Za rok upłynie 40 lat od chwili, gdy w Stanach Zjednoczonych zaobserwowano i opisano pierwsze przypadki AIDS. Postęp medycyny, który dokonał się w tym czasie, diametralnie zmienił oblicze tej wyjątkowo dotkliwej dla świata epidemii. Choroba oficjalnie jest uznawana za przewlekłą. Niestety, mimo że w skali światowej krzywa obrazująca liczbę zakażeń spada, wciąż nie można mówić, że epidemia została opanowana.
Gdzie spada, gdzie rośnie
W tej chwili za największy sukces w walce ze światową epidemią HIV/AIDS uznaje się zmniejszenie liczby zakażonych w centralnej i południowej Afryce. W szczycie epidemii, w końcówce lat 90. i na początku nowego wieku, notowało się tam nawet 20 milionów nowych zakażeń rocznie. Postęp dokonał się dzięki wysiłkom wielu najbardziej rozwiniętych państw świata, które wyłożyły pieniądze na działania diagnostyczne i leczenie chorych w tym regionie. Fakt, że tam, a także w Ameryce Południowej epidemia wyraźnie wyhamowała, wpływa na wygląd wspomnianych wcześniej wykresów obrazujących światową skalę problemu i budzi optymizm. Z danych widać jednak, że dramatyczna sytuacja jest teraz w krajach Afryki Północnej, Azji i na wschodzie Europy. Bliskie Polsce Rosja, Ukraina i Białoruś przodują w niechlubnych statystykach. Mówi się, że może tu żyć ponad 2 miliony zakażonych, a większość z nich nie jest leczona.
Walka o świadomość
W Polsce niepokojące jest to, że z roku na rok wykrywa się coraz więcej zakażeń, mimo że w innych krajach z naszego kręgu kulturowego te liczby sukcesywnie maleją. Podstawowa przyczyna to brak świadomości społecznej: bardzo mało ludzi odnosi ryzyko zakażenia do siebie. Zjawisko to szczególnie mocno daje o sobie znać wśród kobiet. To u nich, o wiele częściej niż u mężczyzn, zakażenia są diagnozowane w bardzo późnym stadium. Ogólnie brakuje poczucia, że wchodząc w nowy związek, przed podjęciem współżycia seksualnego, należałoby się przebadać w kierunku chorób przenoszonych drogą płciową.
W latach 80. XX w. człowiek, u którego diagnozowano zakażenie, żył około 6 miesięcy. Dziś wcześnie wykryte zakażenie HIV i szybkie rozpoczęcie terapii antyretrowirusowej gwarantuje pacjentowi dożycie później starości i to bez dotkliwych skutków ubocznych.
Żyć lepiej
– Są właściwie tylko trzy czynniki ryzyka, które jeśli występują łącznie, skracają życie pacjenta z HIV o 12 lat – mówi dr Bartosz Szetela z Wrocławskiego Centrum Zdrowia SPZOZ oraz Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Nabytych Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, zajmujący się leczeniem pacjentów z HIV. – Mowa o wirusowych zakażeniach wątroby typu B i C, nadużywaniu alkoholu i substancji psychoaktywnych oraz paleniu papierosów. Papierosy, jeśli nie zostaną wyeliminowane, zabierają sześć z tych 12 lat, więc jedną z ważniejszych kwestii, nad którymi pracujemy z pacjentami, jest właśnie rzucenie palenia – informuje.
Badania jednoznacznie dowodzą, że osoba zakażona HIV, która ma niewykrywalny poziom wirusa we krwi, nie zakaża innych – nawet podczas seksu bez prezerwatywy. Warto przy tym podkreślić, że 80 proc. nowych zakażeń pochodzi od osób, które nie są świadome swojego zakażenia. Szacuje się, że w naszym kraju ich liczba wynosi około 8 tys. (30 proc. więcej w stosunku do około 25 tysięcy wykrytych zakażeń).
W Polsce system diagnostyki zakażeń opiera się m.in. na działaniu Punktów Konsultacyjno-Diagnostycznych (PKD). Jest ich 28 i są finansowane ze środków Ministra Zdrowia w formie dotacji udzielanych przez Krajowe Centrum ds. AIDS. W placówkach, o których mowa, wykrywa się ok. 30 do 40 proc. zakażeń rocznie. Reszta przypadków HIV diagnozowana jest w placówkach komercyjnych, w szpitalach, przychodniach – jednak zwykle u osób już objawowych. Możemy natomiast mówić o sukcesach w leczeniu HIV i AIDS. Każdy pacjent z nowo wykrywanym zakażeniem ma bezpłatny dostęp do nowoczesnych terapii.
– Leczenie HIV/AIDS w Polsce jest prowadzone w ramach Programu polityki zdrowotnej Ministra Zdrowia – mówi Anna Bogusławska-Marzec, dyrektor Krajowego Centrum ds. AIDS. – Jest ono bezpłatne, a pacjenci są leczeni w 22 referencyjnych ośrodkach, zlokalizowanych w całym kraju. Tam też otrzymują leki. O tym, że ten system jest sprawny, najlepiej przekonuje jego działanie w czasie pandemii koronawirusa. Wszyscy pacjenci, u których zdiagnozowano zakażenie w 2020 roku, zostali objęci terapią, a ci, którzy byli leczeni już wcześniej, nie mieli przerw w dostępie do leków – wyjaśnia.
Po pierwsze: wykrywać
To, co najbardziej niepokoi w kontekście wpływu pandemii koronawirusa na działania z obszaru HIV/AIDS, to ogromny spadek ilości testów diagnostycznych wykonanych w PKD w pierwszych sześciu miesiącach tego roku – było ich o 46 proc. mniej w porównaniu do roku poprzedniego. Spadła też liczba nowo wykrytych w PKD zakażeń. Mało optymistycznie wygląda również tegoroczny brak całościowych danych na temat liczby i dróg transmisji zakażeń. Dotychczas te zestawienia liczbowe były publikowane na stronach Państwowego Zakładu Higieny w cyklu miesięcznym. Teraz nie ma tam żadnych informacji z kończącego się roku.
– Diagnostyka i profilaktyka to pięty achillesowe naszego systemu walki z epidemią HIV/AIDS – mówi prof. dr hab. n. med. Miłosz Parczewski, prezes Polskiego Towarzystwa Naukowego AIDS. – Dużo można by zrobić na przykład w zakresie PREP, czyli profilaktyki przedekspozycyjnej – PREP (pacjent przyjmuje leki, które zapobiegają zakażeniu w ryzykownych sytuacjach – przyp. red.). Ten program wprawdzie funkcjonuje, ale wymaga ponoszenia kosztów przez pacjenta, a przynosiłby dużo lepsze efekty, gdyby był centralnie finansowany – stwierdza ekspert.
Warto przy tym zwrócić uwagę na ważną kwestię, podnoszoną przez ekspertów, którzy przekonują o zasadności wdrażania PREP. Mało jest takich przypadków, w których pacjent całe życie podejmuje ryzykowne zachowania i latami musiałby być objęty tego rodzaju profilaktyką. W związku z tym – w szerszej perspektywie – to działanie jest mniej kosztowne niż leczenie, któremu zostanie poddany, jeśli już zakazi się HIV.
Nadzorowany przez Krajowe Centrum ds. AIDS program zapobiegania zakażeniom HIV i zwalczania AIDS zapewnia wszystkim osobom żyjącym z wirusem stały i bezpłatny dostęp do skutecznego leczenia. To ogromna zasługa przede wszystkim lekarzy chorób zakaźnych, ale i urzędników związanych z ochrona zdrowia w Polsce. Pamiętajmy, że z punktu widzenia zdrowia publicznego, skuteczne leczenie pojedynczego pacjenta dotkniętego chorobą zakaźną nie odnosi się tylko do niego samego, ale ma na celu również ograniczenie rozprzestrzeniania się epidemii. Każda osoba żyjąca z HIV, która dzięki skutecznej terapii osiąga niewykrywalną wiremię nie stanowi zagrożenia epidemiologicznego. Dlatego ważne jest, aby z zakażeniem walczyć najskuteczniej jak to tylko możliwe, a taki skutek dają dostępne dziś nowoczesne terapie. Są one nie tylko skuteczne w walce z wirusem, ale i ograniczają do minimum potencjalne działania niepożądane. Dzięki tym nowoczesnym lekom, zakażeni HIV mogą dziś żyć do późnej starości, niemal tak samo jak osoby zdrowe.
Terapia antyretrowirusowa to terapia skojarzona. Dziś również dostępna w jednej tabletce. Oznacza to, że stosuje się w niej dwa lub trzy leki z listy około 20, które hamują namnażanie się wirusa HIV.
W porównaniu do pierwszego preparatu, którym leczono chorobę pod koniec lat 80. ubiegłego wieku – azydotymidyny (AZT) – dzisiejsze leki stosowane w terapii są dużo skuteczniejsze, bo działają „wielowymiarowo” – tak jak wirus HIV, a ten ma wyjątkowe umiejętności oszukiwania i niszczenia komórek układu odpornościowego. Kolejne przełomy, które dokonywały się w leczeniu HIV, miały związek z odkrywaniem inhibitorów, czyli substancji hamujących działanie trzech kluczowych enzymów wirusa: proteazy (enzym, który „rozcina” powielone białka na fragmenty), odwrotnej transkryptazy (enzym powielający materiał genetyczny) i integrazy (enzym, za pomocą którego wirus „wkleja się” do genomu komórek). Aby zestaw leków, które otrzymuje pacjent, był skuteczny, muszą one działać na co najmniej dwa z nich.
Dzięki kolejnym odkryciom wirusologów pacjenci nie tylko przestali umierać, ale stopniowo zwiększał się także ich komfort życia – opracowano terapię dwu-, a wreszcie i jednotabletkową. Obecnie w USA i Kanadzie stosuje się już leki iniekcyjne. Zastrzyk podaje się raz w miesiącu lub raz na dwa miesiące, dzięki czemu znika konieczność codziennego przyjmowania tabletek. Prognozuje się, że w Polsce terapia iniekcyjna będzie dostępna w ciągu najbliższego roku, do dwóch lat. PAO