rośnie razem z nią.

„Kiedy rosną płuca i cała klatka piersiowa, robi się w niej więcej miejsca i serce, choć obce, dostosowuje się do tej zmiany” - tłumaczy profesor Marian Zembala, szef ŚCChS.

Jak wyjaśnia docent Michał Zakliczyński, kierownik Poradni Transplantacyjnej ŚCChS, serce rośnie, bo wykorzystuje komórki macierzyste Uli. Jak do tego dochodzi? Najłatwiej sprawdzić to w sytuacji, gdy biorca i dawca są odmiennej płci. Wystarczy zbadać chromosomy w komórkach.

Reklama

Zagadką jest wciąż, jak szybko odnawiają się komórki serca po przeszczepie. Lekarze i naukowcy zastanawiają się, czy można bezpiecznie podejmować próby przyspieszenia tego procesu. Niewykluczone, że takie działania pomogą w regeneracji niewydolnego serca, na przykład po zawale.