Ostatnie dekady przyniosły ogromny przełom w kardiologii na świecie, a nasz kraj plasuje się wysoko w rankingach Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego mierzących wykorzystywanie nowoczesnych technologii w leczeniu chorób serca. Mowa na przykład o wszczepianiu kardiowerterów–defibrylatorów czy układów CRT, czyli urządzeń resynchronizujących pracę serca.
W tych technologiach albo już zaspokajamy potrzeby pacjentów, albo jesteśmy tego bardzo blisko. Przykładem są układy do stymulacji resynchronizujące serce. Choć zabiegów z ich udziałem wykonujemy 2,5 raza mniej na 1 mln mieszkańców niż np. w Niemczech, to jednak ich liczba cały czas rośnie i lokujemy się na przyzwoitym miejscu wśród państw członków Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego. W ablacjach leczących zaburzenia rytmu serca jesteśmy w górnej połowie stawki – wyjaśnia prof. Przemysław Mitkowski, kierownik Pracowni Elektroterapii Serca w Szpitalu Klinicznym Przemienienia Pańskiego w I Klinice Kardiologii Katedry Kardiologii UM w Poznaniu.
Te technologie istnieją jednak od dekad. W przypadku najnowszych osiągnięć w kardiologii sprawa wygląda zupełnie inaczej. Choć trafiają do Polski często krótko po światowej „premierze”, na ich upowszechnienie trzeba czekać latami. Przykładem są bezelektrodowe stymulatory, które zostały wprowadzone do praktyki klinicznej w 2013 r.
Na świecie do tej pory wykonano 70 tys. implantacji tego typu urządzeń, z czego 17 tys. w naszym regionie obejmującym Europę, Bliski Wschód i Afrykę. Na Polskę przypada z tego w sumie około 230 zabiegów. Tymczasem to technologia, która jest niezastąpiona w leczeniu wybranych grup pacjentów – zaznacza prof. Przemysław Mitkowski.
Reklama
W tym roku do użytku na świecie trafiła nowa generacja tych urządzeń. Przeprowadzono już ponad 5 tys. wszczepień, z czego 680 w naszym regionie. W Polsce zaledwie dziewięć.
Reklama
A zaczęliśmy ją stosować już drugiego dnia po pierwszych implantacjach w Europie. Na przeszkodzie w jej rozpowszechnieniu stoją oczywiście problemy refundacyjne. Za każdym razem potrzebna jest indywidualna zgoda płatnika, co znacznie utrudnia powszechne stosowanie nawet w grupach, które odnoszą znaczne korzyści z zastosowania tej technologii w porównaniu do standardowo stosowanych – podkreśla prof. Przemysław Mitkowski.
Cieszy fakt, że implantacja całkowicie podskórnych kardiowerterów-defibrylatorów trafiła do katalogu świadczeń gwarantowanych. Martwi jednak brak w koszyku telemedycznego nadzoru nad pacjentami z implantowanym urządzeniem. Zdalny nadzór pozwala przewidzieć ryzyko pogorszenia wydolności serca, a więc konieczność hospitalizacji.
Aż 95 proc. wydatków związanych z leczeniem niewydolności serca pochłaniają koszty terapii w warunkach szpitalnych. Można by je ograniczyć, gdyby zapobiegać konieczności hospitalizacji dzięki wyprzedzającym działaniom w warunkach ambulatoryjnych – zaznacza prof. Przemysław Mitkowski
W związku z tym, jak wyjaśnia, wystąpiono o refundację tej technologii. 25 października 2018 r. prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wydał pozytywną opinię w tej sprawie, czyli potwierdził zasadność zaliczenia telemonitoringu urządzeń wszczepialnych do świadczeń gwarantowanych w zakresie AOS. Niestety, jak dotąd tak się nie stało. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku znanych od lat rejestratorów arytmii ILR (Implantable Loop Recorder), na które również czekają polscy pacjenci ze schorzeniami układu sercowo-naczyniowego. Dzięki tym wszczepianym pod skórę kilkucentymetrowym urządzeniom można nawet przez cztery lata rejestrować zdarzenia arytmiczne. Urządzenia te są zalecane we wczesnej fazie diagnostyki nawracających omdleń o nieznanej przyczynie oraz w późniejszej fazie diagnostyki u chorych z omdleniami, których przyczyny nie udało się wyjaśnić innymi metodami. Rejestrator stosowany jest również do diagnostyki kołatania serca, w tym diagnostyki migotania przedsionków, a także do odróżnienia omdlenia kardiogennego od napadu padaczki. W 2010 r. AOTMiT wydała opinię w sprawie refundacji tego narzędzia. Opowiedziała się za zakwalifikowaniem go jako świadczenia gwarantowanego. Na tym się skończyło.
Oczekiwana jest także możliwość refundacji leczenia przy użyciu kamizelki defibrylującej służącej do ciągłego monitorowania czynności serca i leczenia groźnych dla życia arytmii komorowych. Pozwala ona na zabezpieczenie chorego przed nagłym zgonem sercowym w okresie, kiedy przyczyna zwiększonego ryzyka nagłego zgonu jest potencjalnie przemijająca, jak np. w kardiomiopatii połogowej, kardiomiopatii pozapalej lub toksycznej. Dzięki niej nie trzeba od razu wszczepiać układu na stałe, licząc, że choroba serca się cofnie i zabieg implantacji nie będzie konieczny. Prof. Przemysław Mitkowski szacuje, że z tej technologii mogłoby korzystać do 200 pacjentów rocznie. Do tego jednak potrzebne jest objęcie jej refundacją. Jest szansa, że w wybranych wskazaniach tak się stanie w ramach uzyskania indywidualnej zgody płatnika, czyli w wyjątkowych przypadkach.
Eksperci z dziedziny kardiologii podpowiadają rozwiązanie, które mogłoby przyspieszyć wdrażanie i refundowanie wielu nowych technologii. Według nich można by stworzyć radę, która działałaby przy sieci ośrodków kardiologicznych (na wzór sieci onkologicznej) współpracującą z ekspertami towarzystw naukowych. Do jej zadań należałoby wybieranie nowych technologii do szybkiej implementacji w Polsce, analizowanie ich skuteczności i bezpieczeństwa oraz decydowanie o tym, co, kiedy i komu powinno zostać zaproponowane w ramach codziennej praktyki medycznej.
To mogłoby przyspieszyć wdrażanie wielu nowych rozwiązań. Szczególnie terapii stosowanych w niewydolności serca czy chorobie niedokrwiennej serca, gdzie dokonuje się bardzo duży postęp – zaznacza prof. Przemysław Mitkowski.
Potrzeba nie tylko nowych technologii sprzętowych, lecz także terapii farmakologicznych. W Polsce ciągle brakuje refundacji tych z najwyższej półki objętych najwyższymi klasami zaleceń naukowych. Mowa m.in. o nowych lekach przeciwkrzepliwych oraz stosowanych w niewydolności serca, które nadal nie są refundowane, przez co są trudno dostępne dla wielu chorych. Zdaniem wielu ekspertów od kilku lat decydenci niewystarczająco wspierają pacjentów kardiologicznych. Tymczasem nowoczesne metody walki są potrzebne, bo mamy w Polsce do czynienia z epidemią chorób sercowo-naczyniowych. Według danych NFZ na samą niewydolność serca cierpi około 1,5 mln. Polaków.