W 2022 r. odnotowano 17 338 przypadków boreliozy, czyli aż o niemal 40 proc. więcej niż rok wcześniej. Najnowsze dane Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wskazują, że ten trend może być nie tylko kontynuowany w tym roku, lecz także przybrać na sile. Szczególnie, że do połowy czerwca ujawniono już 6,1 tys. przypadków boreliozy. To aż o ponad 80 proc. więcej niż o tej samej porze przed rokiem. – To efekt większej aktywności Polaków po pandemii. Wolny czas chętniej spędzamy w parkach, lasach, nad jeziorem, czyli w naturalnym siedlisku kleszczy. Poza tym diagnozowane w tym roku przypadki choroby są często konsekwencją ugryzienia jeszcze w 2022 r., a nawet latach poprzednich – zauważa Szymon Cienki, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Choroba rozwija się bowiem przez kilka tygodni, ale bywa, że na jej objawy trzeba poczekać kilka czy nawet kilkanaście miesięcy. Do tego jest trudno diagnozowalna.
Klimat sprzyja
Powodem problemów z boreliozą jest też ocieplanie się klimatu, co przekłada się na powtarzające się łagodne zimy, a ostatnia była szczególnie ciepła. To sprawia, że kleszcze, które są aktywne zwykle od kwietnia do listopada, nie przechodzą w stan uśpienia, tylko grasują już niemal przez cały rok. W efekcie już w styczniu tego roku zdarzały się przypadku pogryzienia przez nie w parkach czy lasach domowych zwierząt wyprowadzanych na spacer. – Wystarczy, że temperatura powietrza na zewnątrz przekracza 5 st. C, by kleszcze stały się aktywne – mówi Szymon Cienki.
Pierwsze symptomy
Na początku objawem boreliozy, a właściwie boreliozy z Lyme (rozpoznano ją po raz pierwszy w latach 70. XX w. w Lyme, w stanie Connecticut w Stanach Zjednoczonych) jest, jak podaje PZH, rumień wędrujący (erythema migrans), czyli powstająca w miejscu ukłucia przez kleszcza charakterystyczna zmiana skórna. Następnie powiększa się on, tworząc czerwoną/sinoczerwoną plamę. Wielkość zmiany przeważnie przekracza 5 cm, przy czym może zająć znaczną powierzchnię ciała. Dodatkowe objawy, jakie towarzyszą podczas pierwszej fazy choroby, to na przykład gorączka, bóle mięśni, osłabienie czy sztywność karku.
Dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych, zwraca uwagę na jeszcze inną kwestię. Ze względu na trudną diagnozę choroby statystyki na jej temat nie są dokładne. – Lekarz opiera się na tym, co widzi. Objawy choroby nie zawsze są oczywiste. W takiej sytuacji lekarz rodzinny nie może zlecić badań. Może je wykonać pacjent na swój własny koszt albo w szpitalu zakaźnym w Warszawie, gdzie kolejki oczekujących są bardzo długie, po otrzymaniu skierowania przez specjalistę – tłumaczy. Badanie zrobione prywatnie kosztuje natomiast od 50 do 300 zł, w zależności od metody i miejsca wykonania.
Trzy stadia choroby
Borelioza to schorzenie wieloukładowe, obejmujące nie tylko skórę, lecz także stawy, układ nerwowy i krążenia. Jak informują eksperci, istnieją trzy stadia kliniczne choroby. Pierwsze to borelioza wczesna miejscowa, objawiająca się wystąpieniem rumienia wędrującego. Zaczerwienienie pojawia się w miejscu ukłucia przez kleszcza i następnie się rozprzestrzenia. Pojawia się zazwyczaj w ciągu kilku dni do tygodnia od ugryzienia. Choć są przypadki, w których występuje nawet później lub wcale się nie pojawia. Szacuje się, że zaczerwienienie pojawia się u około połowy pacjentów. Może też dojść do wytworzenia się chłoniaka limfocytowego skóry, czyli niebolesnego guzka zapalnego na płatku małżowiny usznej, brodawce sutkowej lub mosznie. Wśród możliwych objawów jest też powiększenie węzłów chłonnych i wystąpienie objawów grypopochodnych.
Drugie stadium to borelioza wczesna rozsiana, do której dochodzi po około trzech tygodniach. Na tym etapie nasilają się objawy grypopochodne, mogą też wystąpić kolejne zaczerwienienia. Może też dojść do zakażenia narządów i układów ośrodkowego, obwodowego nerwowego, kostno-stawowego czy krążenia.
W trzecim stadium, czyli boreliozy, które jest widoczne po kilku do nawet kilkunastu miesięcy od zakażenia, pacjent zmaga się już z przewlekłym zapaleniem stawów, skóry, neuropatią obwodową, czyli mogą wystąpić zaburzenia mowy, czucia czy nawet pamięci. Może też dojść do zapalenia mózgu i opon mózgowo-rdzeniowych.
Jak informuje Dr Michał Sutkowski, na razie nie ma szczepionki na boreliozę. Trwają nad nią prace i jest szansa, że już niedługo pojawi się na rynku.
Jak się chronić
Eksperci zalecają zatem ostrożność, zwłaszcza gdy wybieramy się do lasu, na łąkę, ale też do parku, czemu sprzyjają ciepłe dni i wakacje. Doradzają noszenie długich spodni czy bluzek z długim rękawem oraz stosowanie preparatów odstraszających kleszcze, które są dostępne w drogeriach lub aptekach. Po spacerze natomiast należy dokładnie obejrzeć całe ciało. Kleszcze najbardziej lubią umiejscowić się w zgięciach kolan, łokci, w pachwinach czy na karku. Warto to zrobić jeszcze przed wejściem do domu. Kleszcze przyniesione na odzieży potrafią bowiem przeżyć w pomieszczeniu nawet kilka miesięcy. Dlatego dobrze jest się przebrać, a ubranie wyprać przed ponownym założeniem. Eksperci doradzają też skorzystanie z prysznica. A co w sytuacji, gdy zauważmy, że kleszcz wpił się w ciało? Wówczas trzeba go jak najszybciej usunąć. Jak informuje GIS, szybkie usunięcie kleszcza znacząco zmniejsza ryzyko ewentualnego zakażenia. Ocenia się, że nawet jeśli kleszcz był zakażony, to w przypadku usunięcia go ze skóry do 12 godzin od momentu ukąszenia liczba krętków boreliozy, która przedostanie się do organizmu człowieka, będzie zbyt mała, aby spowodować zakażenie. Choć trzeba pamiętać o tym, że nie każde ukąszenie przez kleszcza grozi zachorowaniem. Szacuje się, że na boreliozę zachoruje od 0,5 proc. do 1,5 proc. osób pokłutych przez kleszcze. W większości przypadków organizm sam radzi sobie z usunięciem bakterii, a infekcja nie wymaga leczenia.
Usuwanie kleszcza
Przy usuwaniu kleszcza ważne jest, by niczym go nie smarować. To tylko może spowodować, że zwiększy on ilość wytwarzanej śliny i wymiocin, które trafią do krwiobiegu, co z kolei podnosi z ryzyko zakażenia chorobotwórczymi krętkami. Jak zatem go usunąć? Można do tego wykorzystać pęsetę, lasso do usuwania kleszcza lub kleszczkartę, którą można kupić w aptece czy drogerii. Za pomocą narzędzia należy chwycić kleszcza jak najbliżej skóry i wyciągnąć stanowczym ruchem wzdłuż osi wkłucia. Kolejnym krokiem jest zdezynfekowanie miejsca. Jeśli usunięcie kleszcza sprawia nam trudność, bo nie mamy wprawy, albo jest w trudno dostępnym dla nas miejscu, można udać się po pomoc do lekarza.
Jeśli jednak już zachorujemy, Polskie Towarzystwo Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych zaleca antybiotykoterapię trwającą 21 dni. Podobnie Amerykańskie Towarzystwo Chorób Zakaźnych (IDSA – Infectious Diseases Society of America). Jeśli chodzi o wykorzystywane w leczeniu antybiotyki, są to: doksycyklina, amoksycylina, cefuroksym, ceftriakson lub cefotaksym. Nadzieję na całkowite wyleczenie daje podanie leków w I lub II fazie choroby. Dlatego, jak zauważają specjaliści, w przypadku przewlekłych objawów skutki choroby mogą utrzymywać się dłużej, czyli również po zakończeniu terapii antybiotykiem. Może to trwać przez kilka tygodni, a nawet miesięcy. Bywa, że pacjenci skarżą się na bóle głowy, mięśniowo-szkieletowe, stawów, senność, zaburzenia poznawcze czy przewlekłe zmęczenie. Wtedy wymagane jest leczenie wspomagające, a niekiedy nawet rehabilitacja.
CZYTAJ WIĘCEJ W DODATKU "DGP Na wakacje">>>