Przy cukrzycy typu 2. czasem wystarczy zmiana stylu życia. Zdrowsze nawyki żywieniowe i zwiększenie aktywności fizycznej, zdaniem lekarzy, mogą zahamować rozwój choroby. Tymczasem system opieki nad chorymi nie działa już na etapie profilaktyki.
– Zdarza się, że chorzy są zapisywani na hospitalizację, żeby otrzymać informacje o tym, jak się odżywiać i zachowywać, a to zupełnie nieracjonalne kosztowo. Tym powinny się zajmować pielęgniarki i lekarze w środowisku pacjenta – mówi diabetolog prof. Tadeusz Czupryniak.
I choć właśnie w tym celu stworzono pielęgniarkom możliwość kształcenia, to wciąż jest ich za mało. Z danych resortu
zdrowia wynika, że liczba tych, które ukończyły specjalistyczny kurs „Edukator w cukrzycy”, jest bardzo zróżnicowana: w województwie małopolskim zaliczyło go ponad pół tysiąca pielęgniarek, w zachodniopomorskim – 45, a w opolskim tylko 21.
– Nie ma motywacji, bo nie idzie za tym żadne finansowanie – tłumaczy profesor i jako przykład dobrego rozwiązania wskazuje Holandię, gdzie opiekę nad pacjentem złożono na barki lekarzy rodzinnych, a pielęgniarki przychodzą do domu pacjenta pomóc w wypracowaniu odpowiednich zachowań prozdrowotnych.
– Oczywiście idą za tym odpowiednie pieniądze – dodaje.
W
Polsce działa głównie
medycyna naprawcza, czyli zaawansowanego etapu choroby. Na poziomie podstawowej opieki zdrowotnej – jak wynika z raportu NIK – wykrywanie i leczenie cukrzycy nie sprawdza się. Choć zgodnie z zaleceniami Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego do zadań lekarzy na tym szczeblu należy prewencja – w tym wczesne wykrywanie, a także edukacja i promocja zdrowego typu życia. Jednak zdaniem NIK nie jest dobrze: lekarze POZ nie przeprowadzali pełnych wywiadów o stanie zdrowia pacjenta i istotnych chorobach oraz problemach medycznych mających znaczenie przy diagnozowaniu cukrzycy. Kiedy kontrolerzy wzięli pod lupę historie 165 pacjentów, okazało się, że wszystkie wymagane i obowiązkowe informacje o stanie zdrowia odnotowane były w dokumentacji tylko 11 pacjentów (7 proc.), a pełny wywiad pod kątem możliwości zaliczenia pacjenta do grupy ryzyka chorych na cukrzycę typu 2. – 24 pacjentów (14,5 proc.).
To pokazuje, że większość lekarzy nie realizowała zaleceń PTD dotyczących zarówno kierowania pacjentów na badania diagnostyczne i konsultacje specjalistyczne, jak i przestrzegania ich częstotliwości. Eksperci wskazują, że nieskuteczne leczenie skutkuje nie tylko pogorszeniem stanu zdrowia chorego, ale także zwiększonymi kosztami dla systemu. Jak wskazywał
NIK, rosną wydatki na
leczenie powikłań – na choroby oczu w leczeniu specjalistycznym wydano w 2015 r. 4,6 mln zł, rok później o milion więcej. Leczenie stopy cukrzycowej kosztowało NFZ 1,6 mln zł w 2015 r., w 2016 już 1,7 mln.
Największym kosztem jest utracona produktywność – czyli to, co państwo traci, kiedy chorzy biorą zwolnienia lub przechodzą na rentę. Wydatki ZUS na świadczenia związane z niezdolnością do pracy spowodowanej cukrzycą typu 2. wyniosły w 2016 r. blisko 120 mln zł. Lekarze przekonują, że część powikłań wynika z tego, że chorzy nie stosują się do zaleceń lekarskich. A
NIK wskazuje, że choć są pojedyncze dobre rozwiązania – jak wprowadzenie programu leczenia stopy cukrzycowej czy kompleksowej ambulatoryjnej opieki specjalistycznej – to brakuje całościowej strategii.
Prof. Tadeusz Czupryniak wspomina, że kilka lat temu, kiedy był prezesem Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, powstał narodowy program walki z cukrzycą i powikłaniami. Zakładał m.in. sfinansowanie centrów edukacji na poziomie powiatu, wyposażenie placówek w sprzęt do wykonywania badań przesiewowych i leczenie powikłań. Pod strategią zebrano odpowiednią liczbę podpisów i planowano złożyć do Sejmu. Posłowie oraz resort zdrowia przekonywali jednak, by poczekać, bo rozwiązania korzystne dla cukrzyków znajdą się w Narodowym Programie Zdrowia Publicznego. Ostatecznie ich nie wprowadzono.
Zdaniem prof. Czupryniaka leczenie cukrzycy typu 1. w Polsce jest na światowym poziomie. W zakresie terapii typu 2. jesteśmy w ogonie Europy.
RAPORT NIK
Autorzy najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli piszą wprost: działania resortu zdrowia były jedynie doraźne. Nie służyły ani zapobieganiu chorobie, ani zapewnieniu leczenia. Tymczasem liczba wykrywanych przypadków rośnie: w 2016 r. leczyło się 1,6 mln osób, o 1 proc. więcej niż rok wcześniej. Według prof. Leszka Czupryniaka z Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego ok. 3 mln Polaków choruje na cukrzycę, choć jedna trzecia jeszcze o tym nie wie.
Niestety rośnie nie tylko liczba chorych, ale i liczba pacjentów czekających na wizytę w specjalistycznej poradni. Przypadki pilne to 777 osób, stabilne aż 26 tys. Średni czas oczekiwania na wizytę najbardziej chorych wydłużył się w ciągu ostatnich dwóch lat z 8 do 15 dni. Stabilni pacjenci mogą liczyć na przyjęcie najwcześniej za 100 dni. Jednym z powodów jest brak specjalistów.
Zdaniem NIK resort zdrowia nie przewidział zapotrzebowania i nie określił liczby lekarzy diabetologów niezbędnych do opieki nad populacją pacjentów chorych na cukrzycę. NFZ wprawdzie podejmował działania, np. zapewnił kompleksowe leczenie ran, jednak tylko w… czterech województwach. Zapewnił także kompleksową, ambulatoryjną opiekę specjalistyczną, ale znów tylko na terenie 11 z 16 oddziałów.
Na domiar złego brakuje leków cukrzycowych. Minister zdrowia nie wprowadził na listy refundowanych ani jednego medykamentu z grupy leków inkretynowych i flozyn. W efekcie polscy pacjenci nie mają dostępu do innowacyjnego leczenia. MZ przekonuje, że jest ono za drogie. Jednak w ocenie NIK i lekarzy refundacja niektórych mogłaby wpłynąć na poprawę efektów leczenia, a tym samym zmniejszenie ryzyka powikłań. Bo właśnie na powikłania (choroby serca, udary i leczenie stopy cukrzycowej) wydajemy w leczeniu szpitalnym ponad trzy razy więcej niż na leczenie cukrzycy – 395 mln zł.
O rosnącej liczbie komplikacji może świadczyć rosnąca liczba amputacji: w 2015 r. wykonano ich 1,1 tys., w 2016 r. już 1,3 tys. Ministerstwo nie podjęło działań, aby upowszechnić wiedzę na temat cukrzycy. Nie zrobiono także nic, aby włączyć lekarzy medycyny pracy do prowadzenia profilaktyki w ramach badań okresowych pracowników - mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.