Od początku agresji Rosji na Ukrainę w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, największej placówce pediatrycznej w regionie, pomoc medyczną otrzymało ponad 5,5 tys. dzieci, hospitalizowanych było ponad 600. Z typowo wojennymi ranami w placówce było troje dzieci, już opuściły szpital.

Reklama

- Ogromna większość to dzieci, które mają takie same choroby jak nasze oraz takie, które występują na Ukrainie, a w naszym kraju rzadziej są spotykane. To jest całe spektrum chorób – powiedział w czwartek, 14 kwietnia, dziennikarzom dyrektor szpitala dziecięcego w Prokocimiu Wojciech Cyrul i doprecyzował, że chodzi m.in. o choroby onkologiczne, kardiologiczne i o zakaźne.

Dopytywany o przyczyny schorzeń rzadko występujących w Polsce, a wykrytych u dzieci uchodźców, przyznał, że chodzi m.in. o wyszczepialność. - Nasza populacja jest inna, jeśli chodzi o kwestie epidemiologiczne – zauważył.

Podczas spotkania z dziennikarzami padły nazwy chorób zakaźnych, np. polio, krztusiec, gruźlica. Ze źródeł PAP wynika, że przypadków polio, gruźlicy i krztuśca nie ma w żadnym z krakowskich szpitali.

Dyrektor Cyrul podkreślił, że szpital w Prokocimiu pęka w szwach. Jak zaznaczył, to placówki pediatryczne, a nie dla dorosłych, przyjmują największe fale uchodźców i dlatego potrzebne jest dofinansowanie dla pediatrii.

Cyrul poinformował także, że dług szpitala, którym kieruje od czterech miesięcy, zmniejszył się z 36 do 23 mln zł. Szpital otrzymał także promesę kredytową na 40 mln zł. Zdaniem dyrektora część postulatów, kierowanych do NFZ, MZ i samorządów została spełniona. Podkreślił zasługi nacisków politycznych na dofinansowanie i rozwój tej lecznicy.