Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) opublikowała w piątek oświadczenie, w którym nie zaleca stosowania remdesiviru, jednego z dwóch leków przeciwwirusowych, jakie wykorzystuje się u pacjentów hospitalizowanych z powodu COVID-19. Lek ten – podkreśla się - nie zmniejsza śmiertelności tych chorych ani nie redukuje potrzeby użycia u nich wentylacji. WHO powołuje się na cztery randomizowane badania, jakie przeprowadzono na grupie ponad 7 tys. pacjentów w 30 krajach świata, na różnych kontynentach. Wynika z nich, że remdesivir w okresie 28 dni nie wpływa na przeżywalność chorych ani czas pobytu w szpitalu, a jeśli - to jedynie w niewielkim stopniu.

Reklama

Z tą opinią nie zgadza się prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, prof. Robert Flisiak, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. WHO oparło się na badaniu Solidarity, które zostało źle zaplanowane i niewłaściwie zinterpretowane. Nie uwzględnia ono populacji pacjentów, u których jest w ogóle wskazanie do użycia tego leku zgodnie z jego charakterystyką jako produktu leczniczego – podkreśla. Uważa on, iż błąd polega na tym, że badano dużą grupę pacjentów - nie wyszczególniając jednak tych, których uwzględniono w badaniach będących podstawą do rejestracji tego leku i jego dopuszczenia do użycia. Tymczasem nie wszyscy chorzy na COVID-19 mogą odnieść korzyść terapeutyczną.

Wrzucono wyniki badań z różnych regionów świata, a jako kryterium skuteczności przyjęto śmiertelność. W Europie i Kanadzie wynosiła ona 7,8 proc., w Azji i Afryce 10,3 proc., w Ameryce Łacińskiej 22,7 proc. Jak można poważnie potraktować badania, w których jest aż tak zróżnicowany punkt końcowy? – stwierdza prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.

Reklama
Reklama

W badaniu Solidarity za podstawę odniesienia przyjęto tzw. leczenie standardowe (standard of care), ale nie zdefiniowano, co ono oznacza. W Europie standardowo u chorych z COVID-19 używa się np. heparyny drobnocząsteczkowej, bo tak zgodnie z zaleceniami towarzystw naukowych należy postępować. Ale co to może być w innych regionach, np. w Azji? Autorzy badania tego nie precyzują - zwraca uwagę specjalista. Dodaje, że wykazana w tych badaniach różnicowana śmiertelność z powodu COVID-19 w poszczególnych krajach i regionach sugeruje, że mogą być spore różnice w poziomie opieki medycznej.

Wskazuje też, że w badaniach Solidarity nie uwzględniono wyjściowego stanu chorych, a jest to podstawowy błąd. Do jednej grupy wrzucono pacjentów zarówno o łagodnym, jak i ciężkim przebiegu. Nie uwzględniono czasu rozpoczęcia leczenia od wystąpienia objawów, a to jest istotne w przypadku tego leku. Powinien być on podawany, kiedy w organizmie chorego występuje wirus. Zwraca na to uwagę także wielu innych specjalistów - przekonuje. Specjalista powołuje się na polskie wyniki badań dotyczących remdesiviru, opublikowane na stronie internetowej Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Wskazują one na przydatność tego leku - podkreśla.

Producent leku firma Gilead przekazała PAP oświadczenie, w którym zaznacza, że remdesivir jest uznawany za standard opieki w leczeniu pacjentów hospitalizowanych z COVID-19 i jako taki ujęty został w wytycznych wielu wiarygodnych organizacji krajowych, w tym Amerykańskiego Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych oraz szeregu Europejskich Towarzystw Naukowych, w tym Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Zalecenia tych instytucji – podkreśla się - oparte są na twardych dowodach osiągniętych w ramach licznych randomizowanych, kontrolowanych badań opublikowanych w recenzowanych czasopismach, które udowodniły korzyści kliniczne wynikające z zastosowania remdesiviru. Pacjenci leczeni tym lekiem wracają do zdrowia znacznie szybciej, co pozwala skrócić hospitalizację, a w konsekwencji zwiększa zasoby szpitalne”.

Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że w listopadzie i grudniu do szpitali w naszym kraju trafi w sumie 96 tys. opakowań remdesiviru. W piątek do placówek przekazanych dostanie 22,5 tys. opadkowań. Będą rozdysponowane zgodnie ze wskazaniem konsultantów wojewódzkich ds. chorób zakaźnych.