Od 1990 do 2010 r. liczba zgonów z powodu raka szyjki macicy spadła w naszym kraju z 7,6 do 5,2 na 100 tys. kobiet. Oznacza to, że co roku umiera z tego powodu o 400 kobiet mniej - powiedział prof. Witold Zatoński, epidemiolog z Centrum Onkologii w Warszawie. Przyznał jednak, że w innych krajach spadek ten jest znacznie większy.

Reklama

W Finlandii w latach 1963-2010 liczba zgonów na raka szyjki macicy zmniejszyła się aż ponad 6-krotnie - z 6,2 do zaledwie 1 na 100 tys. Co roku na ten nowotwór umiera tam zaledwie kilkadziesiąt kobiet (w Polsce ponad 1,7 tys.). W USA w latach 30. XX w. rak szyjki macicy był najczęstszą przyczyną zgonów wśród wszystkich nowotworów kobiecych. Dziś po upływie 70 lat jest on jednym z najrzadszych.

Polska wciąż należy do krajów o stosunkowo wysokiej umieralności na raka szyjki macicy. Zmiany są powolne, ale pocieszające jest, że zmierzają w dobrym kierunku - powiedział prof. Zatoński, koordynator Programu Prewencji Pierwotnej Nowotworów. Przyznał, że tak duża nadal liczba zgonów na raka szyjki macicy (ponad 1,7 tys. rocznie), jest powodem do wstydu.

Podkreślono jednak, że możliwy jest nawet gwałtowny spadek umieralności na ten nowotwór. Wskazują na to doświadczenia w Finlandii, gdzie na początku lat 70. XX w. w ciągu zaledwie kilku lat uzyskano prawie dwukrotny spadek zgonów na raka szyjki macicy (z 5,1 do 3,2 zgonów na 100 tys.).

W Polsce podobne efekty jak dotąd uzyskano jedynie w grupie kobiet w wieku 20-44 lata. Wśród najmłodszych Polek liczba zgonów na raka szyjki macicy spadła z 25,2 na 100 tys. w 1990 r. do zaledwie 2 na 100 tys. w 2010 r., czyli ze 444 do 145 zgonów w ciągu roku.

Najwyższa umieralność wciąż utrzymuje się wśród kobiet w wieku 45-64 lat. O ile w 1990 r. Wynosiła ponad 21 zgonów na 100 tys., to w 2010 r. zmniejszyła się jedynie do 15,9. Wciąż umiera co roku około 900 kobiet w tym wieku.

Jedynym sposobem, żeby to zmienić jest upowszechnienie badań cytologicznych - powiedział prof. Zatoński. Aby wyraźnie zmniejszyć umieralność na raka szyjki macicy powinno je regularnie wykonywać 70-75 proc. całej populacji kobiet. Z najnowszych danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że odsetek Polek zgłaszających się na badania cytologiczne wzrósł z 12,7 proc. w 2006 r. do zaledwie 24,4 proc. w 2011 r.

Reklama

Prof. Włodzimierz Olszewski, szef Zakładu Patologii warszawskiego Centrum Onkologii, zapewnił, że badanie cytologiczne pozwala wykryć stan przedrakowy lub nowotwór we wczesnym jeszcze stadium, gdy jest on wyleczalny.

Cytologia powinna być wykonywana metodą Bethesda, która jest bardziej wiarygodna niż dawniejsze badanie Papanicolau. - Podstawową zaletą sytemu Bethesda jest to, że na wstępie określa on czy pobrany materiał nadaje się do oceny - podkreślił specjalista. Wcześniej się zdarzało, że badano niewłaściwie pobrany materiał, w którym nie znaleziono żadnych zmian nowotworowych. Potem się okazywało, że niektóre kobiety zachorowały na raka choć się badały.

Oprócz badań cytologicznych coraz częściej wprowadza się również testy na obecność wirusa HPV (brodawczaka ludzkiego) - powiedział prof. Olszewski. Tak jest w Anglii, gdzie ma być on wykonywany powszechnie, a nie tylko w największych grupach ryzyka jak do tej pory.

Wirus HPV znacznie zwiększa ryzyko raka szyjki macicy. Wykrywany jest u ponad 97 proc. kobiet, które zachorowały na ten nowotwór. - Organizm większości kobiet zwalcza ten drobnoustrój, ale gdy to się nie uda, ryzyko zachorowania po wielu latach jest bardzo wysokie - dodał specjalista.

Badanie cytologiczne powinno być wykonywane co trzy lata. Nie ma potrzeby, żeby je przeprowadzać co roku. Wykazały to przytoczone na konferencji badania, w których porównano liczbę zgonów na raka szyjki macicy z liczbą wykonywanych cytologii. Okazało się, że w Niemki, które średnio wykonują w ciągu życia 50 cytologii, częściej chorują na ten nowotwór niż kobiety w Finlandii.