Z danych przedstawionych na spotkaniu z dziennikarzami wynika, że w Polsce na chorobę Parkinsona cierpi już 100 tys. osób, ale ich liczba stale rośnie. Są oni leczeni powszechnie dostępnymi lekami doustnymi zawierającymi lewodopę, będącą prekursorem dopaminy i przekraczającą barierę krew-mózg.

Reklama

- W początkach choroby łatwo pacjenta usprawnić tymi preparatami, podobnie jak poprawia się stan chorych na cukrzycę, którzy wymagają zażywania insuliny – powiedziała neurolog dr Magdalena Boczarska-Jedynak. Cierpiący na chorobę Parkinsona częściowo odzyskują sprawność, mogą prowadzić normalne życie i kontynuować pracę zawodową.

- Z czasem leki przestają działać. Chorzy muszą stosować coraz większe ich dawki, niektórzy pacjenci zamiast dwa, trzy razy dziennie zażywają je nawet 8-10 razy, żeby mogli funkcjonować, gdyż efekt terapeutyczny ustępuje już po 60-90 minutach, a czasami nawet szybciej – wyjaśniała specjalistka.

Po 5, 10 lub 15 latach chorzy zwykle przestają reagować na leki doustne i wymagają zastosowania ciągłej stymulacji dopaminergicznej. Zapewniają ją nowe technologie, takie jak głęboka stymulacja mózgu (deep brain stimulation - DBS) oraz tzw. terapia infuzyjna.

- DBS polega na tym, że do określonych struktur mózgu wszczepia się elektrody, które po wpływem impulsów elektrycznych poprawiają sprawność chorego – tłumaczyła dr Boczarska-Jedynak. Ta metoda wykorzystywana jest w naszym kraju od 15 lat.

Od niedawna dostępny jest u nas dojelitowy wlew lewodopy zapewniający chorym stały dopływ dopaminy, ponieważ tak podany lek dobrze się wchłania i płynie wraz z krwią do mózgu. Efekt terapeutyczny tej metody jest podobny, czyli utrzymanie chorego w lepszej sprawności.

- Są jeszcze dwie metody, które nie są jeszcze w Polsce refundowane - powiedziała specjalistka. Jedna z nich to pompa apomorficzna (infuzja podskórna), a kolejna to rotyngotyna podawana w plastrach, która daje efekt podobny jak dopamina. Po naklejeniu na skórę zapewnia również zapewnia ona stały dopływ leku.

Zdaniem dr Boczarskiej-Jedynak, do głębokiej stymulacji mózgu nadaje się 10-20 proc. pacjentów z chorobą Parkinsona. Nie mogą oni przekroczyć 70. roku życia, a choroba musi trwać co najmniej 5 lat, ale nie więcej niż 15 lat. Przeciwwskazaniem są zaburzenia psychiczne, w tym depresja, a także otępienie oraz poważne choroby współistniejące.

Reklama

Specjalistka przekonywała, że choć głęboka stymulacja jest droższa od tradycyjnej farmakoterapii, to licząc w dłuższym okresie jest opłacalna. - Koszty tej terapii w porównaniu ze standardową farmakoterapią wzrastają o 32 proc. w pierwszym roku i związane są ze wszczepieniem stymulatora, ale spadają o 54 proc. w kolejnym roku i w każdym następnym są mniejsze – dodała.

DBS likwiduje sztywność, drżenie i przywraca zdolność szybszego wykonywania ruchów, dzięki czemu pacjenci są w lepszym stanie, bardziej wydolni i sprawni. Wielu z nich może kontynuować pracę zawodową.

Zdaniem dr Boczarska-Jedynak, bardziej opłacalne jest wykorzystanie tzw. stymulatorów dwukanałowych do głębokiej stymulacji mózgu, ponieważ wystarczy wtedy przeprowadzić tylko jedną operację. - W przypadku aparatów jednokanałowych, aby osiągnąć obustronny efekt chory musi mieć wykonany drugi zabieg i wszczepiony drugi stymulator. A koszt dwóch zabiegów jest wyższy niż koszt wszczepienia jednego stymulatora dwukanałowego – przekonywała.

Najważniejsze jest właściwe dobranie chorych do głębokiej stymulacji mózgu oraz zastosowanie jej w optymalnym momencie choroby, nie za wcześnie, ale też wtedy, kiedy u pacjenta można w największym stopniu poprawność codzienne funkcjonowanie.

- Wczesna operacja to większa szansa dla pacjenta na przedłużenie jego zdolności do pracy, a także lepsze aspekty ekonomiczne i społeczne, w tym również psychologiczne, takie jak wyższe poczucie własnej wartości i przydatności – podkreśliła dr Boczarska-Jedynak.

Choroba Parkinsona jest coraz większym wyzwaniem cywilizacyjnym. Z danych przedstawionych na konferencji wynika, że na całym świecie cierpi na to schorzenie 6,3 mln ludzi, a w samej Europie – 1,2 mln. Głęboka stymulacja mózgu pomaga już 140 tys. chorych.

Trwa ładowanie wpisu