Z danych zebranych przez ekspertów z John Hopkins University w USA wynika, że największe ogniska zakażenia koronawirusem Covid-19 znajdują się w Chinach (ok. 80 tys. osób), Korei Południowej (ok. 4,8 tys. osób), Iranie (ok. 1,5 tys. osób) i Włoszech (ok. 2 tys. osób).

Reklama

Zdaniem wykładowcy Szkoły Zdrowia Publicznego CMKP, prezesa Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń dr. Pawła Grzesiowskiego nie da się doszukać w tych ogniskach zachorowań konkretnego, wspólnego mianownika. Do zakażeń w podobnej skali mogłoby dojść w miejscach o odmiennym klimacie czy w innych częściach świata - uważa specjalista.

- Wybuch ogniska epidemicznego jest pewnego rodzaju zdarzeniem przypadkowym. Muszą być spełnione trzy kryteria: obecność wirusa, wrażliwa populacja i zapewniona droga przenoszenia. Gdy te elementy się zbiegną w jednym czasie i zatłoczonym miejscu, to się zaczyna epidemia - wyjaśnił dr Grzesiowski.

Jak dodał, najbardziej narażone na zakażenie SARS-CoV-2 są osoby starsze, o osłabionej odporności. Wirusowi sprzyjają też różne inne okoliczności, np. wylewne okazywanie sobie serdeczności - przytulenia, uściski, pocałunki - kultywowane we włoskich rodzinach. Sytuacji nie poprawia fakt, że Włochy są krajem, gdzie przyjeżdża wielu obcokrajowców, a w miastach jest duże zagęszczenie populacji.

Reklama

W ocenie dr Grzesiowskiego w nadchodzących tygodniach działania prewencyjne nie spowodują spadku liczby osób zakażonych. - Co prawda wirus krócej przeżywa w wyższych temperaturach, ale nadejście wiosny nie zniszczy go zupełnie. Podobnie zresztą jest z grypą, która zdarza się nawet latem - podkreślił.

Jak dodał, wirus znajduje się pod kontrolą do momentu mniej więcej stwierdzenia 500 przypadków w danym ognisku - gdy jest ich więcej, sytuacja wymyka się spod kontroli i ekspanduje. Ekspert uważa, że nie należy szczególnie obawiać się Covid-19, tylko dużej liczby zachorowań. - Celem kwarantanny nie jest całkowite wyeliminowanie wirusa, ale spowolnienie jego rozprzestrzeniania, tak abyśmy byli w stanie hospitalizować niezbyt dużą liczbę pacjentów w krótkim czasie - powiedział.

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w związku z rozprzestrzenianiem Covid-19 ogłosiła stan zagrożenia zdrowia publicznego o znaczeniu międzynarodowym. Nie zdecydowała się jednak na ogłoszenie stanu pandemii.

- WHO chce opóźnić jej ogłoszenie, bo zdaje sobie sprawę, jakie może to za sobą pociągnąć konsekwencje międzynarodowe. Na przykład niektóre reżimy będą mogły wykorzystać to do ograniczenia swobód obywatelskich lub wyprowadzenia wojska na ulice - uważa dr Grzesiowski. Dlatego, jego zdaniem, WHO będzie długo rozważać tę decyzję, by nie spowodować więcej szkód niż pożytku. - Niezależnie od wprowadzonego stanu zagrożenia, nie przestaniemy leczyć pacjentów - podkreślił.