- W tym roku z powodu koronawirusa bardzo wiele osób przez długie tygodnie prawie wcale nie wychodziło na świeże powietrze i dlatego nasza skóra była mniej wystawiona na działanie słońca – podkreśliła uczelnia.

Z tego powodu skóra nie jest przygotowana do opalania i może się szybciej spalić, co zwiększa ryzyko nowotworów skóry – wyjaśnił uniwersytet.

Reklama

Autor artykułu Andras Beck podkreślił, że zawsze należy się stopniowo wystawiać na słońce, ale obecnie może ono bardziej uszkodzić skórę niż jeszcze kilka lat temu z powodu coraz cieńszej warstwy ozonowej, która w mniejszym stopniu zatrzymuje promienie ultrafioletowe UVA i UVB.

Promieniowanie UVA odpowiada za przedwczesne starzenie się skóry, zaś UVB - za oparzenia. W tym ostatnim wypadku rośnie ryzyko złośliwych nowotworów skóry.

- Skóra nie zapomina, "zapamiętuje" oparzenia powodujące powstanie pęcherzy, które wśród osób o białej skórze ściśle się wiążą z zapadaniem w dorosłym wieku na nowotwory skóry – podkreśliła dr Enikoe Kuroli z kliniki dermatologii i onkologii skóry na Uniwersytecie Semmelweisa.

Specjalistka zaznaczyła, że choć brązowa opalenizna jest od kilku lat coraz modniejsza, to osoby o jasnej skórze w większości nie mogą się dobrze opalić, gdyż ich skóra czerwieni się i doznaje oparzeń. W jasnej skórze nie ma melaniny, która pozwala zatrzymać wnikające do skóry promienie ultrafioletowe.

Kuroli radzi, by osoby o jasnej skórze rozpoczynały opalanie wczesnym rankiem albo późnym popołudniem, gdy promieniowanie ultrafioletowe jest znacznie słabsze. Powinny też używać kremów z wysokimi filtrami, i to nie tylko podczas wakacji, ale także na co dzień.

Warto też osłaniać głowę, np. kapeluszem. Według Kuroli zaobserwowano, że na głowie łysych mężczyzn w starszym wieku bardzo często powstają nowotwory. Lepiej jednak nie stosować czapki baseballowej, bo nie chroni ona uszu i karku, a jeśli nosić ją daszkiem do tyłu, nie osłania czoła.