W latach 90. XX w. Polska wyróżniała się wyjątkowo szybkim tempem spadku nagłych zgonów. W ciągu 10 lat śmiertelność z powodu zawałów serca zmniejszyła się aż o jedną trzecią, najszybciej w Europie. "Wydawało się, że pod względem zgonów na choroby sercowo-naczyniowe najpóźniej do 2020 r. dogonimy kraje zachodnie" - powiedział dr hab. Tomasz Zdrojewski, koordynator projektu NATPOL. Dziś prognozuje się, że nie będzie to możliwe wcześnie jak w 2030 r.
Prof. Grzegorz Opolski, kierownik I Katedry i Kliniki Kardiologii Warszawskiego Uniwersytety Medycznego, przypomniał, że w 2003 r. aż 47 proc. zgonów powodowanych było przez choroby układu krążenia. Od tego czasu niewiele się zmieniło. Z danych z 2009 r. wynika, że nadal na choroby układu krążenia przypada 47 proc. zgonów.
"Najnowsze dane NATPOL 2011 będą dostępne najwcześniej w lipcu tego roku. Ale z dotychczasowych analiz wynika, że więcej Polaków cierpi na nadciśnienie tętnicze, będące jedną głównych przyczyn chorób sercowo-naczyniowych" - powiedział dr Zdrojewski. W 2002 r. na nadciśnienie tętnicze (powyżej 140/90 mmHg) cierpiało 8,6 mln Polaków. Drugie tyle osób (9 mln) miało tzw. wysokie prawidłowe ciśnienie, czyli 130-139/85-89 mmHg).
Dr Zdrojewski uważa, że jeśli nic się nie zmieni, w najbliższej dekadzie zawału serca dozna blisko 800 tys. Polaków w wieku wysokiej aktywności społecznej i zawodowej, a prawie 500 tys. osób będzie miało udar mózgu.
"Mimo znacznej poprawy w naszym kraju opiek kardiologicznej spadek umieralności z powodu chorób sercowo-naczyniowych nadal zależy głównie od zmiany stylu życia, w tym od dbałości o prawidłowe ciśnienie tętnicze krwi" - przekonywał prof. Zbigniew Gaciong, szef Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych, Nadciśnienia Tętniczego i Angiologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Przekonują o tym również badania IMPACT, jakie przeprowadzono w latach 1991-2005. Wykazały one, że spadek liczby zgonów w tym okresie w 37 proc. był zasługą interwencji kardiologicznych, takich angioplastyka (tzw. balonikowanie serca). W jeszcze większym stopniu, bo w 54 proc., zależał on od zmniejszenia czynników ryzyka zawałów i udarów mózgu, czyli od obniżenia ciśnienia tętniczego, stężenia cholesterolu i poziomu glukozy we krwi.
Oczekuje się, że badania NATPOL 2011 wykażą spadek w Polsce przeciętnego poziomu cholesterolu we krwi. W 2002 r. prawie połowa dorosłych Polaków miała podwyższone stężenie tego lipidu. Kardiolodzy mają nadzieję, tym razem będzie on niższy. Jak na razie zmniejszył się on u polskich parlamentarzystów. Gdy w 2000 r. przebadano wybrana grupę posłów i senatorów, przeciętny poziom cholesterolu wynosił u nich 212 mg/dl krwi. W 2006 r. spadł on poniżej 200 mg/dl, czyli do poziomu jaki jest zalecany przez Światową Organizację Zdrowia (WHO).
Prof. Opolski przekonywał, że dziś nie wystarczy mieć prawidłowy poziom tzw. złego cholesterolu (LDL), który nie powinien przekraczać 130 mg/dl. Trzeba też zadbać o właściwe stężenie HDL, czyli dobrego cholesterolu (co najmniej 35 mg/dl u mężczyzn i 42 mg/dl u kobiet), a także trójglicerydów (nie więcej niż 150 mg/dl). Niezbędne jest też zachowanie prawidłowego poziomu glukozy we krwi (na czczo 80-120mg%).
Na wszystkie czynniki ryzyka znaczy wpływ ma otyłość. W 2002 r. 53 proc. Polaków miało nadwagę lub było otyłych. W tej statystyce jeszcze gorzej wypadli polscy parlamentarzyści. W 2002 r. było aż 78 proc. z nich miało nadwagę lub było otyłych. Ale sześć lat później odsetek ten zmniejszył się do 57 proc.