Prof. Witold Zatoński, kierownik Zakładu Epidemiologii i Prewencji Nowotworów warszawskiego Centrum Onkologii powiedział na konferencji, która odbyła się w Warszawie, że w Europie Zachodniej nowotwory są już tak samo często przyczyną zgonów, jak choroby serca. W Polsce podobnie będzie za kilka lat, najprawdopodobniej w 2020 r.

Reklama

Nowotwory stają się głównym czynnikiem ryzyka przedwczesnych zgonów - podkreślił specjalista. Dodał jednak, że mimo ogólnego wzrostu zapadalności na choroby nowotworowe, co jest związane ze starzeniem się społeczeństwa, coraz więcej nowotworów staje się mniej śmiertelnych. Dlatego też umieralność na nie spada.

Przykładem jest rak piersi u kobiet. W USA i Wielkiej Brytanii od lat 90. XX w. powoduje on coraz mniej zgonów zarówno dzięki lepszej wykrywalności, jak i poprawie skuteczności leczenia. W USA pięcioletnie przeżycia uzyskuje się u 90 proc. kobiet, w Polsce - u 75 proc. pacjentek.

Wśród kobiet spada również umieralność na raka żołądka, szyjki macicy, trzonu macicy oraz jajnika. - W naszym kraju jest mniejszy postęp w leczeniu raka szyjki macicy, głównie z powodu słabej jego wykrywalności we wczesnym etapie rozwoju. Od lat 70. XX w. odsetek zgonów zmniejszył się u nas zaledwie o 1,2 proc., podczas gdy w Finlandii w tym samym czasie spadł aż trzykrotnie - powiedział prof. Zatoński.

Głównym tego powodem jest słabe rozpowszechnienie wśród Polek badań cytologicznych, szczególnie wśród kobiet gorzej wykształconych. Kobiety z wyższym wykształceniem częściej poddają się tym badaniom, dzięki czemu umieralność wśród nich jest na podobnym poziomie jak w Europie Zachodniej i USA.

W Polsce, dzięki uruchomieniu przed kilku laty programu upowszechnienia badań cytologicznych, liczba zgonów na raka szyjki macicy do 2012 r. ma się zmniejszyć aż o połowę (z 1 800 do 900 rocznie).

Wśród mężczyzn zmniejsza się zarówno zachorowalność, jak i umieralność na raka płuca, jednego z najbardziej śmiertelnych nowotworów (pięcioletnie przeżycia uzyskuje się jedynie u 10-15 proc. chorych). - Jest to zasługa zaprzestanie palenia przez wielu mężczyzn w Polsce, którzy dzięki temu są w lepszym stanie zdrowia i mniej podatni na raka - podkreślił prof. Zatoński.

Reklama

Dr Marta Mańczuk z Centrum Onkologii w Warszawie powiedziała, że niepokojący jest jedynie wzrost zgonów na raka płuca wśród kobiet. W porównaniu do lat 60. XX w. zwiększył on się aż czterokrotnie. Powodem tego jest wzrost palących kobiet w wieku 45-64 lat. W tym przedziale wiekowym pali prawie co trzecia Polka.

- Są to kobiety, które zaczęły palić w latach 80., kiedy pojawiło się większe przyzwolenia dla palenia wśród kobiet. Efekt jest taki, że po ponad 20 latach nałogu część z nich zaczęła chorować na raka płuc - dodała dr Mańczuk.

Coraz więcej Polaków chce jednak pozbyć się nałogu palenia tytoniu. Deklaruje to aż 70 proc. palaczy. - Polacy nie chcą palić. Jestem przekonany, że za 20 lat znowu znacząco spadnie liczba osób palących w naszym kraju papierosy - powiedział prof. Zatoński. Dodał, że ma nadzieję, że w latach 2030-2040 uzależnionych od tytoniu będzie w naszym kraju nie więcej niż 5-10 proc. osób.

Zdaniem specjalistów powinna u nas spadać również umieralność na raka jelita grubego. Będzie to możliwe dzięki coraz częściej wykonywanej kolonoskopii, pozwalającej wykryć chorobę na wczesnym etapie lub jej zapobiec dzięki usunięciu polipów (stanów przedrakowych). W USA spada już liczba zgonów na raka jelita grubego wśród kobiet.

Trwa ładowanie wpisu