Nazwa „dieta baletnicy” ma odnosić się do zgrabnych sylwetek tancerek. Na tym porównanie możemy zakończyć. Poza tym dieta baletnicy jest głodówką, niebezpiecznym dla zdrowia trendem i na bank wiąże się z efektem jo-jo.
Osoby, które decydują się na dietę baletnicy, podkreślają jej skuteczność. Rzeczywiście można na niej w krótkim czasie schudnąć nawet 10 kilogramów. Wyrzeczenia trwają jedynie 10 dni. Ale jakie wyrzeczenia!
Dieta baletnicy zakłada, że przez pierwsze dwa dni pijemy wyłącznie wodę i niesłodzoną kawę, ewentualnie z dodatkiem odtłuszczonego mleka. Ilość napojów nie powinna jednak przekraczać 3 litrów dziennie. W 3. i 4. dniu możemy jeść biały ser, jogurty i pić mleko - koniecznie odtłuszczone. Następne dwa dni należą do gotowanych w mundurkach ziemniaków – dziennie maksymalnie 11 sztuk. W 7. i 8. dniu trzeba jeść wyłącznie gotowane białe mięso, maksymalnie pół kilograma dziennie. A w dwa ostatnie dni diety jemy bez ograniczeń warzywa, zwłaszcza zielone. Przez cały czas trwania diety baletnicy zaleca się aktywność fizyczną, by wspomóc odchudzanie.
Patrząc na takie menu, trudno nazwać je dietą odchudzającą. Na pewno dieta baletnicy nie jest zbilansowana i nie dostarcza wystarczającej ilości energii oraz składników odżywczych. Nic dziwnego, że może prowadzić do wycieńczenia organizmu, omdleń, problemów z koncentracja i osłabienia odporności. Poza tym spowalnia metabolizm i nakłania organizm do przejścia w tryb oszczędzania, czyli odkładania zapasów. W efekcie po spektakularnym spadku wagi, przychodzi równie spektakularny efekt jo-jo. A kolejne próby odchudzania się przynoszą słabsze rezultaty.
Zdrowie dziennik.pl na Facebooku: polub i bądź na bieżąco >>>