O wynikach badań, przeprowadzonych przez członków Studenckiego Koła Naukowego, działającego przy Klinice Okulistyki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, poinformowała kierująca nimi dr hab. Dorota Pojda-Wilczek.
Studenci odwiedzili 15 przedszkoli, m.in. w Gliwicach, Zabrzu, Sosnowcu, Katowicach i Tychach. Ok. 600 rodziców wypełniło ankietę. "Prawie połowa dzieci nie była nigdy u okulisty i blisko 40 proc. tych dzieci nie miało nigdy w życiu badanej ostrości wzroku. Wielu rodziców mówiło, że nie widzą takiej potrzeby, bo w rodzinie nie ma wad wzroku, a dziecko - ich zdaniem - dobrze widzi. Jednak panie przedszkolanki wielokrotnie same wyrażały konieczność przeprowadzania przesiewowych badań okulistycznych wśród dzieci" - powiedziała PAP studentka szóstego roku medycyny Anna Stożek.
Tymczasem schorzenia narządu wzroku należą do najczęstszych zaburzeń u dzieci w wieku przedszkolnym. Szacuje się, iż dotyczą one 15-20 proc. wszystkich rozpoczynających naukę dzieci. - Badanie potwierdziło wrażenie z mojej praktyki, że na pierwsze badania okulistyczne dzieci trafiają zbyt późno, żeby można było można było wielu z nich pomóc. Rodzice nie mają świadomości, że trzeba małe dzieci badać okulistycznie - powiedziała Pojda-Wilczek.
Jak podkreśliła, rodzice powinni bezwzględnie poddawać dzieci badaniom bilansowym - a podczas takiego badania w wieku 4 lat pediatra powinien koniecznie sprawdzić dziecku ostrość wzroku i wpisać wynik do książeczki zdrowia.
Najczęściej do wizyty u okulisty z dzieckiem skłania rodziców widoczny zez. Do specjalisty należy się też udać, jeśli dziecko nieprawidłowo się porusza - potyka, uderza o przedmioty, ma problem z rozróżnieniem kolorów, ma opóźniony rozwój psychoruchowy, krzywi głowę, inaczej się ustawia przy oglądaniu telewizji, patrzy bokiem, patrzy na przedmioty z bardzo bliska. Do wizyty u lekarza mogą też skłonić choroby i wady wzroku występujące w rodzinie.
Wyniki badania wskazują, że warto byłoby opracować akcję informacyjną, by trafić do świadomości rodziców i pediatrów. Plakaty i ulotki mogłyby się znaleźć na oddziałach noworodkowych, w przedszkolach, w poradniach pediatrycznych - podsumowała Pojda-Wilczek.