Trwające cztery lata na University of Tennessee badania wykazały, że zarówno w krótkiej, jak i długiej perspektywie oboje partnerzy są szczęśliwsi, gdy kobieta ma mniejszy indeks masy ciała (BMI) niż mężczyzna.

Reklama

Przede wszystkim mężczyźni nie odchodzą od partnerek, które wydają im się atrakcyjne fizycznie, czyli w naszej kulturze szczupłe - podkreślają uczeni. Z drugiej strony zgrabna sylwetka sprawia, że kobiety czują się kochane, pożądane, a ich poczucie własnej wartości wzrasta.

Po ogłoszeniu wyników badań, niektórzy od razu zwrócili uwagę na rozstających się po siedmiu latach małżeństwa Jennifer Lopez i Marka Anthony'ego. Mimo że piosenkarka jest ubóstwiana za swoje kobiece kształty, jest też wyraźniej bardziej masywna niż jej mąż. Wydaje się, że ta teoria wyjątkowo dobrze sprawdza się wśród celebrytów. Modelka HeidiKlum, żona Seala, która mimo czterech ciąż zachowała swoją szczupłą sylwetkę - nie tylko utrzymała związek, ale nawet odnowiła przysięgę małżeńska. Po 11 lat małżeństwa David Beckham i superszczupła Victoria też mają się dobrze.

Uczeni z Tennessee wybrali 169 par małżeńskich poniżej 35. roku życia i przez cztery lata, co sześć miesięcy przeprowadzali ankietę. Odkryli, że mężczyźni z wyższym wskaźnikiem BMI (stosunek masy ciała do wzrostu) byli szczęśliwsi na początku swojego małżeństwa i tacy pozostali. Ten sam mechanizm działał w przypadku kobiet - po czterech latach te szczuplejsze od mężów były równie, a nawet bardziej szczęśliwe niż te, które ważyły podobnie lub więcej niż partnerzy.

"Najbardziej pozytywna wiadomość, jaka płynie z naszych badań brzmi tak: kobiety niezależnie od tego, jaki noszą rozmiar mogą być szczęśliwe, jeśli wybiorą odpowiedniego partnera. Wcale nie muszą być bardzo szczupłe" - powiedziała kierująca badaniem Andrea Meltzer.