"Pionierska operacja przeszła bardzo pomyślnie, tak jak i pierwsze tygodnie po transplantacji. Chory jest przygotowywany do wypisania ze szpitala do domu. W tym tygodniu zostanie wypisany w stanie bardzo dobrym" - informował we wtorek szef zabrzańskiego ośrodka prof. Marian Zembala.

Reklama

W środę w Zabrzu przedstawiono dziennikarzom poddanego przeszczepowi pacjenta. 30-letni Damian Król z Czechowic-Dziedzic, u którego dokonano transplantacji obu płuc, cierpiał na skrajnie ciężką niewydolność oddechową, wynikającą z przebiegu nabytej genetycznie choroby. Operację wykonał 7 marca wychowanek prof. Zembali, dr Jacek Wojarski, od 2005 r. odpowiedzialny w Zabrzu za program przeszczepów płuc.

"Czuję się bardzo dobrze, prawdopodobnie jutro do domu jadę, jak wszystko dobrze pójdzie. W ostatnich trzech latach miałem już trudności z poruszaniem się, praktycznie siedziałem w domu, bo od razu duszność łapała. Biernie używałem tlenu, nocą cały czas, w dzień, jak się lepiej czułem, tylko do ćwiczeń. Oddech był bardzo płytki, taki szybki" - relacjonował w środę pan Damian.

"Teraz - gdzie tam tlen, to już zapomniałem. Już nie czuję, że oddycham. Przed przeszczepem każdy wdech był obciążeniem. Czy się bałem? Samej operacji nie, jak teraz tego pilnowania się w pierwszy rok po operacji. Marzenia mam skromne: najpierw w domu ustawić kupione nowe meble i zaprosić kolegę na kawę, potem wyjść z domu, pospacerować, spotkać się ze znajomymi. Chciałbym też sobie kupić rower, bo lubiłem dużo na rowerze jeździć. A potem, po roku, dwóch - zależy od rekonwalescencji - chciałbym znaleźć pracę. Na razie podziękowałem już Bogu za szansę, za ten przeszczep" - zaznaczył Król.

Reklama

Dr Wojarski wyjaśniał w środę, że na razie, przez najbliższy rok pan Damian, podobnie jak inni biorcy przeszczepionych płuc, będzie musiał uważać na możliwości potencjalnych zakażeń. Płuca pozostają w stałym kontakcie ze środowiskiem zewnętrznym, dlatego są bardzo narażone na infekcje. To dlatego pan Damian przyszedł w środę do dziennikarzy z maseczką na twarzy, którą potem na chwilę zdjął - do zdjęć.

Według dr. Wojarskiego, po pierwszym roku od przeszczepu zwykle osiągany jest już pewien balans między koniecznością ochrony pacjenta przed odrzuceniem przeszczepu, a utrzymaniem w organizmie równowagi związanej z upośledzeniem odporności.



Reklama

Mukowiscydoza to groźna i nieuleczalna, uwarunkowana genetycznie choroba, objawiająca się głównie przewlekłą chorobą układu oddechowego. Ratunkiem dla najciężej chorych pacjentów może być przeszczep płuc, jednak dotychczas w Polsce nie stosowano takiej metody u tej grupy chorych. Jako pierwszy zrobił to ośrodek w Zabrzu, który prowadzi największy w Polsce program transplantacji płuc.

Dotychczas w Zabrzu wykonano ponad 50 przeszczepów płuc u chorych, których płuca w wyniku różnych schorzeń były nieodwracalnie uszkodzone. Śląskie Centrum Chorób Serca jako jedyne w Polsce z powodzeniem wykonuje takie operacje. Pierwszego udanego jednoczesnego przeszczepu serca i płuc dokonał tam 10 lat temu prof. Marian Zembala. Dwa lata później, w 2003. r., w Zabrzu dokonano pierwszego pomyślnego przeszczepu pojedynczego płuca.

Zapotrzebowanie na przeszczepy płuc w mukowiscydozie w Polsce szacowane jest na ok. 10-15 operacji rocznie. Dzięki m.in. środkom unijnym do 2014 r. w Śląskim Centrum Chorób Serca powstanie w planowanym tzw. pawilonie C narodowy ośrodek transplantacji serca i płuc u dorosłych i dzieci, w tym także dla chorych z mukowiscydozą.

Również przed tym terminem przeszczepy płuc będą ciągle w Zabrzu wykonywane, ale na mniejszą niż potrzeba skalę. Problemem jest m.in. konieczność stworzenia specjalnych warunków, co na razie w Zabrzu, wobec szczupłości miejsca w dotychczasowym niewielkim budynku, jest trudne. Mimo to, od operacji pana Damiana wykonano tam już dwa kolejne przeszczepy tego narządu - u dwojga 26-latków z idiopatycznym nadciśnieniem płuc.