To nowatorska i skuteczna metoda leczenia, a przy tym bezpieczna dla chorego - powiedział dr n. med. Wojciech Dąbrowski z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Hematologicznej warszawskiego IHiT. W Polsce jest wykorzystywana od dwóch lat, głównie Warszawie, gdzie wykonano dotąd ponad 30 takich zabiegów.

Reklama

Amerykańska metoda Halo stosowana jest też w Łodzi, Tychach i Poznaniu, ale na razie przeprowadzane są tam jedynie pojedyncze zabiegi. To wciąż nowa metoda, w innych krajach również wykorzystuje się ją zaledwie od kilku lat. Z dotychczasowych obserwacji wynika, ze jej skuteczność sięga 80-90 proc.

Dr Dąbrowski wyjaśnił, że w leczeniu przełyku Barretta stosowane są również inne techniki zabiegowe, takie jak koagulacja argonowa, mukozektomia endoskopowa i terapia fotodynamiczna. Zalety metody Halo polegają na tym, że jest ona najmniej inwazyjna i nie ma do niej szczególnych przeciwwskazań. Jedynie nie powinno się jej stosować u kobiet w ciąży oraz u osób z owrzodzeniami i stanami zapalnymi przełyku.

Zabieg polega na działaniu prądem o częstotliwości radiowej na chorą tkankę przełyku. Trwa nie dłużej niż 30 minut. Chory jeszcze tego samego dnia może opuścić szpital. Jeśli za pierwszym razem nie powstanie prawidłowa śluzówka przełyku, zabieg jest powtarzany nawet kilkukrotnie, w odstępie jednego lub dwóch miesięcy.

Reklama



W czwartek metodą Halo po raz pierwszy była operowana 62-letnia pacjentka, która od kilkunastu lat chorowała na refluks. Od ponad roku znacznie gorzej się czułam, mocno nasilały się bóle przełyku i żołądka - powiedziała. Lekarz prowadzący skierował ją na gastroskopię, badanie endoskopowe górnego odcinka przewodu pokarmowego. Wtedy się okazało, że cierpi na przełyk Barretta z tzw. dysplazją śluzówki, co może doprowadzić do powstania raka przełyku.

Według dr Dąbrowskiego, 62-letnia pacjentka miała to szczęście, że przeprowadzono u niej w porę gastroskopię. Takie badanie powinno być wykonywane regularnie u wszystkich chorych z przełykiem Barretta, gdyż u co drugiego chorego doprowadza do powstania raka przełyku.

Reklama

Każdy pacjent z przełykiem Barretta ma pół procenta szans rocznie na zachorowanie na raka przełyku. Jeśli nie jest leczony, po 30 latach ma 15 proc. szans na rozwój nowotworu. Dlatego chorzy z przełykiem Barretta powinni być pod stałym nadzorem - twierdzi specjalista.

Zaleca się też, aby gastroskopii poddawane były osoby po 50 r. życia cierpiące na przewlekły refluks. Jeśli badanie daje jakieś podejrzenie, wówczas należy wykonać biopsję, czyli pobrać wycinek tkanki i przeprowadzić badanie histopatologiczne. Obecność komórek jelitowych w przełyku (jest to tzw. metaplazja jelitowa) świadczy o tym, że powstał przełyk Barretta. Wtedy zagrożenie rakiem przełyku jest kilkadziesiąt razy większe niż u zdrowych ludzi.



Na nowotwór przełyku mniej narażone są jedynie te osoby z przełykiem Barretta, u których nie ma dysplazji śluzówki. Chory otrzymuje wtedy jedynie leki hamujące wydzielanie kwasu solnego w żołądku (tzw. inhibitory pompy protonowej).

Trzeba jednak pamiętać, że przełyk Barretta to schorzenie w zasadzie bezobjawowe, pomijając objawy choroby refluksowej. Dlatego można żyć nie wiedząc o nim - ostrzega dr Dąbrowski. Amerykanie szacują, że tą chorobą zagrożonych jest 1 proc. dorosłej populacji. A na każde 100 wykonanych gastroskopii u jednej osoby diagnozuje się ewidentne zmiany potwierdzające istnienie przełyku Barretta. Mniejsze zmiany mogą być nierozpoznane przez lekarza wykonującego badanie endoskopowe.