Z przedstawionego na posiedzeniu raportu „Ocena kosztów niewydolności serca w Polsce z perspektywy gospodarki państwa” Instytutu Innowacyjnej Gospodarki wynika, że roczne koszty leczenia tej choroby ponoszone przez Narodowy Fundusz Zdrowia w latach 2014-2015 sięgały od prawie 760 mln do 900 mln zł.
Prof. Ewelina Nojszewska ze Szkoły Głównej Handlowej podkreśliła, że aż niemal pięciokrotnie większe były straty gospodarcze związane z niewydolnością serca. W tym samym okresie wynosiły one od 3,6 do 3,9 mld zł. Jedna piąta z nich związana była ze zmniejszoną produktywnością chorych. Aż 60 proc. tych kosztów stanowiły straty powodowane przedwczesnymi zgonami osób w wieku produkcyjnym.
- Błędne jest przekonanie, że na niewydolność serca chorują i umierają wyłącznie ludzie w podeszłym wieku. Część z nich to osoby w średnim wieku, czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie – powiedział dr Jakub Gierczyński z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH w Warszawie.
W Polsce na niewydolność sera choruje od 600 do 700 tys. osób. Większość chorych to osoby po 65. roku życia. Wśród mężczyzn szczyt zachorowań przypada na 68. rok życia.
- Aż 90 proc. kosztów leczenia niewydolności serca związanych jest z pobytem chorego w szpitalu – podkreśliła prof. Jadwiga Nessler z Instytutu Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie
Zdaniem specjalistki, zmniejszenie hospitalizacji ma kluczowe znaczenie dla obniżenia kosztów leczenie niewydolności serca, jak i poprawy stanu chorych oraz wydłużenia ich życia. Im częściej chory z tym schorzeniem trafia do szpitala, tym gorsze są jego rokowania.
Z danych przedstawionych przez specjalistkę wynika, że po pierwszej hospitalizacji mediana przeżycia chorego z niewydolnością serca nie przekracza 2,5 lat, a po 4-5 pobytach w szpitalu spada ona do zaledwie 6 miesięcy. 53 proc. chorych wraca na łóżko szpitalne po 30 dniach.
Ogółem, bez względu na częstotliwość hospitalizacji, pięć lat przeżywa około 50 proc. chorych z tym schorzeniem. W przypadku niewydolności serca rokowania są gorsze niż w odniesieniu do niektórych nowotworów złośliwych, np. raka piersi czy raka prostaty, a podobne jak w raku jelita grubego.
- Polska należy do krajów, w których hospitalizacja z powodu niewydolności serca jest szczególnie duża – powiedziała prof. Nessler. W latach 2008-2013 była ona ponaddwukrotnie większa niż wynosiła średnia w krajach OECD.
Leczenie chorego z niewydolnością serca w szpitalu pozwala wyprowadzić go z zaostrzenia choroby, natomiast intensywność terapii i sama hospitalizacja pogarszają ogólną jego sprawność, a tym samym i stan zdrowia. Pacjent wcześniej zaczyna poruszać się wyłącznie na wózku inwalidzkim i jest obłożnie chory.
Prof. Nessler podkreśliła, że chorzy z niewydolnością serca powinni być objęci koordynowaną opieką sprawowaną przez lekarza rodzinnego. Pomocne mogą być również tzw. oddziały dzienne przyjmujące do szpitala jedynie na kilka godzin, np. żeby podać leki dożylne.
- Ważne jest, żeby lekarz podstawowej opieki zdrowotnej mógł zlecić odpowiednie badania i skonsultował się z kardiologiem – pokreśliła specjalistka. Konieczne jest wczesne wykrycie niewydolności serca, żeby jak najszybciej włączyć odpowiednie leczenie, które może wydłużyć życie chorego i poprawić jego jakość.
Z powodu niewydolności serca co roku umiera w Polsce około 60 tys. osób. Dr Gierczyński uważa, że śmiertelność tej choroby można zmniejszyć w naszym kraju o jedną czwartą, czyli o 15 tys. zgonów rocznie.