W środę, 17 listopada, resort zdrowia podał, że badania potwierdziły 24 239 nowych zakażeń koronawirusem, najwięcej na Mazowszu – 5084. Zmarły 463 osoby z COVID-19. To najwyższe wyniki w tej fali pandemii.

W ocenie wirusologa prof. Włodzimierza Guta taka liczba zakażeń może być efektem przesunięcia - przez wolne listopadowe dni zakażone osoby opóźniały zgłoszenie się do lekarza. - Nagły skok oznacza, że część ludzi dopiero poszła do lekarza, ale to sprzyja zgonom - wskazał. Przestrzegł, że im później zakażony zgłosi się, tym więcej osób zakaża, bo zgłoszenie wiąże się z izolacją. Jednocześnie zakażeni bardziej ryzykują swoim zdrowiem.

Reklama

W ocenie prof. Guta, jeśli w Polsce będą przestrzegane obostrzenia, to jest szansa, że do grudnia fala zakażeń zacznie opadać.

ZOBACZ AKTUALNY STAN SZCZEPIEŃ PRZECIWKO COVID-19 W POLSCE>>>

Pytany o to, czy nie jest to czas na wdrożenie kolejnych obostrzeń stwierdził, że są one decyzją polityczną. - Mówiąc uczciwie, jest to pewien wybór społeczeństwa, które po prostu nie chce się szczepić. Połowa się zaszczepiła, połowa nie chce - powiedział.

Przyznał, że jest kilka różnych wyjść z tej sytuacji. - Albo można zastosować metodę Macrona - chcesz się napić kawy, to się zaszczep, bo nie wejdziesz do kawiarni albo metoda włoska - chcesz iść do pracy, to się zaszczep, inaczej będziesz na bezpłatnym urlopie - powiedział ekspert, nawiązując do restrykcyjnego podejścia do szczepień w krajach zachodniej Europy.

- Jeśli jednak społeczeństwo nie chce się zaszczepić, to w końcu osiągnięta zostanie zbiorowa odporność. Tylko koszty będą wysokie - ostrzegł prof. Gut.

Stwierdził, że wiele osób jest przekonanych nawet na łożu śmierci, że covidu nie ma albo że przechorowanie jest lepsze od szczepienia. - Jakie metody można zastosować do tych ludzi? - spytał. Zwrócił jednocześnie uwagę na sytuację w Bułgarii i na Ukrainie, gdzie poziom wyszczepienia jest bardzo niski, a liczba zakażeń i zgonów zdecydowanie wyższa niż np. w Polsce.